czwartek, 22 maja 2014

Opowiadanie gościnne - od Sylvii (wiedźma)

Z tą rzekomo "wszechpotężną" Sol poszło mi zbyt łatwo. Szczerze powiedziawszy, jak dla mnie jest tylko ładną buzią i niczym więcej. Nie potrafi nawet panować nad swoimi mocami...Pff...Choć przyznaję, że ma potencjał, o którym Alexius nie powinien wiedzieć. Nie pozwolę, żeby zamienił mnie na tą blondyneczkę.
Co do jej brata...Jak mu było? Ivalio? Zresztą...Jakie to ma znaczenie? Pan rozkazał go znaleźć i to mi wystarczy.
Czuję go na kilometr. Co prawda nie pachnie Sol, ale jego moc jest wyczuwalna. Nie boję się jego umiejętności zamrażania, nawet kiedy widzę całe hektary ziemi pokrytej śniegiem, pomimo lata. Naiwny. Zostawił po sobie tak widoczne ślady, że nawet ślepy by go znalazł.
Jestem zniecierpliwiona i znudzona za razem...To takie nudne...Chciałabym w końcu zmierzyć się z kimś, kto będzie w stanie mnie pokonać. A wątpię, że będzie to ten cały Ivalio.
Jedyne, co mnie interesuje, to moja nagroda za jego dostarczenie. Alexius zwykł wiedzieć, co najbardziej lubię.
Widzę go i jestem szczerze zdziwiona. Zupełnie niepodobny do siostry, z lawendowymi oczami i granatowymi włosami. Chudy i nie za wysoki, na pierwszy rzut oka dość kruchy- jedyna cecha wspólna z jego siostrą.
Chcę się z nim chwilę pobawić w kotka i myszkę. Celowo podkręcam jego wyobraźnię i zarzucam na siebie magiczną zasłonę, która pozwala mi na bycie niewidzialną. Chłopak jest zły. Gotowy by mordować, głodny krwi i nieopanowany. Nieopanowanie to najgorsza cecha kogoś, kto ma potężne moce.
Mieszam mu w głowie i przejmuje kontrolę nad jego myślami. Osaczam go od wewnątrz, żeby nie był w stanie uciec. Chcę, żeby czuł się zagubiony, osaczony, bezwartościowy. Żeby wiedział, gdzie jest jego miejsce.
~Nie zbliżaj się!~Krzyczy do mnie telepatycznie. Walczy.~Kto tu jest? KTO TU JEST?
Uśmiecham się perfidnie i zrzucam niewidzialną powłokę, pozwalając, żeby zobaczyły mnie lawendowe oczy chłopaka. Warczy do mnie ostrzegawczo, ale mnie to nie rusza. Już jest jak mucha złapana w sieć pająka.
-Nikt nie nauczył cię, że w towarzystwie kobiety nie należy warczeć, Ivalio?-Pytam z przekąsem.
-Nie znam cię.
-Ale ja znam ciebie. Jestem Sylvia i prawdopodobnie się zaprzyjaźnimy.-Okrążam go.-Lub znienawidzimy.
-Jesteś z Rady- stwierdza oschle.
-Tak. A ty jesteś moim więźniem, chłopaczku. Już czas, żebyś dołączył do swojej siostry.
-O czym ty mówisz, do cholery?!-Wygląda na przestraszonego. Trudno powiedzieć, czy bardziej boi się o siostrę, czy o siebie.
Wzdycham z rezygnacją. Nie chce mi się z nim dłużej bawić.
-Dość tej pogadanki. Pushoo. - Unieruchamiam chłopaka zaklęciem. Nie może się ruszyć, ale wciąż jest groźny. Jego oczy płoną gniewem, kiedy ciska we mnie lodowe sople. Wyciągam rękę, a lód opada na ziemię z hukiem. Uśmiecham się podstępnie i przywołuję do siebie kruka.
-Zanieś wiadomość do naszego, Pana.- szepczę do ptaka, który usiadł na moim ramieniu.- Powiedz mu, że Ivalio jest już nasz.




2 komentarze:

  1. no chyba sobie kpicie! i gdzie cała walka? łzy, pot i rozlew krwi?! ;-:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sylvia nie lubi brudzić sobie rąk, ale spokojniee...Ivo nie powiedział jeszcze ostatniego słowa :D

      Usuń