piątek, 10 stycznia 2014

(Wataha Burzy) od Hoax'a

-Co to jest "Pojednanie" i jaki to ma związek z tobą i Renem? - kompletnie odechciało mi się ukrywać faktu, że cała sytuacja mocno mnie irytuje.
-Nieważne. Możemy o tym nie rozmawiać?
-Niech będzie - nie do końca to rozumiałem, ale kiedy patrzyła mi w oczy mogłem nawet skoczyć w ogień. Zrezygnowałem z dalszego dochodzenia i posłałem jej uśmiech.
-A więc...- zaczęła- Pozwolisz mi zapolować ten jeden, jedyny raz na waszym terenie, o Panie?
Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu kiedy złożyła mi ukłon.
- W drodze wyjątku - zmieniłam się w wilka, a Faith zaraz za mną "Pod warunkiem, że zdobycz dzielimy na pół"
"Jak sobie życzysz, Panie"
*
-Właściwie jak tu trafiliście? - Faith nagle zadała mi pytanie po dość udanym polowaniu.
-Hm?
-Ty i Hebi. Jak trafiliście do Niemych Gór? Ten teren nie powinien być łatwy do odnalezienia.
Chwilę milczałem. Musiałem się zastanowić co powiedzieć. Nie chciałem jej okłamywać, ale z drugiej strony wiedziałem, że jeśli powiem choćby jedno słowo za dużo Hebi nie da mi żyć. W końcu powiedziałem:
-Kiedy nasz ojciec zniknął, sam musiałem opiekować się Hebi. Ona była wtedy jeszcze bardzo mała, więc większość obowiązków przypadła mi - spojrzałem w złote oczy Faith. Wydawała się być zainteresowana - Przyszedł czas, że nie mogliśmy już dłużej mieszkać w miasteczku. Ludzie zrobili się podejrzliwi. Pewnej nocy po prostu opuściliśmy nasz dom. Od tej pory ciągle zmienialiśmy położenie. Nigdzie nie było dla nas miejsca, a kiedy już było szybko okazywało się, że nie możemy tam zostać. Kiedy ostatnio próbowaliśmy ustalić, gdzie pójdziemy "trochę" się posprzeczaliśmy - skrzywiłem się na wspomnienie stanika ciśniętego w moją twarz - Hebi gdzieś pobiegła, jakimś cudem znalazła się w Niemych Górach, a ja pobiegłem za nią... Resztę znasz.
-Rozumiem...A co dokładnie masz na myśli mówiąc, że wasz ojciec "odszedł"?
Cholera. Jednak powiedziałem jedno słowo za dużo. Zacząłem się nerwowo rozglądać z nadzieją, że na kamieniu albo korze drzewa znajdę odpowiedź jak się z tego wykręcić przy okazji nie oszukując Faith.
-Przepraszam, nie powinnam pytać - dziewczyna najwyraźniej odebrała moje rozpaczliwe przeszukiwanie skał i drzew jako prawdziwą rozpacz. 
Spróbowałem się do niej uśmiechnąć.
-Nie przejmuj się...
Patrzyliśmy sobie w oczy. Zawsze kiedy tak jest nie mogę powstrzymać się od uśmiechu...
Nie wiem ile trwała cisza, ale w końcu przerwała ja Faith.
-Więc...Pomyślałam, że Hebi może chcieć odzyskać swój stanik...
-Tak...Może mógłbym teraz iść z tobą po niego?

(Faith, my Lady?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz