-Że gdzie, kurwa?!
-Do Watahy Burzy - Ren był coraz bardziej zniecierpliwiony, a ja nawet nie miałem nastroju do czerpania z tego radości.
-Chyba cię posrało.
Uparcie stałem w miejscu. Ren odwrócił się do mnie i zmrużył oczy.
-Daruj sobie, na mnie ten wzrok nie działa - prychnąłem - Nie mam zamiaru iść na tereny tej suki.
Renowi zadrgała powieka. Jakiś czas wyglądał jakby szukał odpowiednich słów, tzn. takich, które miałyby siłę uderzenia mnie w czaszkę i roztrzaskania jej na miliony kawałków, ale w końcu musiało do niego dotrzeć, że Mac jest niezniszczalny.
-Dobra - zrezygnował - To spieprzaj szukać Ice'a albo Nivry.
-A twojej panienki nie?
-SPIERDALAJ MAC!
-Nie drzyj mordy, bo ci żyłka pęknie i Fai cię nie zechce.
Rozdzieliliśmy się w takiej miłej atmosferze. Doszło oczywiście do dłuższej wymiany zdań, ale nie ma co się tym zanudzać.
Biegłem w postaci wilka. Mijałem drzewa, głazy, mniejsze głazy, padlinę - bardzo urozmaicony krajobraz. Wcześniej nie czułem potrzeba orientowania się co do położenia jaskini Watahy Ziemi, co do Wody też jakoś nie miałem przekonania, więc teraz kierowałem się tylko po zapachu ich członków i Alf. Nie wiem czy to ja jestem taki głupi czy mój nos zdurniał, ale po jakimś czasie dotarło do mnie, że wcale nie idę za zapachem Ice'a czy Nivry, w każdym razie coś sprawiło, że mknąłem za zupełnie nie znanym zapachem. Wróć. Znałem ten zapach, po prostu zarówno w momencie, w którym go poznałem jak i teraz byłem zbyt zdenerwowany, by choćby próbować go zidentyfikować.
Ostatecznie doszło do tego, że zatrzymałem się przed jakimś urwiskiem. Tu zapach maksymalnie się wyostrzył. Rozglądałem się poszukując jego źródła.
Usłyszałem odgłos przypominający jęk. Wyglądało na to, że jego autor znajduje się gdzieś w okolicy urwiska. Zmieniłem się w człowieka i podszedłem bliżej.
Okazało się, że tak naprawdę ktoś był. Nachyliłem się żeby lepiej widzieć.
Zesztywniałem. Na moich ustach pojawił się szyderczy uśmiech.
-A kogóż to moje piękne oczy widzą?
(Hebi!)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz