czwartek, 29 maja 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

Gdy było już na prawdę blisko ktoś wszedł do komnaty...Po tym, co zrobił z Cain'em poznałam, że to wampir... Trochę się bałam, bije od niego taki nieprzyjemny chłód...
-Ty skurwysynu! Jesteś ścierwem i pożałujesz za to.-W głowie rozbrzmiewały mi ostatnie słyszane słowa.
-Kim wy jesteście, do cholery?!-usłyszałam głos tego paskudnego Arkadyjczyka. Zaczęłam przełamywać zaklęcia, które na mnie narzucono moją własną magią.
-Weźmy go jako zakładnika. Po tak dużej utracie krwi będzie za słaby żeby walczyć.-Odezwał się chłopak podobny do tego pierwszego. Różniły ich tylko kolor włosów i oczu. Ten pierwszy był ciemnowłosy z przenikliwymi fioletowymi oczami, a drugi miał na głowie grzywę złocistych włosów i intensywnie zielone oczy. Obaj byli przystojni, a ciemnowłosy wyglądał na trochę starszego od blondyna. Dotarło do mnie, że są braćmi.
-Jak chcesz. Zajmij się tą małą, a ja zaniosę go do samochodu.
Jeden z przybyłych chłopaków spojrzał na mnie z politowaniem, a ja zdałam sobie jak żałośnie muszę wyglądać. Po pokonaniu kilku zaklęć wiążących mogłam zacząć wyczytywać jego uczucia. Poczułam w nim głód, pragnienie, żądze krwi... Podniósł mnie z niesamowitą lekkością.
-Ty jesteś Sol...-To było raczej stwierdzenie, a nie pytanie.- Nie możesz mówić?
Pokręciłam głową przecząco.
-Czy on...cię skrzywdził?- Znów zaprzeczyłam, a on wypuścił ze świstem powietrze.
-Zabiorę cię w bezpieczne miejsce.- Oparłam głowę o jego tors i przymknęłam oczy. Mimo tego co w nim widziałam, czułam się bezpiecznie. Był silny, wysoki i taki...opanowany?
-Miałaś czekać w samochodzie...-Mruknął niosący mnie chłopak. Poczułam zapach Faith. Lekko się uśmiechnęłam, a moja świadomość odpłynęła w nieznane. Zemdlałam.

*
Otworzyłam oczy, leżałam na ciemnej tapicerce. Położył mnie tak delikatnie, że tego nie poczułam.
Kiedy samochód ruszył z piskiem opon, jedna z postaci zaklaskała cicho w dłonie.
-Gratuluję, chłopcy-powiedziała ta sama osoba. W aucie było tyle... Nie umiem tego nazwać, oni w ogóle się nie pilnowali, a od napływających myśli rozbolała mnie głowa...Tak, jakby dzielili się między sobą wszystkimi uczuciami i emocjami...Wszyscy oprócz ciemnowłosego. Jego myśli pozostawały w ukryciu.
-Rzygać mi się chce tym waszym szczęściem.- Powiedział. Mnie także...
Przełamałam ostatnie zaklęcia i zwróciłam się do 'starej przyjaciółki'. Faith wyglądała na nieco spiętą.
-Kim oni, do cholery są?-Spróbowałam usiąść.
-Nie wstawaj jeszcze. Oni nic ci nie zrobią, są ze mną. - Zlustrowała mnie spojrzeniem złotych oczu.
-Cain...On...-Podniosłam się, mimo jej słów.
-Jest nieprzytomny. Za godzinę dojedziemy do Albany, tam porozmawiamy.
Żyje. To dobrze. Gdy nie będzie im potrzebny, pewnie go zabiją...Ale zaraz, co?
-Do Albany?-Przeciągnęłam się, zaskoczona.
-Tak. Prześpimy tam dwie noce i zdecydujemy co zrobić z Cain'em. Później dostarczymy cię do Niemych Gór. Cain obudzi się za kilkanaście godzin. Jad wampira znacznie spowolni jego regenerację. Przynajmniej na to liczymy...
-O to nie musisz się martwić, wilczyco- wtrącił się jeden z wampirzych wybawicieli.- I tak powinien mi dziękować, że nie zafundowałem mu większej dawki jadu. Ta szuja nie zasługuje na litość. Kiedy już dojedziemy, z chęcią dam mu najokrutniejszą śmierć, jaką może sobie wyobrazić. Nie lubię jak źle traktuje się kobiety, nawet jeśli są wilkołakami.
-Nie możesz go zabić, przykro mi...- Chłopak rzucił mi pytające spojrzenie, jednocześnie kierując samochodem. -Nie ty dałeś mu życie, więc nie ty mu je odbierzesz.
Wierzę w to, co powiedziałam, choć raz sama złamałam tę zasadę, ale to co innego. Ja nad sobą nie panowałam. Spojrzał na mnie po raz ostatni, ale nie mogłam z tego spojrzenia nic wywnioskować. Dziewczyny z przodu rozmawiały między sobą o czymś błahym. Dojechaliśmy na miejsce. Faith zaprowadziła mnie do łazienki i podała czyste ubrania. Złapałam ją za nadgarstek i wciągnęłam do pomieszczenia. Zamknęłam drzwi.
-Faith, co tu się dzieje? Od kiedy bratasz się z wampirami i skąd wiedziałaś, że jestem w Arkadii?A najważniejsze, co Ci strzeliło do głowy, żeby mnie ratować? Przecież mogło być ich więcej, mogli złapać też Ciebie, Faith...Nie wybaczyłabym sobie gdyby złapano was z mojego powodu. Ratowanie mnie ściągnęło na was wszystkich Radę!-Nie wiem kiedy wybuchnęłam płaczem, a Faith przytuliła mnie do siebie jak starsza siostra. Po tym wszystkim, co jej zrobiłam...Razem z Renem.

(Faith, wytłumaczysz mi to wszystko.?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz