niedziela, 5 stycznia 2014

(Wataha Ziemi) od Nivry

Wstał nowy dzień. Nad Niemymi Górami słońce zaczęło już rzucać nieśmiałe błyski. Zaraz po przebudzeniu wyszłam z jaskini zaczerpnąć świeżego powietrza. Stałam wpatrując się w zachwycie na otaczający mnie krajobraz. Myślałam o niezwykłym, poprzednim dniu, który przyniósł tyle wspaniałych niespodzianek. Cały dzień Faith oprowadzała mnie po moim terytorium, opowiadała mi o życiu w Arkadii i nakazała odszukać mi swoją jaskinię. Wybrałam jedną z nich, która była dość duża i przytulna. Fai pomogła mi się urządzić i w końcu poczułam się jak we własnym domu. Alfa Wody z uśmiechem śledziła moje poczynania, śmiała się w odpowiedzi na mój zachwyt niezwykłą krainą. Wreszcie zostawiła mnie samą, bym mogła jak powiedziała "pobyć chwilę sama w nowym miejscu". I tak byłam TU już od wczoraj i wciąż nie mogłam się nacieszyć moim domem. Stałam teraz zanurzona po łydki w białym puchu i wsłuchiwałam się w panującą obok mnie ciszę. Nagle usłyszałam wycie wilków i zobaczyłam jedną z watah dzikich wilków, biegnącą w szalonym tempie za swoją ofiarą. Czym prędzej cofnęłam się do jaskini, bo jedyne, co dzisiaj nie było mi potrzebne to szukanie nowych kłopotów. Zobaczyłam jak uciekający wilk w desperackiej próbie skacze na lód i wpada do rzeki. Szybko zamieniłam się w wilka i pobiegłam w to miejsce. Pochyliłam się nad leżącą na brzegu dziewczyną. Widocznie ostatnią rzeczą, którą zrobiła było przywrócenie swojej ludzkiej postaci. Nieprzytomną wzięłam na grzbiet i zabrałam do mojej jaskini. Pod wpływem ciepła ciemnowłosa nieznajoma wkrótce doszła do siebie.
- Kim jesteś? - To były pierwsze słowa jakie zdołała wymówić.
- Jestem Nivra, Alfa Ziemi, a ty?
- Nazywam się Łucja, ale możesz mówić na mnie Lucy.
Dziewczyna wydała mi się bardzo sympatyczna. Postanowiłam nawiązać z nią bliższą znajomość. Od jakiegoś czasu nie miałam z kim porozmawiać.
- Oprowadzę cię po terytorium mojej watahy.
Przyjęła moją propozycję z uśmiechem. Miałam wrażenie, że mijały godziny, a my wciąż przechadzamy się, rozmawiając. Polubiłam "nową" bardzo szybko. Bawiły mnie trochę jej pytania dotyczące mojej watahy, podobała mi się jej pewność siebie i trochę marzycielska dusza. Śmiałam się głośno i poczułam się tak dobrze w jej towarzystwie, jak nie czułam się od... rozstania z Irteą. Przeciągałam jak mogłam chwilę pożegnania, ale nie mogłam jej zatrzymywać. Musiała znaleźć sobie miejsce i przyzwyczaić się do nowego świata. Odchodząc, co chwilę odwracałam się, by pomachać jej lub jeszcze coś powiedzieć. Gdy jej sylwetka zniknęła oparłam się o drzewo i rozmyślałam o nowej ciemnowłosej przyjaciółce. Teraz przynajmniej nie będę musiała siedzieć sama w jaskini, a z wielką przyjemnością oddam jej jakąś grotę do spania. Nagle poczułam na sobie czyjś wzrok. Odwróciłam się i zobaczyłam twarz Faith, której jasne włosy rozwiewał chłodny wiatr.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz