Zmierzyłem okolice ciemnymi oczami, i nie znajdując zagrożenia, bezszelestnie wdrapałem się po winorośli na balkon, który wyglądał jakby został wyciągnięty gdzieś z czasów baroku. Ten przepych drażnił moje zmysły. Bogaci ludzie mają dziwne pomysły.
Odsunąłem uchylone drzwi, które ujrzałem stojąc na dole i znalazłem się w dziecięcym pokoiku. Różowe ściany, zwieszający się z sufitu żyrandol z podoczepianymi motylkami. Białe szafki z książeczkami i poustawianymi zdjęciami. Na podłodze puchaty dywan ze stoliczkiem, na którym były poustawiane małe filiżanki na talerzykach. Czyżby dziewczynka piła herbatkę ze swoimi lalkami, które siedziały na plastikowych krzesłach ze sztucznymi uśmiechami na twarzy? Zdziwiony tym zachowaniem uniosłem ku górze jedną z brwi.
Mój wzrok przyciągnęło łóżeczko z baldachimem. Mała Wendy najwidoczniej była rozpieszczana do granic możliwości. Aż mdliło.
Podszedłem do dziewczynki i się nad nią pochyliłem. Niemalże z niesmakiem odskoczyłem, czując jak zbiera mi się na wymioty. Mała pachniała wilkiem i czymś jeszcze. Przez dłuższą chwilę się krzywiłem, wpatrując się w Wendy. Tak. Pachniała piżmem i czymś jeszcze. Jakby siarką? Obrzydlistwo. Dlaczego więc jej matka tak mnie przyciągała? Co tu jest grane?
- Tatuś?- Cichy, piskliwy i zaspany głosik przedarł ciszę. Dziewczynka patrzyła na mnie dużymi oczami z całkowicie niewinną miną.
- Nie jestem twoim tatą, mała. Czekam na Danielę.- Powiedziałem jej życzliwie, choć jej zapach dalej niemalże wyciskał mi łzy z oczu. Wziąłem kilka głębszych wdechów, by dojść do siebie.
-O. Czekasz na mamusię? To mamusia dzisiaj wraca?- Mała podniosła się, wpatrując się we mnie, jakbym był cudem natury.- Ale pan piękny! Na pewno jest pan przyjacielem Mamusi, prawda?- Jej błękitne oczka niemalże błyszczały z emocji. Zdziwiło mnie to. Nie czuła się ani trochę zagrożona? Choć z takim zapachem to może faktycznie nie musiała się niczego bać.
- Można tak powiedzieć.- Wymusiłem na sobie olśniewający uśmiech, który od razu zdobył serce brunetki.
- A gdzie moja gościnność!- Wendy zerwała się z różowego łóżeczka i w długiej, nocnej koszuli, koloru oczywiście różowego podbiegła do stoliczka z filiżankami.- Chce pan herbatki? I jestem Wendy!- Rzuciła wesoło.
-Miło mi cię poznać i ... podziękuję za tę herbatkę.- Że niby ja miałbym z małą pić powietrze? Moi bracia umarliby ze śmiechu.
Wolno oddychałem przez usta, by nie musieć wdychać tej cuchnącej woni. Dlaczego ta dziewczynka pachnie wilkiem? Czyżbym natrafił na pół likantropa?
- Na pewno pan nie chce?- Mała rzuciła mi rozbrajające, słodkie, proszące spojrzenie wielkich oczu.- A ja chciałam panu się pochwalić, czego się nauczyłam! Tatuś bardzo mnie za to chwalił... Prooszę!
-Skoro musisz...
-Dziękuję, wujku!- Mała podbiegła do mnie i przytuliła mi się do nogi, na co zareagowałem znieruchomieniem. Ona naprawdę się nie boi głodnego wampira? I awansowałem na wujka cuchnącej dziewki, cudownie wręcz.
-A teraz patrz!- Powiedziała rozkazującym tonem głosu, co w jej wykonaniu było dosyć słodkie. Wyciągnęła drobną rączkę w kierunku stoliczka. Zdziwiło mnie to.
Podniosłem do góry obie brwi, zapominając na chwilę o ludzkim odruchu- oddychaniu.
Filiżanka podniosła się do góry, lekko wirując wzdłuż własnej osi. Dzbanek, dotąd pusty, także się podniósł i zawisnął nad obracającą się porcelanową powierzchnią. Przechylił się i z wnętrza dzbanka wylała się herbata. Spojrzałem na skupione dziecko.
Nie wierzę. Ta mała jest ... czarownicą
Wendy (Pół-wilk) 7-letnia czarodziejka, córka Danieli i Marcjusza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz