Pociągnąłem ostrożnie nosem. Ciągle wyczuwałem słodki zapach
uciekającej przede mną modelki. Nastraszyłem ją na gali, a teraz ta w panice
wysiadła z samolotu, tłumacząc coś rwącym się głosem swoim ochroniarzom. Z
zadowoleniem przysłuchiwałem się jej relacjom, stojąc pod jedną ze ścian
poczekalni. Wszystko doskonale stąd widziałem i słyszałem. Nigdy jeszcze nie
czułem aż tak pięknego zapachu… Coś jak hibiskus z nutką marakuji i mango. Taki
piękny, egzotyczny zapach.
- Mówię wam przecież, że ten mężczyzna jest terrorystą! Sam
mi powiedział, że coś mi zrobi, jak zaraz nie zacznę uciekać! Zagroził mi
śmiercią mojej małej Wendy!- Kobieta chyba naprawdę wzięła sobie do serca słowa
mojej groźby. Bawiło mnie to, ale skryłem swój uśmiech w cieniu kaptura
skórzanej kurtki.
-Ależ proszę się uspokoić, na pewno pani nie tknie. Sama
pani się przed 10 minutami upewniała, że u pańskiej córki wszystko jest w jak
najlepszym porządku.- Jeden z ochroniarzy ściętych na zero, ubrany w granatowy
garnitur podszedł do tej sprawy bardzo racjonalnie. Najwidoczniej nie pierwszy
raz ta damulka wpadła w histerię. Czas pobawić się z nią dalej.
Leniwym, kocim ruchem wyciągnąłem z kieszeni spodni telefon
i wpisałem numer, który z taką swobodą opalona Daniela podała jednemu z
kelnerów.
Przysunąłem komórkę do ucha, wiedząc że nikt mnie tu nie
zauważy. Stałem za daleko, by ci ludzie o tak marnym wzroku mnie dostrzegli.
Usłyszałem trzy sygnały, a potem rwący się głos.
-H-halo? Z tej strony…
-Tak, wiem, Danielo.- Wypowiedziałem te słowa z prawdziwą
satysfakcją, widząc jak na jej pięknej, sercowatej twarzyczce maluje się szok.-
Rozpoznałaś mój głos, Danielo?- Spytałem cicho. Już nie mogłem doczekać się smaku
jej krwi. Ale wszystko powoli. Wtedy to polowanko będzie bardziej
satysfakcjonujące.- Odpowiedz mi grzecznie „tak” i udawaj, że rozmawiasz ze
znajomym. Chyba ci zależy na życiu córki? Twoja mała Wendy teraz tak słodko
śpiiii.- Przeciągnąłem ostatnią samogłoskę, łżąc jak z nut. Uwielbiam to uczucie.
-Tak, witaj, Tommy. Tak, wszystko gra, rozumiem.- Kobieta
zaczęła wymawiać słowa w nerwowym pośpiechu. Cieszyła mnie jej uległość.
-Pozbądź się jakoś swojej ochrony, chcę cię zobaczyć samą w
Twoim domu. Będę czekał i nie zawiedź mnie, bo twoja mała pociecha ucierpi…
-O-oczywiście. Już nie mogę się doczekać, Tom.
Rozłączyłem się,
patrząc jeszcze przez kilka chwil kobieta stoi nieruchomo w miejscu.
- Coś się stało?- Jeden z otaczających kobietę mężczyzn
zadał zdawkowe pytanie.
- Nie, tylko … Źle się poczułam. Moglibyście mnie odwieźć do
domu? Chyba muszę się położyć…
Dalej nie słuchałem.
Wiedziałem już to, co chciałem wiedzieć. Ona wykona swoje zadanie. Przyjdzie do
mnie. A teraz musiałem się pośpieszyć, by zdążyć do jej domu wcześniej przed
nią.
Zgrabnym, kocim
ruchem odepchnąłem się od ściany i wyszedłem z budynku, kierując się ku lasowi,
gdzie pomknąłem swoim wampirzym tempem prosto przed siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz