piątek, 25 lipca 2014

Od East'a

-East?!
 Gdy do moich uszu doszedł znajomy głos, przebijający się przez ten zgiełk zapachów uniosłem się z leżaka i spojrzałem na drzwi. Podniosłem do góry ciemne okulary i  uśmiechnąłem się drapieżnie. W pierwszym odruchu chciałem przypaść do brata i go przytulić, porozmawiać i w ogóle, a w drugim ... Poczułem się lekko zagrożony. Zamarłem w bezruchu na swoim miejscu. Co tu robią dziewczyny? Od kiedy z nimi ... ?
 Przejechałem po każdym z nich wzrokiem. Nadal zachowałem bezpieczną odległość, a więc nie ruszałem się z miejsca. Muszę przyznać, że na mój widok każdy zareagował inaczej.
 Na twarzy West'a widać było szeroki uśmiech, a w oczach dostrzegłem to braterskie ciepło.
 Na twarzy jego, hmm...dziewczyny? malowała się raczej przyjacielskość i ciekawość.
 Dwie pozostałe dziewczyny były czujne i tak, jak ja, spięte i gotowe do ataku.
 Chyba największy ból sprawił mi North. Był całkowicie obojętny. Chyba dla niego równie dobrze mogłem nie istnieć. No, ale cóż, miałem się przez to załamać? No nie sądzę.
 Zdziwił mnie jeszcze jeden fakt. Po jaką cholerę ciągali ze sobą ludzką dziewczynę? Jakiś pupilek? Rodzaj domowego zwierzaka? A może niektórzy byli zbyt leniwi i trzymali ze sobą pojemnik z krwią tak na wszelki wypadek?
- East? A ci co? Aż tak się zmieniliśmy, że nas nie poznajesz?- West uniósł obie brwi do góry z rozbawieniem. Najwidoczniej dla niego nadal byłem małym dzieckiem.
 Do moich uszu doszło ciche prychnięcie. Nie mogłem jednak zadecydować czy wydał je mój najstarszy brat, czy ta "ruda" za nim. Choć w gruncie rzeczy bardziej miała włosy koloru brązowego.
 W końcu zgrabnym, kocim ruchem wstałem z leżaka i podszedłem do nich. Ciągle w głowie układałem sobie ewentualny plan ucieczki. Wiedziałem, że North mógł chcieć mnie wypędzić. Może tego nie zrobi, ale  było to w gruncie rzeczy możliwe.
 Gotowy do odwrotu odchyliłem szklane drzwi i wszedłem do środka.
-No nie przesadzaj. Nadal wyglądasz jak ta góra mięsa i tak samo jedziesz.- Rzuciłem z uśmieszkiem na ustach, rzucając bratu ciepłe spojrzenie.
 West się roześmiał, od razu rozładowując całą atmosferę. Nie wiadomo kiedy znalazłem się w jego objęciach.
-Och, East, East, ty za to też się nie zmieniłeś. Ciągle z ciebie taki sam dzieciak, jak kiedyś.- W jego głosie nie było żadnych odpychających nutek. To mnie w pewien sposób zrelaksowało, co przypłaciłem atakiem czochrania.
- Jezuu, West, aż tak się stęskniłeś?- Wyrwałem się z jego objęć i stanąłem po szklaną ścianą.- Może byś tak przedstawił mnie reszcie?- Rzuciłem spojrzenie North'owi, ale nie byłem pewien czy akurat on odpowie na moje pytanie.- No Lily jeszcze poznaję, Meg też, ale reszty nie za bardzo. Zresztą co się stało, że się złączyliście?- Tego byłem naprawdę ciekaw. Gdy znowu spojrzałem na North'a starłem się z blokiem prawdziwej pogardy i chłodu. Poczułem jak dreszcz przechodzi mi po kręgosłupie, a niedawno postanowiona chęć ponownego dołączenia do rodziny stała się jakaś taka ... nierealna. Czy mogłem znowu spokojnie nazywać ich rodziną, skoro "głowa" rodu najwidoczniej mnie nie chciała? Wprawdzie to się nie zmieniło przez te 15 lat, ale miał mi najwidoczniej coś za złe. I to dużo tych "cosiów" musiało się uzbierać skoro tak otwarcie pokazywał mi swą wrogość.
 Zmrużyłem oczy, czując nagłą potrzebę znalezienia się w Los Angeles, gdzie znowu mógłbym bez skrępowania zabijać.
 Zauważyłem, że dziewczęta też już obserwują North'a, ta ... przekąska także.
- Jak chcesz, North, to możemy udać, że mnie tu nie ma i pójdę.- Wskazałem kciukiem za siebie.- Nie ma problemu, naprawdę.
 I że czuję się zraniony. Głupie uczucia. No shit. I czemu akurat Wendy musiała mnie tak uczuciowo napalić na powrót do domu? Kurwa. Upokorzenie poziom hard. Ja, wielce wielmożny panicz East z rodu jakiegoś tam, pytam własnego brata, choć nie otwarcie, czy nie uważa mnie już za członka rodziny i czy mam spadać. Och jasne, taa, nie było cię 15 lat, to o tobie zapomnieliśmy, a teraz kundlu spadaj na ulicę z której tak łaskawie do nas wróciłeś. Aż na łzy szczęścia mi się zbiera.
( North?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz