-Watahy? -spytałam uśmiechając się mimo bólu, który rozchodził się po moim ciele. Czułam, że to wilk,ale bałam się, że to tylko wyobraźnia, a jednak.- Tak, ja bardzo bym chciała...Jeśli to nie problem...
Wbiłam wzrok w ziemię. Wydawało mi się, że na mnie patrzy, więc również na niego spojrzałam.
-To nie problem.
Jakże ucieszyły mnie te słowa, zazwyczaj właśnie problemem mnie określano.Uśmiechnęłam się do niego i choć chciałam uściskać go ze szczęścia, wiedziałam,że nie wypada. Mężczyzna przemienił się w wilka i skinął łebkiem bym szła za nim. Biegł jednak za szybko na ludzkie nogi.
~Zmień się w wilka.- usłyszałam w głowie.
-Ja...Nie umiem...- zarumieniłam się ze wstydu, zobaczyłam w jego oczach zdziwienie, choć jego mimika wcale się nie zmieniła. Nie byłam pewna skąd to wiem...Nie powiedział nic jednak. Zmienił się w człowieka i szliśmy spokojnym spacerem, aż do jaskini jego watahy.
Bałam się odezwać, nie chciałam go zdenerwować. I tak zapewne stracił przeze mnie wiele czasu.
-J-ja...Przepraszam...- wykrztusiłam z siebie cicho.
-Jak tu dotarłaś? - to pytanie zbiło mnie z pantałyku.
-Przez ludzi...Zwyczajnych...Chcieli się mnie pozbyć. Chyba miałam zdechnąć z głodu w klatce.-odpowiedziałam smutna,ale zarazem zafascynowana
-Brutalne to robactwo.-skomentował tylko.- Kiedy się ostatnim razem zmieniłaś?
-Zanim przyszedłeś,ale tak mnie zamknięto w klatce,pewnie prosili szamankę o pomoc. Stara wilczyca...
-Ah tak...-nie wierzyłam, że od kogoś może bić taki spokój-A nie wiesz dlaczego akurat przy mojej watasze? Jest jedną z najbardziej oddalonych od ludzkich osad, a w te okolice udaje się mało ludzi.
-Nie wiem... - przyznałam smutno.
-Pewnie żywioł.-westchnął pewny swego.A ja troszkę się rozweseliłam.
-Mój żywioł to duch.-uśmiechnęłam się promiennie.
To wiedziałam, i byłam pewna.
-Duch..?-widocznie go zadziwiłam. Choć nie bardzo wiem czym.
-Tak.Duch.
-W zasadzie to jeden z głównych żywiołów, ale żeby go posiadać...
-Wilczyca mówiła, że to bardzo dobrze...
-Na pewno nie jest to złe...-wydawało mi się, że z zakłopotania się uśmiechnął-Wiesz coś więcej..?
-Powinieneś to wiedzieć, bezczelny kmiocie.-nie wiem dlaczego to powiedziałam, mimo iż wyszło to z moich ust-to nie moje słowa,ani mój głos.
Ten był starszy. Jak głos wilczycy. Szybko zasłoniłam usta dłonią.
(Ren?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz