piątek, 4 lipca 2014

od Anny

-A tak właściwie... Czy ty mu nie miałaś dokopać?- Meg zmarszczyła brwi, kiedy wsiadłyśmy do samochodu.
-Och, Meg...Moja słodka Meg, nie wiesz jak dobrze dać komuś nauczkę.- Uśmiechnęłam się do niej- Z North'em trzeba inaczej. Jego mózg nie przyswoi sobie tego tak, jak powinien... A powinien nigdy tego nie zapomnieć- powiedziałam tajemniczo.
-Aha- Meg wzruszyłam ramionami i skupiła się na drodze. North nieźle wytrącił ją z równowagi.
-A tak właściwie czemu nie lubisz Cassie? Jest jest fajna. - Uniosłam brew.
-Jest tępa! I słaba... A do tego zawsze była traktowana ulgowo. Żyje z wampirami i wampirem chciałaby być, to niech będzie też karana i traktowana jak wampir, a nie porcelanowa lalka.- Odpowiedziała zirytowanym głosem.
-Jesteś niemożliwe o nią zazdrosna, Meg- przewróciłam oczami.
-Kochałaś kiedyś North'a? Nie. Więc nie wiesz jak to jest. Kiedyś był inny... Otwarty, pełen życia i taki nieskomplikowany...Zanim umarł South... Potem uratował ciebie... Potem o mało się nie pozabijaliście... O co wy się wtedy kłóciliście?
-Nieważne- odpowiedziałam, chcąc jak najszybciej zmienić temat.
-Ważne!- Naciskała. Nie wytrzymałam 
-Nie twoja sprawa, do jasnej cholery! Nie wtykaj nosa w nie swoje sprawy, Meg, bo ci go utną!
-Co się wtedy stało, że żadne z was nie chce o tym gadać?-Prawie krzyknęła.
-Nieważne!- Oparłam głowę o szybę. Meg westchnęła z irytacją, ale dała spokój.
- Mam nadzieję że uratowałeś Cassie. Pozdrowię twoich przyjaciół z Niemych Gór. - Wysłałam wiadomość do North'a.
- Anna, nie rób nic głupiego- Odpowiedział lekko znudzonym głosem.
-Och, nie martw się... najpierw zajmę się nimi , a potem twoją kochaną rodzinką... Do zobaczenia, North.
-Anna! Jeśli zrobisz coś mojemu rodzeństwu... Przysięgam, że osobiście cię zabiję.
-Właśnie na to czekam, skarbie.-Wiedziałam że to jak go nazwałam jeszcze bardziej go wkurwi i wyłączyłam się.
-Anna- Meg mnie obudziła- Zaraz będziemy w Niemych Górach.
Posłałam jej radosny uśmiech.
-Fajnie- powiedziałam.
Wysiadłyśmy z samochodu. Prawie od razu zobaczyłam moich przyjaciół w towarzystwie wilków.
-A te to kto?- pierwszy zauważył mnie jakiś ciemnowłosy, wysoki chłopak który wyglądał na groźnego.
-Twój kolejny problem.- Powiedziała cicho Lily stojąca trochę w cieniu.-Witaj, Anna.
Uśmiechnęłam się do niej.
-Cześć. Dobrze to ujęłaś, Lily... Powiedziałabym, że za dobrze. Ale niestety nie przyjechałam się z wami bić... Ani wam pomagać.
West zmarszczył brwi. Prawą ręką obejmował Lily za ramię.
-Nie chcesz ich pozabijać?- zapytał.
-Chcę zabić. Tylko jednego... Gdzie jest ten cały wielki Ivalio?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz