niedziela, 11 maja 2014

(Wataha Ognia) od Macabre

Większą cześć drogi szliśmy w milczeniu, tylko na początku zamieniliśmy z Renem parę słów. Nie miało sensu zastanawiać się głośno czego możemy się spodziewać po naszych ojcach podczas tego spotkania. Najchętniej od razu przypierdoliłbym Alexiusowi, ale to prawdopodobnie wywołałoby tylko niepotrzebne zamieszanie. Większość twierdzi, że nie ma stuprocentowej pewności czego oni tu właściwie chcą i należy się tego najpierw dowiedzieć. Ja uważam, że to tylko niepotrzebna formalność. Do walki dojdzie na pewno, a kto będzie miał przewagę zależy od tego kto pierwszy przystąpi do ataku. Wygląda na to, że nam to nie grozi.
- Poważnie chcesz z nimi gadać? - zwróciłem się do Rena - Albo zadam inne pytanie: MYŚLISZ, ŻE ONI BĘDĄ CHCIELI Z NAMI GADAĆ?
Ren skrzywił się i wzruszył ramionami.
Westchnąłem. Odrzuciłem głowę w tył i przyglądałem się księżycowi. Gdyby nie jego blade światło tej nocy byłoby kompletnie ciemno. Na niebie nie było ani jednej gwiazdy, tylko srebrna tarcza księżyca.
Znajomy zapach sprawił, że gwałtownie się zatrzymaliśmy. Jeszcze nikogo nie widzieliśmy, ale na mojej twarzy już pojawił się grymas, którego nie zamierzałem zmieniać. Twarz Rena pozostała kamienna. Obserwowaliśmy ciemność przed nami. Początkowo czekaliśmy w napięciu, które jednak zaczęło ustępować zniecierpliwieniu.
- Ile mamy tu jeszcze czekać, do cholery?! - po 40 minutach byłem naprawdę sfrustrowany. Obróciłem się z zamiarem przeszukania lasu, ale zdążyłem postawić tylko parę kroków.
- Nie przypuszczałem, że aż tak się stęsknisz.
Znieruchomiałem słysząc znajomy, wiecznie zimny głos.
- Za tobą zawsze - odwracając się postarałem się żeby moja twarz wyrażała wszystkie przekleństwa jakimi miałem ochotę obdarzyć teraz mojego ojca.
"Daruj sobie teatrzyk" usłyszałem w głowie głos Rena.
"Chyba straciłeś rozum jeśli myślisz, że po tym jak mnie tu wyciągnąłeś będę się jeszcze powstrzymywał" odpowiedziałem mu.
Rozejrzałem się dookoła. Rozpoznawałem ludzi, którzy powoli wyłaniali się z ciemności. Byli to wyżsi członkowie Rady - Marcjusz, Aaron, Avenal i oczywiście Cain i Alexius. Były wśród nich też takie wypierdki jak Sullivan albo Lar - kolejna osoba, której wolałbym nigdy nie poznać i wzajemnie. Większość obecnych była wojownikami albo łowcami - Ivan, Luc, Rose. Najbardziej z tyłu trzymali się posiadacze "najciekawszych" umiejętności: Sylvia, która była czarownicą, wyrocznia Rady - Sahir, terrorystka Musa i Kay - jeszcze bardzo młody syn jednego z członków Rady, zajmujący się głównie dostarczaniem obiektów badań. Ciekawe czemu go nie lubię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz