piątek, 3 stycznia 2014

(Wataha Wody) od Faith

Zastanawiałam się nad tym, co powiedziała mi Nivra. Nie znałam Irtei zbyt dobrze, ale byłam niemal pewna, że zamieszka razem ze swoją siostrą. Kiedyś przecież były nierozłączne... Podniosłam wzrok na Alfę Ziemi i podjęłam szybką decyzję o polowaniu. Zbyt wiele rzeczy było ostatnio niejasnych.
- Nivra, chyba pójdę zapolować. Dawno niczego nie jadłam i umieram z głodu.-Kłamałam. Tak na prawdę chciałam tylko pobyć sama.
- Pójdę z tobą.-Uśmiechnęła się, nic nie rozumiejąc.
- Nie. Pójdę sama.-Powiedziałam trochę zbyt stanowczo. Mój instynkt alfy był silniejszy. Koniec końców urodziłam się do tej roli.
- Jak chcesz- Wymamrotała, lekko speszona. Nie zawracałam sobie głowy zasadami kultury i zmieniłam się w wilka. W formie białej wilczycy czułam się tak swobodnie jak w mojej ludzkiej postaci, tyle, że moje ciało miało jeszcze więcej możliwości. Biegłam, zatapiając moje giętkie łapy w świeżym śniegu, bez żadnego szczególnego celu. Przed oczyma migały mi drzewa, aż zdałam sobie sprawę, że zapuściłam się dalej niż zamierzałam. Jakimś cudem wogóle nie rozpoznawałam miejsca, w którym się znalazłam i z początku chciałam wrócić, ale kiedy tylko mój nos wychwycił świeży zapach niewielkiego jelenia, natychmiast zmieniłam zdanie. To był błąd. Moją zwykłą czujność uśpiła cudowna woń ciepłej krwi zwierzęcia i nagły głód. Już miałam skoczyć, żeby wgryźć się w gardło ofiary, kiedy coś wielkiego zrzuciło mnie na bok. Na ciele poczułam wbijający mi się żebra i miażdżący kości ciężar dorosłego wilka. Zaskomlałam, nie mogąc wykonać żadnego ruchu i podniosłam wzrok na napastnika.
" Wiesz, że to są teraz NASZE tereny, prawda? Więc co tutaj robisz?!" głos Hoaxa odbijał się echem w mojej głowie, a złoto czarne oczy wierciły mi dziurę w brzuchu.
" Miażdżysz mi żebra " wysyczałam w odpowiedzi.
" Nie odpowiedziałaś " stwierdził sucho, przyciskając mnie jeszcze mocniej do ziemi. To może i byłoby całkiem przyjemne, gdyby nie to, że robił to zdecydowanie za mocno.
" Poluję, a ty właśnie wszedłeś mi w drogę. " powiedziałam, zbierając całą swoją siłę telepatii i uderzając nią prosto w umysł basiora. Jego reakcja była do przewidzenia. Natychmiast zmienił swoją postac i złapał się za głowę, otworzył usta, ale nie wrzasnął, tylko zgiął się wpół i padł na kolana, krzywiąc się. To dało mi czas na podniesienie się z ziemi i przemianę w człowieka. Cofnęłam swoje moce, z powrotem do mojego ciała.
- Spłoszyłeś mi kolację!- Warknęłam w jego stronę, otrzepując się ze śniegu.
- Co to było?!- Zignorował mnie.
- A.. To.- Rzuciłam przez ramię z niewinną miną.- Moja umysłowa linia obrony. Podoba ci się?
Miałam ochotę powiedzieć, że ON mi się podoba, kiedy jest taki wkurzony, z niesfornymi kosmykami, czarnych włosów na twarzy, o połyskujących, złotych oczach, niczym nieustępujący Renowi. Był zdecydowanie przystojny, a ja dopiero teraz to dostrzegłam. Pewnie dlatego, że wcześniej było ciemno.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.-Syknął z sarkazmem, mrużąc oczy.- Polujesz sama?- Nagle zmienił temat.
- Co w tym dziwnego? Robisz to samo.-Zauważyłam, nie wiedząc do czego zmierza.
- Myślałem, że polujesz z Renem.- Jego słowa zaskoczyły mnie bardziej niż atak, który mi zaserwował.
- To skomplikowane.
- Tak samo jak to, że polujesz na obcym terenie?
- Gdyby to zależało ode mnie, wogóle nie byłoby Watahy Burzy.- Powiedziałam, wzruszając ramionami.
- Ale jest i nic na to nie poradzisz. Nie możesz polować na tym terenie.
- Możliwe. Ale gdyby Rada dowiedziała o tej Watasze, najpewniej już by cię tu nie było.
- Rada?- Podniósł brew.
- Rada najstarszych wilkołaków w Arkadii. Oni podejmują wszystkie ważne decyzje. To oni kazali nam się tu osiedlić i założyć watahy i to oni nas kontrolują. Jesteśmy Alfami, ale ponad nami stoją jeszcze oni, a my podlegamy ich rozkazom. " Pojednanie " to też ich pomysł, a ja i Ren musimy się podporządkować...-Przerwałam, zdając sobie sprawę, że zeszłam na temat o którym nie chciałam mówić.
Zerknęłam na Hoaxa i odgarnęłam zakręcony kosmyk włosów z czoła.
- Co to jest " Pojednanie " i jaki to ma związek z tobą i Renem?- Basior wydawał się być poirytowany.
- Nieważne. Możemy o tym nie rozmawiać?
- Niech będzie.- Uśmiechnął się słabo. Zapadła niezręczna chwila ciszy, którą postanowiłam przerwać
- A więc...Pozwolisz mi zapolować ten jeden, jedyny raz na waszym terenie, o Panie?- Założyłam ramiona na piersi i złożyłam mu lekki ukłon. Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- W drodze wyjątku.- Zmienił się w wilka, a ja poszłam w jego ślady. " Pod warunkiem, że zdobycz dzielimy na pół "
" Jak sobie życzysz, Panie " Rzuciłam z sarkazmem.
(Hoax, my Lord?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz