sobota, 12 lipca 2014

Opowiadanie gościnne od Danieli

 Bruno i Dante- moi ochroniarze- z niechęcią zostawili mnie samą. W końcu mój ukochany mąż kazał im mnie pilnować za cenę śmierci. Siedziałam przez dłuższą chwilę w samochodzie koloru kanarkowego, moim prezencie na Wielkanoc od Marc'a. Wzięłam swoją torebkę z fotelu obok i trzaskając drzwiami wysiadłam z auta. To wszystko było takie abstrakcyjne! Dlaczego ten mężczyzna chciał zrobić krzywdę mojej rodzinie? Jeśli chodziło tylko o pieniądze to mogłam być spokojna. Mój mąż zapłaci każdą cenę, by odzyskać naszą córeczkę. Tak bardzo się bałam o Wendy! I jeszcze Marc nie odbierał telefonu, bo zawsze najważniejsza była ta jego praca! Na szczęście zawsze nam to jakoś wynagradzał. Może znowu się wybierzemy na Hawaje? Będę musiała wybrać się do sklepu po nowy strój do pływania. Ten z przed miesiąca już całkowicie mi się znudził.
 Szłam w stronę domu, stukając głośno swoimi szpilkami. Owinęłam się mocniej beżowym sweterkiem i otworzyłam drzwi wejściowe. Może to wszystko jest tylko złym snem i tak naprawdę Wendy śpi sobie teraz w różowym pokoiku?
- Witaj, Danielo.- Usłyszałam cichy, melodyjny i hipnotyzujący głos. Wszędzie bym go rozpoznałam. Zatrzymałam się gwałtownie w progu, wpatrując się w szoku w dwoje czerwonych oczu, które było widać w ciemnościach. Kim on do jasnej anielki był? A następnie zalała mnie fala ulgi. Wszystko bym dla tego głosu zrobiła. Tak bardzo mnie do tego przystojniaka ciągnęło. Wątpliwości zniknęły jak ręką odjął.
 Coś pstryknęło i hol zalało światło. Oślepiło mnie to na pewien czas.
-Mamusia! Wróciłaś, patrz kto nas odwiedził! Wujek pił ze mną herbatkę!- Te słowa wypowiedziane tym jakże ukochanym głosikiem, dziabnęły mnie prosto w serce. Nie. To nie może być prawda. On na prawdę mógł coś zrobić mojemu skarbowi!
 Wendy stała obok bruneta i trzymała go za rękę jakby nigdy nic. Zatrząsł mną gniew. Znowu spojrzałam w te czerwone oczy i wtedy wszystko zniknęło. Nie wiedziałam co chciałam powiedzieć. Było to już takie nieważne.
- Danielo, zechcesz ze mną pobyć na osobności?- Spytał dziwnym głosem. Takim zadowolonym, ale jedyne  co mogłam zrobić to pokiwać wolno głową.- Musimy coś ... obgadać.- Powiedział, by następnie zwrócić się do mojej córeczki.- Wendy, przywitaj się ładnie z mamusią i pójdź spać. To są sprawy dorosłych.
 Znowu dziwnie się poczułam. Jakbym wiedziała, że za raz stanie się coś złego. Jakże dobrze, że nie chciał niczego od mojego skarbuszka! Będzie bezpieczna. Chociaż tyle. Poczułam wielką ulgę i spokój, który został zachwiany, gdy Wendy do mnie podeszła.
- Cześć, mamusiu, to ja już idę spać! Dobranoc!- Córeczka przytuliła mi się do nogi i odwróciła się pędząc do pokoju.- Miłej nocy, wujku!- Rzuciła i wbiegła wesoło po schodach.
 Ciągle nie mogłam się odezwać. Nawet gdy czerwonooki do mnie podszedł i dotknął palcem mojej szyi. Czułam się jak zwierzę, które zaraz ma umrzeć, a mimo to, nie może zebrać się w sobie i zacząć uciekać. Jak ja się bałam tego osobnika! A jednocześnie, tak nie chciałam go zawieść...
- Chodźmy do salonu. Tam będzie mi przyjemniej.- Chłopak ruszył do wspomnianego wcześniej pokoju, a ja automatycznie ruszyłam za nim.
 Dlaczego tylko jemu?
 Drzwi za nami zamknęły się z cichym trzaskiem. Zostałam brutalnie popchnięta na kanapę i poczułam ból. On mnie ugryzł. Ugryzł mnie w szyję! I ... wszystko zniknęło. Zatopiłam się w otępieniu. Już nic dla mnie nie istniało.

( East? )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz