Do jaskini wróciłem bardzo późno w nocy. Hebi zasnęła przy dogasającym ogniu. Wyglądała całkiem uroczo i gdybym jej nie znał pewnie ani przez chwilę nie pomyślałbym o niej jak o demonie w ciele dziewczynki. Przez chwilę zastanawiałem się czy jej nie wnieść do środka - ognisko już prawie zgasło i robiło się zimno -, ale ryzykowałbym, że się obudzi, a w tedy musiałbym się tłumaczyć gdzie byłem... Dać mojej siostrze trochę władzy i dorosły facet od razu boi się wracać po nocy do domu.
Przeskoczyłem przez całą jaskinię i padłem na mate rozłożoną w mojej grocie.
"Pasuje tu wstawić jakieś normalne meble..." pomyślałem i zasnąłem.
Rano okazało się, że ani Hebi, ani nikogo z Watahy Burzy już (albo jeszcze) nie ma w jaskini. Postanowiłem rozejrzeć się na zewnątrz i przy okazji odetchnąć świeżym powietrzem (ZAPAMIĘTAĆ: Sprawdzić, co to w ogóle za miejsce gdzie Hebi znalazła jaskinię, bo cuchnie jakby coś zdechło).
Nogi same poniosły mnie nad rzekę. Widocznie do nich zdążyło już dotrzeć, że trzeba się umyć - umysł nadal trawił tę informację.
Nachyliłem się nad taflą i chlusnąłem sobie wodą w twarz. Oczy już całkiem przyzwyczaiły się do światła dnia, mimo to czułem jakbym nadal spał.
Zdawało mi się nawet, że widzę Faith...
-Hoax?
Zamurowało mnie.
-Co ty tu robisz?
Była zaskoczona, że mnie widzi, ale w jej głosie dało się też wyczuć ulgę.
-Tak po prostu...przyszedłem... - tylko tyle zdołałem wydukać. Faith w świetle poranka była jeszcze piękniejsza niż zapamiętałem...
Kiedy tak gapiłem się na nią jak głupi zdałem sobie sprawę z tego, że całą twarz i część włosów mam mokrą, a woda skapuje mi z podbródka na koszule. Szybko przetarłem się rękawem i wstałem z ziemi.
-Miło cię widzieć - uśmiechnąłem się do niej.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, ale coś mnie w nim zaniepokoiło.
-Czy coś się stało? - zapytałem poważnie.
(Fai??????)
Nogi same poniosły mnie nad rzekę. Widocznie do nich zdążyło już dotrzeć, że trzeba się umyć - umysł nadal trawił tę informację.
Nachyliłem się nad taflą i chlusnąłem sobie wodą w twarz. Oczy już całkiem przyzwyczaiły się do światła dnia, mimo to czułem jakbym nadal spał.
Zdawało mi się nawet, że widzę Faith...
-Hoax?
Zamurowało mnie.
-Co ty tu robisz?
Była zaskoczona, że mnie widzi, ale w jej głosie dało się też wyczuć ulgę.
-Tak po prostu...przyszedłem... - tylko tyle zdołałem wydukać. Faith w świetle poranka była jeszcze piękniejsza niż zapamiętałem...
Kiedy tak gapiłem się na nią jak głupi zdałem sobie sprawę z tego, że całą twarz i część włosów mam mokrą, a woda skapuje mi z podbródka na koszule. Szybko przetarłem się rękawem i wstałem z ziemi.
-Miło cię widzieć - uśmiechnąłem się do niej.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, ale coś mnie w nim zaniepokoiło.
-Czy coś się stało? - zapytałem poważnie.
(Fai??????)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz