Mam taki przyjemny sen... Nie ma już samotności. Jestem na polanie i widzę jak biegną do mnie inne wilki, już nie jestem odmieńcem... Nagle słyszę brzęk metalu uderzającego o twarde podłoże. Ból przeszywa mój kręgosłup. Budzę się. Znów ogarnia mnie paniczny lęk. Jestem zamknięta w klatce. Tak małej bym mogła być w formie wilka. Zaraz, zaraz... Wilcza forma?! Przecież ja nie mogę...Nie wiem jakim cudem zmieniłam się w wilka. Czułam, że nim jestem, ale przemiana nigdy mi nie wychodziła.
Górę i dół klatki stanowią metalowe płyty,a boki tworzą pręty z twardszego tworzywa. Uderzam w nie, by przewrócić klatkę. Teraz widzę więcej.
Jestem w jakiejś jaskini... Boję się... Tak strasznie się boję....Zaczynam wyć i skomleć,ale pewnie nikt mnie nie usłyszy...
A może jednak.
Słyszę jak uderzają łapy w biegu. Zatrzymały się. Wyję jeszcze raz, dłużej.
Wiem,że nie jest to głośne wycie, jednak po pustych korytarzach niesie się echo. To dobrze, czy źle?
Czy moje młode gardło rozwiewa nadzieje na ratunek czy raczej je stwarza...
Kroki zwalniają, słyszę jak węszy.
Nie mam już siły wyć...Wydobywam z siebie tylko słabe skomlenie.
Dostrzegam czyjąś sylwetkę.
Musi to być dorosły wilk! A z jaką lekkością się porusza. To na pewno samiec...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz