East od zawsze był samolubny, beznadziejnie idiotyczny i beztroski. Prawda jest taka, że przez 15 lat, kiedy go nie było, pomyślałem o nim tylko dokładnie trzy razy. Pierwszy raz, kiedy zginął South. Zastanawiałem się wtedy jak to przyjmie i przede wszystkim jak mu to powiem...Drugi raz, kiedy nie zjawił się nawet na jego pierdolony pogrzeb, świetnie bawiąc się z modelkami z Los Angeles, a trzeci raz, już po wszystkim, gdy miałem ochotę wykluczyć go z rodziny.
Nigdy nie zapomnę tego jak zachował się po śmierci South'a. Miał w dupie rodziców, braci i wszystko, co było nieprzyjemne. Zawsze uciekał przed problemami. Zawsze był tylko dzieciakiem, który łamał zasady. A teraz wraca sobie po 15 latach, jak gdyby nigdy nic i chce z powrotem być naszym kochającym braciszkiem.
Nie sądziłem, że wzbudzi we mnie aż taką złość i irytację...Z reguły dobrze udaje mi się ukrywać wszelkie uczucia i emocje, ale tym razem było wyjątkowo ciężko. Zwłaszcza, gdy musiałem oglądać jego śliczną, uśmiechniętą i beztroską buźkę. Nie mogłem się wprost powstrzymać przed głośnym wyrażeniem mojej niechęci, całkowicie go ignorując.
- Jak chcesz, North, to możemy udać, że mnie tu nie ma i pójdę.- East wskazał palcem za siebie.- Nie ma problemu, naprawdę.
Zacisnąłem szczęki, nie dając po sobie poznać, że wyprowadził mnie z równowagi i zachowując całkowicie obojętny wyraz twarzy, uniosłem brew.
-Nie trudź się. Ja pójdę.-Powiedziałem i odwróciłem się, rzucając mu beznamiętne spojrzenie. Po drodze złapałem jeszcze Meg za ramię, dając znak, że ma iść ze mną.
Jej towarzystwo może okazać się irytujące, ale muszę skupić się na czymś innym, żeby nie rozwalić bratu gęby.
Poszła za mną bez większego oporu. Myślę, że nawet się ucieszyła, że też mogła opuścić ten cały cyrk.
Reszta gapia się na nas z mieszanymi reakcjami, które szczerze mówiąc gówno mnie obchodziły. Mimo wszystko, kiedy już znaleźliśmy się poza zasięgiem ich wzroku, trochę mi ulżyło. Pomagała też obecność Meg, której chyba też nie za bardzo przypadł do gustu mój młodszy braciszek.
Muszę nad sobą popracować. Wspomnienia zawsze sprawiają, że tracę nad sobą panowanie, a to coś, co nie powinno się dziać. Jeszcze kiedyś niechcący wypieprzę brata z rodziny, a to byłaby już przesada. Matka by mnie zabiła. Ojciec tym bardziej...East to ich pieprzony pupilek. To ja zawsze sprawiałem najwięcej problemów...A teraz na ich i moje nieszczęście jestem głową młodszego pokolenia. Nigdy nie chciałem tego pierdolonego zaszczytu. To miał być South...Nie ja.
Wciągnąłem Megan do swojej sypialni i zamknąłem za nami drzwi. Uderzyło mnie, że nie było mnie tam już prawie miesiąc. Mimo wszystko nic się nie zmieniło. Ogromne łóżko, żyrandol, ciężkie mahoniowe meble, lampy w starym stylu, biblioteczka, biurko...-wszystko tak jak zostawiłem.
-Czysto jak na faceta- stwierdziła Meg, oceniając pokój.
-Mamy sprzątaczkę- Uśmiechnąłem się ironicznie i obróciłem się tak, żeby znaleźć się dokładnie naprzeciwko niej.- Pomyślałem, że chciałabyś obejrzeć moją sypialnię.
-Bardzo trafnie.-Uśmiechnęła się znacząco.
Nie potrzebowałem drugiego zaproszenia. Wpiłem usta w jej wargi i zacząłem ją namiętnie całować, dostając w zamian to samo. Tego właśnie potrzebowałem. Meg była idealna w każdym calu i nie dająca wytchnienia. Lepsza od alkoholu, narkotyków czy czegokolwiek innego. Przy niej mogłem przestać myśleć. Z Meg liczyła się tylko przyjemność.
Wsunęła ręce pod moją koszulkę i ocierając się o mnie, popchnęła mnie na łóżko.
-Dzisiaj skończymy to, co zaczęliśmy ostatnio.-Wyszeptała mi do ucha, skubiąc zębami moją szyję i bez żadnego ostrzeżenia wbiła w nią zęby. Jęknąłem, zmieniając pozycję, by zrobić z nią to samo.
-Jeśli nie wywiniesz znów jakiegoś numeru.-Powiedziałem ostrzegawczo.
-Obiecuję, Northy. Dziś będę grzeczna.-Zamruczała.-Tak?
-Tak.-Pocałowałem ją mocno w usta i jednym ruchem zrzuciłem z siebie koszulkę.-Bez ubrań wyglądasz dużo lepiej.
Meg uśmiechnęła się lubieżnie i w zmysłowym tempie zsunęła z siebie sukienkę.
-Lepiej?-Uniosła brew.
-O wiele lepiej.-Uśmiechnąłem się chytrze i zacząłem wędrówkę ustami po jej nagim, gładkim brzuchu.
(Meg?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz