Wszystkich gdzieś wywiało, a ja zostałem sam na kanapie, którą Faith zdążyła już teleportować z naszego dawnego domu. Czasami żałowałem, że ja nie posiadam takich mocy, ale z drugiej strony... Miałem mniej pracy i obowiązków. Próbowałem zabrać się za jakieś zajęcie, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Może, gdyby była tu moja siostra, pomogłaby mi przy urządzaniu groty, ale wszystko wskazywało na to, że każe mi na siebie długo czekać. Podniosłem się i przeciągnąłem. No cóż...skoro nikogo nie było, a ja nie miałem nic do roboty ( byłem pewien, że Fai zawali mnie za chwilę całą masą obowiązków), trzeba było korzystać. Przypomniałem sobie o Watasze Burzy i jej osobliwej Alfie. Pamiętałem jeszcze, w którym miejscu się na nią nadziałem, w dosłownym tego słowa znaczeniu, więc jej Jaskinia powinna być gdzieś w jego pobliżu. Zmieniłem się w wilka i pobiegłem w miejsce, w którym się spotkaliśmy. Powęszyłem trochę w powietrzu, na początku wyczuwając tylko swój słaby zapach sprzed kilku godzin, a już po chwili silniejszy, ciągnący się dalej, zapach Hebi i drugi, należący do Hoax'a. Intuicyjnie znalazłem Jaskinię Watahy Burzy i jak gdyby nigdy nic, wkroczyłem do środka. Właściwie to nawet nie do końca wiedziałem, po co tam przyszedłem, ale miałem nadzieję, że uda mi się coś wymyślić, gdy zapyta mnie o to Hebi, albo jej mało przyjemny brat... W jaskini było cicho i ciemno. Najwidoczniej wszystkich gdzieś wywiało. Z resztą, cały teren obejmujący Watahę Burzy był jakby spowity w mroku i mgle, rozświetlanym co jakiś czas przez pojedyncze, płonące pochodnie. Poczułem się dziwnie nieswojo, a po karku przeszły mnie dreszcze, bo z ukrytego w całkowitej ciemności, korytarza właśnie wychynęła postać w kapturze zarzuconym na głowę. W pierwszej chwili pomyślałem, że to Hebi, ale gdy postać wkroczyła w snop światła padający z pochodni, nie rozpoznałem twarzy nieznajomej. Jej skóra była blada i sprawiała wrażenie martwej, a brązowe włosy okalały jej twarz. Rzuciła mi zaskoczone spojrzenie, równie brązowych oczu i zrzuciła kaptur z głowy.
- Kim jesteś?- Zapytała z lekkim strachem.
- Spokojnie, mam na imię Ice. Jestem z Watahy Wody. A ty?- Zbliżyłem się do niej o krok, uśmiechając się. Teraz wiedziałem, że ta drobna dziewczyna nie mogła mi zrobić krzywdy. Choć przyznaję, że wyglądała groźnie w tym kapturze.
- Przestraszyłeś mnie-powiedziała z wyrzutem.- Isabella.-Powiedziała wkońcu.
- Nie widziałem cię tu wcześniej.-Przekrzywiłem głowę, chcąc lepiej się jej przyjrzeć. Była całkiem ładna.
- Dopiero dołączyłam. Właśnie próbowałam się jakoś urządzić.- Spojrzała z siebie, gdzie najprawdopodobniej znajdowała się jej grota.
- Pomogę ci.- rzuciłem się niczym rycerz na pomoc damie w opresji.- Jeśli chcesz, oczywiście.
Wszystkie dziewczyny rzucają się na Ice'a xD Świetnie piszesz Ice ^^
OdpowiedzUsuńBez przesady, piszę jak wszyscy... Ale dziękuję za komplement :* /Ice
OdpowiedzUsuń