piątek, 3 stycznia 2014

(Wataha Burzy) od Isabelli

Nie chciałam być nieuprzejma, ale miałam już plany na ten dzień. I nie miałam najmniejszego zamiaru siedzieć i ględzić. Postanowiłam wyprosić przybysza i zająć się urządzaniem mojej groty.
- Przepraszam Cię Demos, lecz miałam na dzisiaj inne plany.. mógłbyś? – byłam zdenerwowana, nie tak zostałam wychowana, lecz nie miałam innego wyboru.
- Nie ma sprawy. – i już go nie było.
Długo jeszcze zastanawiałam się jak urządzić swoją grotę, zdążyłam sprowadzić już wszystkie meble, ale sama nie dam rady ich poustawiać. Cóż muszę sobie jakoś radzić. Postanowiłam jednak się najpierw przewietrzyć. Świeże powietrze dobrze mi zrobi. Nie zdążyłam wyjść z jaskini, gdy natknęłam się na jakąś postać. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Hebi, albo Hoax, lecz nie. Ich rozpoznałabym od razu. To był ktoś obcy. Przestraszyłam się. Cóż nie byłam wykwalifikowana w walce zbyt dobrze. Zdjęłam z głowy kaptur, aby przyjrzeć mu się bliżej, ponieważ z nim na głowie nic nie widziałam.
- Kim jesteś?- Zapytałam z lekkim strachem.
- Spokojnie, mam na imię Ice. Jestem z Watahy Wody. A ty?- Zbliżył się do mnie o krok, uśmiechając się.
- Przestraszyłeś mnie-powiedziałam z wyrzutem.- Isabella.-Powiedziałam w końcu.
- Nie widziałem cię tu wcześniej.-Przekrzywił głowę, chyba po to aby lepiej mi się przyjrzeć.
- Dopiero dołączyłam. Właśnie próbowałam się jakoś urządzić.- Spojrzałam za siebie, gdzie znajdowała się moja grota.
- Pomogę ci.-spojrzałam na niego spode łba.- Jeśli chcesz, oczywiście.
- W sumie, to przydałaby mi się pomoc. Nie jestem zbyt silna. – ze wstydem się do tego przyznałam. Przyjrzałam się nowo poznanemu znajomemu, wydawał się być całkiem przystojny. Ale nie byłam do końca pewna czy w moim typie. Spojrzał z ukosa na dębowe meble i zaśmiał się cicho.
- Co racja to racja. Nie byłabyś w stanie tych mebli przenieść sama. I raczej o tym wiedziałaś. Hm.. dobrze, że wpadłem. – cieszyłam się w duchu, że nie będę musiała sama się z tym wszystkim trudzić, ale bym się umordowała. A on wydawał się być silny. Na pewno o wiele silniejszy ode mnie.
Gdy ustawił mi już prawie wszystkie meble i została jedynie kanapa. Antyk. Pomyślałam, że Ice jest może głodny zaproponowałam mu lunch. Ech..późną porą, ale ani ja, ani on go nie jedliśmy. Usiedliśmy. Jedliśmy i rozmawialiśmy.
- A jak się tu znalazłaś? – zapytał ni stąd ni zowąd.
- Ech..długa historia. – popatrzyłam na niego, a on kiwnął głową, abym mu ją opowiedziała. – W dniu kiedy zginął mój tata, i w dniu, w którym znienawidziłam własną matkę..- po policzku pociekła mi łza. – Obudziłam w sobie wilka. Wtedy po raz pierwszy się przemieniłam. Na oczach wszystkich. straży miejskiej, żołnierzy, lekarzy, sąsiadów, matki. Przeraziłam się. Uciekłam. – po policzku poleciało kilka kolejnych łez. – Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Byłam w szoku. Do tamtego wieczoru nie wiedziałam, że jestem wilkiem. Dowiedziałam się o tym w ten sam dzień, w którym moja mama zabiła mi ojca. Tak..zabiła. To ona podpaliła nasz dom. – rozpłakałam się już całkiem. Ale nie. Nie mogę płakać. Powtarzałam sobie w duchu „ Nie płacz. Damy nie płaczą ”. Ice poklepał mnie po ramieniu.
- Już w porządku. – był przerażony tym co mu w tej chwili powiedziałam.
- No i jak uciekłam – postanowiłam kontynuować. – to trafiłam tutaj. Błąkałam się, ale spotkałam Hebi. Przygarnęła mnie. Jest moją przyjaciółką. To ona się mną zaopiekowała, to ona wyciągnęła do mnie pomocną dłoń, kiedy tego potrzebowałam. Przerwałam, bo usłyszałam czyjeś kroki. Ice najwidoczniej też je usłyszał bo wstał.
- Cześć Hebi. – jej zapach rozpoznałabym wszędzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz