sobota, 11 stycznia 2014

(Wataha Burzy) od Hebi

- Nikomu nie można ufać.
Odkąd pamiętam byłam o tym święcie przekonana.
- Mi można - usłyszałam cichy głos Ice'a. Spojrzałam na niego. Spróbował się uśmiechnąć - On cię skrzywdzi. Trzymaj się od niego z daleka.
- Kim jesteś, że śmiesz mi mówić, co mam robić?!
- Przyjacielem - zamknęłam się, kiedy Ice niemal wyszeptał to słowo - Dobranoc, Hebi.
Patrzyłam jak zmienia się w wilka i znika za drzewami. Przeniosłam wzrok na ognisko.
"Przyjaciel...to tylko kolejny wróg, który się jeszcze nie ujawnił"
Spróbowałam zapomnieć o Ice'ie. Skupiłam się na ognisku.
"Ogień..." przypomniałam sobie wydarzenia z poranka "Macabre..."
*
Nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Obudziło mnie słońce, ognisko już dawno się wypaliło. Nie czułam w okolicy niczyjej obecności, co oznaczało, że ani Bella, ani Hoax jeszcze nie wrócili. 
Podniosłam się z ziemi. Mój wzrok powędrował ku słońcu - znowu ogień - a myślami wróciłam do mojego spotkania z Alfą Watahy Ognia.
Jego zachowanie było dość dziwne (nawet jeżeli wezmę pod uwagę fakt, że prawdopodobnie jest chory psychicznie), szczególnie kiedy opuszczał tereny Watahy Burzy. Najpierw wyglądał jakby chciał stanąć do walki, a potem tak po prostu odszedł. I jeszcze te oczy...Śniły mi się.
Nie mogłam ich zapomnieć. W tamtym momencie wyglądały jakby należały do kogoś zupełnie innego. Nawet ja to widziałam, mimo iż znaliśmy się tak naprawdę około 10 minut.
Kiedy o tym myślałam podjęłam prawdopodobnie najgłupszą decyzję mojego życia:
"Muszę go znaleźć".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz