wtorek, 21 stycznia 2014

(Wataha Wody) od Faith

-Czy coś się stało? - Hoax przybrał poważną minę. Podeszłam bliżej, powoli ważąc każdy krok. Zatrzymałam się kilkanaście centymetrów przed jego twarzą, żeby móc lepiej mu się przyjrzeć. Wyglądał całkiem normalnie, poza tym, że połowa jego czarnych, niesfornych włosów była mokra.
-Nie zauważyłeś żadnych zmian w swoim samopoczuciu od wczoraj?
Zmrużył oczy.
-Nie. Myślałem, że to ty źle się czułaś?- Przekrzywił głowę i podniósł jedną brew, mierząc mnie wzrokiem.- Ale wiedzę, że chyba jest już lepiej...
-Tak...Przyszłam, bo znam powód mojej choroby.
Rzucił mi pytające spojrzenie.
-Jeleń miał zatrutą krew. Jedliśmy go RAZEM, więc trucizna może zadziałać też na ciebie.
-To niemożliwe. Czuję się świetnie.-Jego zdziwienie nie mogło być udawane.
Westchnęłam cicho i zrezygnowana spuściłam głowę.
-Nieważne. Być może miałeś szczęście, ale lepiej będzie jeśli na wszelki wypadek zjesz to-podałam mu garść ziół, którymi wyleczyła mnie Nivra.
-Niech będzie-schował roślinę do skórzanej sakiewki i wsunął dłonie w kieszenie spodni.
Stał tak przez chwilę, zastanawiając się nad tym co chce powiedzieć, aż wkońcu zdałam sobie sprawę z tego, że odległość między nami jest zdecydowanie za mała. Zrobiłam krok do tyłu i zaczęłam nerwowo bawić się swoim długim warkoczem.
-Chyba powinnam już iść..-odezwałam się słabo.-Muszę powiedzieć Nivrze, żeby zajęła się tą trucizną. Inaczej nie będziemy mieli co jeść.- Z każdym słowem oddalałam się o kolejny krok.
-Fakt...- Hoax wyglądał na lekko zdezorientowanego.- Spotkamy się jeszcze?- Uśmiechnął się łobuzersko.
-Pewnie tak.
-Później?- Od intensywnego spojrzenia jego złotych oczu zmiękły mi nogi. Tym razem na pewno nie byłam chora.
Przysięgam, że chciałam powiedzieć "nie".
-Przyjdź na moje tereny, pod wodospady.- Nie bardzo wyszło mi to moje "nie".
Nie czekałam na odpowiedź, bo doskonale wiedziałam, że tam będzie. Nie byłam tylko pewna,czy ja powinnam tam być razem z nim.

*

Oczywiście nie poszłam do Nivry. Planowałam zrobić to dopiero następnego dnia, kiedy będę mogła normalnie myśleć. Zamiast tego chodziłam bez sensu po lesie, próbując ogarnąć swoje uczucia. Nie potrzebowałam znać zdania Alfy Ziemi, żeby wiedzieć, że nie powinnam spotykać się z Hoax'em. Ale jak miałam wytłumaczyć to, że serce biło mi mocniej na widok dwóch różnych chłopaków?! Wybór powinien być prosty. Moim przeznaczeniem było życie z Renem i nie było sensu go zmieniać. Wiedziałam, co musze zrobić. Pod wodospady dotarłam po zmroku, z oddali widząc czekającego na mnie Hoax'a, który rzucał kamienie do lazurowej wody, podświetlonej przez księżyc. Na mój widok podniósł głowę.
-Myślałem, że już nie przyjdziesz...-zaczął, ale uciszyłam go gestem dłoni. Usiadłam obok niego na skale i wzięłam głęboki wdech. Nawet nie miał pojęcia jak bardzo nie chciałam tego, co miałam powiedzieć.
-Hoax...Przyszłam, bo chciałam ci powiedzieć, że nie możemy tego dalej ciągnąć.
-Stało się coś?- dotknął mojego ramienia.
-Pamiętasz jak zaczęłam mówić ci o Renie? To jest bardziej skomplikowane niż myślisz.- ciągnęłam jak w transie, wpatrzona w spokojną taflę wody.- Za kilka miesięcy mam zostać jego partnerką. Połączymy nasze watahy w jedną potężniejszą i będziemy jej wspólnie przewodzić jako Alfy.-wyrzuciłam.
-Chcesz mi powiedzieć, że ty...-zaczął.
-Wychodzę za mąż.-Dokończyłam, nie spuszczając oczu z wody.-Nie możemy dłużej się ze sobą widywać. Pomiędzy nami coś jest..To coś więcej niż przyjaźń i dlatego muszę to przerwać, rozumiesz?
-Nie. Nie potrafisz nawet na mnie spojrzeć!- wrzasnął. Zacisnęłam powieki czując napływające mi do oczu łzy.- Popatrz na mnie!- pociągnął mnie za brodę, zmuszając do spojrzenia sobie w oczy. Było w nich zdecydowanie za dużo wściekłości.
-To jest mój obowiązek, Hoax. To co do ciebie czuję nie ma większego znaczenia.
-Ale dla mnie ma- syknął, zbliżając swoją twarz do mojej.- Chcesz wyjść za tego kretyna?!
-Nie mów tak o nim. Ren jest dla mnie ważny.- Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza .
-Świetnie!- puścił mnie.- Jeśli tego właśnie chcesz. Myślałem, że między nami może coś być, ale widocznie się myliłem. Powodzenia z twoim księciem z bajki, Fai.- skierował się w stronę lasu. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, ale po prostu pobiegłam za nim. Przecież osiągnęłam to co chciałam. Dlaczego nie potrafiłam go po prostu zostawić w spokoju i pozwolić mu odejść?!
-Hoax, czekaj! To nie tak...
-Jak myślę?- dokończył, uśmiechając się drwiąco.- Nie oszukujmy się. Dałaś mi wszystko bardzo jasno do zrozumienia.
-Ty też jesteś dla mnie ważny-sapnęłam, łapiąc go z biceps.-Po prostu nie mogę...
-Kłamiesz.
-Pocałuj mnie- sama nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam. On tylko pokręcił głową.
-Nie będę cię całował, po tym czego się dowiedziałem. Poproś o to Rena.
Byłam tak zszokowana tym co powiedział, że nie wydusiłam z siebie ani słowa. Skrzywił się.
-Myślisz, że będę cię błagać?!- wrzasnęłam, kiedy otrzeźwiałam. Ku mojemu zaskoczeniu, poczułam jego dłonie na talii, a chwilę później jego usta znalazły się ma moich. Poddałam się pocałunkowi, nie myśląc o niczym innym, aż przytulił mnie do siebie.
-Mówiłeś, że nie będziesz mnie całował-szepnęłam w kołnierzyk jego koszuli. Westchnął cicho.
-Nie mogłem się powstrzymać.
-Przepraszam-szepnęłam, wtulając się mocniej w jego ramię.- Przepraszam, że nie mogę...
Chwilę później byłam już u siebie, zostawiając Hoax'a samego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz