- Tak...Może mógłbym iść teraz z tobą po niego?- Zapytał Hoax. Nie będę kłamać, że miałam coś przeciwko.
- Władca, pyta o zdanie swoją zwykłą poddaną?- Spróbowałam ukryć swoje ZBYT radosne nastawienie na perspektywę spędzenia jeszcze trochę czasu z Hoax'em.
Uśmiechnął się do mnie jednym ze swoich najlepszych uśmiechów, wyglądając przy tym na prawdę uroczo. Warto było się poniżać dla takiego widoku.
- Nie taką znowu "zwykłą"...- Powiedział wkońcu. Na chwilę moje serce zamarło, gdy prawie utopiłam się w jego bursztynowych oczach. Chciałam wiedzieć o czym myślał, co czuł...Miałam taką moc, ale nie chciałam używać jej na nim. Nie potrafię tego wyjaśnić, po prostu nie umiem, nie mogę robić niektórych rzeczy kiedy on jest blisko. To zaczynało się robić niebezpieczne, więc musiałam podjąć jakąś decyzję. Ren. Pomyślałam o Renie i o tym, że być może jestem w stosunku do niego nie w porządku. Nie powinnam czuć się tak w pobliżu innego chłopaka.
Odwróciłam wzrok od przystojnej twarzy Hoax'a.
- Jasne, że możesz. Moja wataha z radością przyjmuje gości.
- Dzięki. Jak nie oddam jej tego cholernego stanika, w najlepszym wypadku zostanę łysy.
- Mogłabym go spalić, ale podobają mi się twoje włosy- Popełniłam błąd, kiedy znów spojrzałam mu w twarz. Nogi mi zmiękły i coś zaczęło obracać się w moim żołądku. Ren, Ren. Pamiętaj o Renie.
- Wszystko w porządku?- Hoax złapał mnie w pasie, od czego zrobiło mi się jeszcze bardziej niedobrze. Musiałam być blada, bo jego twarz przybrała zmartwiony wyraz.
Czy on musiał mnie obejmować?! Nie mogłam się skupić, ale zawroty głowy nieco złagodniały. Zaskoczona, zdałam sobie sprawę z tego, że to jego bliskość pomaga mi wrócić do siebie. Zrezygnowana, oparłam głowę o jego bok.
- Tak, zakręciło mi się tylko w głowie.- Wyjąkałam. Wyszarpałam się z jego uścisku, ale moje nogi nadal przypominały watę. Osunęłabym się na ziemię, gdyby nie muskularne ramię Hoax'a, który widząc w jakim jestem stanie, przyciągnął mnie do siebie. Co to do k*rwy miało być?! Co jest ze mną nie tak?! Nie pamiętam kiedy ostatnio osłabłam.
- Chyba jednak nie.- mruknął.
- Mam ostatnio dużo pracy... To pewnie dlatego.- Wymyśliłam coś szybko, odrywając się od niego z żalem.
- Zaniosę cię do twojej jaskini- powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Niech ci będzie- zrezygnowana, położyłam się na plecach dużego, czarnego wilka, w którego zmienił się Hoax. Byłam niemal pewna, że nie dałabym dzisiaj rady dojść do domu o własnych siłach. Wtuliłam głowę w miękkie futro, wciągając w nozdrza piżmowy zapach basiora. Biegł szybko, ale jednocześnie bardzo ostrożnie. Zupełnie jakbym była lekką, porcelanową lalką, którą może rozbić. Nie pozwolił mi zejść, aż do samej jaskini, gdzie bardzo powoli ześlizgnęłam się z jego grzbietu i wspomagana jego ramieniem wstałam na dwie nogi. W milczeniu wprowadził mnie do środka, obejmując mnie tym razem w talii. Po ciele przechodził mi prąd, ale nigdy nie przyznałabym się, że w tamtej chwili czułam coś więcej niż tylko mdłości. Omal znów nie osunęłam się na ziemię, kiedy z mroku wyłonił się Ren.
- Gdzie byłaś? Czekam na ciebie od kilku godzin.- Wydawał się zirytowany. Gdy jego wzrok padł na Hoax'a, a potem jego dłoń na mojej talii, zdałam sobie sprawę, z tego jak wyglądamy.- Co ty tu ku*wa robisz?! -warknął do Hoax'a, zaciskając dłonie w pięści.
- Odprowadzam twoją dziewczynę. Źle się poczuła, Pajacu.- Basior wydawał się nie poruszony i pociągnął mnie do mojej groty. Byłam tak zaskoczona i zdezorientowana, że nie powiedziałam ani słowa, kiedy pomagał mi usiąść na łóżku. Ren chyba się zatkał, bo stał wciąż w tym samym miejscu i nie powiedział ani słowa.
- Czekaj.-Podniosłam się na łokciach, widząc jak Hoax wychodzi.- A stanik?- Podałam mu własność Hebi.
- Dzięki, może uda mi się zachować włosy- posłał mi uroczy uśmiech, chowając bieliznę do kieszeni.
- To ja dziękuję- powiedziałam.-I przepraszam za...no wiesz...- wskazałam głową na milczącego teraz Rena.
Słyszałam jeszcze jak mówi coś do Rena, a potem wszystko spowiła ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz