środa, 29 stycznia 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

Macabre coś przede mną ukrywa. Nie mam pojęcia co, ale to musi mieć jakiś związek z tą Hebi. Dziewczyna musiała mu zajść za skórę, skoro nie chciał iść ze mną na jej tereny...Może sobie nie chcieć.  I tak się dowiem co knuje ten bałwan. To tylko kwestia czasu.
Zmieniając nieco temat...Dzięki niezwykłej uprzejmości rzeczonego, byłem właśnie w drodze do Watahy Burzy. Jak zwykle najbardziej gówniana robota przypadła mnie. W takich chwilach jak ta, zastanawiam się po jakie licho pozwoliłem na powstanie tej przeklętej watahy. Znam odpowiedź: Hebi pewnie i tak zrobiłaby to, co chciała, więc nie było sensu z nią walczyć.
Kiedy znalazłem się już pod jaskinią, którą już zdążyła sobie przywłaszczyć, dałem uśpić swoją czujność i wpadłem w jakąś niebanalną pułapkę, którą ta mała suka ustawiła ze pewne w celu ochrony. Zakląłem z bólu, gdy ostry jak brzytwa drut wbił się w moją łydkę. Szarpnąłem nogę i wyswobodziłem się z metalu dokładnie w chwili kiedy w wejściu pojawił się ten cwaniak Hoax. Moja twarz musiała wyrażać ogromną niechęć.
-Czego tu chcesz? - Warknął, pocierając oczy. Ojć, chyba kogoś obudziłem. Jaka szkoda...
-Nic od ciebie - odpowiedziałem wymijająco. Nie byłem w humorze do pogawędek z gościem, który miał naprawdę niesamowity talent do wkurwiania mnie. - Gdzie Hebi?
-Czego chcesz od mojej siostry?
-Nie twój interes. To sprawa pomiędzy Alfami...- bawił mnie jego wyraz twarzy. Postanowiłem wejść do środka i się rozgościć, ale zagrodził mi drogę.
-Czego chcesz od mojej siostry? - powtórzył- Mam ci to przeliterować?
Nie ukrywam, że bardzo mnie rozbawił tym swoim zawziętym spojrzeniem.
-Kim jesteś, żeby mi rozkazywać, Chłoptasiu? To ja tutaj jestem Alfą, a ty prędzej czy później będziesz musiał to zaakceptować. Za kilka miesięcy będę też twoją Alfą- Syknąłem, uśmiechając się drwiąco.- A na dodatek będę miał wyłączne prawa do Faith, która nigdy na ciebie nie spojrzy.
Jego wyraz twarzy gwałtownie się zmienił i przez chwilę wyglądał jakby chciał coś powiedzieć. Nie odezwał się jednak, a jego twarz wykrzywiła się w grymasie.
-Nie umknął mi sposób w jaki na nią patrzysz- ciągnąłem, opierając się niedbale o skałę. Nie zaprzeczył, ale jego poziom wkurzenia na pewno wzrósł o ponad połowę. - Nigdy nie będzie twoja, Chłoptasiu.  Zapamiętaj to sobie.- Nie wiem jak rozmowa zeszła na Faith, ale jego mina była bezcenna. Biedak wyglądał jakby chciał mi dać w ryj.
Dalsza gadanina nie miała sensu. Chyba dotarło coś do tego zakutego łba.
-Spierdalaj stąd.  Hebi tutaj nie ma. - Powiedział coś wkońcu.
-To jeszcze nie koniec, Chłoptasiu.- rzuciłem przez ramię. -Radzę ci o niej zapomnieć,  bo i tak nie masz szans.-wiedziałem, że doskonale wie o kim mówię.
Puściłem się pędem w niewiadomą stronę, kiedy usłyszałem za sobą znajomy krzyk:
-ZOBACZYMY!
Jednak nie dotarło...Szkoda. A mogło być tak pięknie. Cóż,  jakoś sobie z tym poradzę. Na razie mam inne sprawy na głowie.  Muszę znaleźć tego ćwoka Macabre i powiedzieć mu, że nie znalazłem Hebi. Złapałem jego zapach i poszedłem w jego kierunku,  gdy coś mnie zatrzymało. W oddali dostrzegłem damską sylwetkę. Zmieniłem się w człowieka ni ruszyłem w jej kierunku. Będąc wystarczająco blisko, mogłem dokładnie przyjrzeć się nieznajomej. Wyglądała na około 11 lat, miała blond włosy i oczy w kolorze wyblakłej żółci.
- Kim jesteś i jak się nazywasz?- zapytałem.
-Jestem Sol i chcę tu zamieszkać.- Powiedziała cicho.
Nie chciałem dzieci w mojej watasze, ale kiedy ją zobaczyłem, poczułem chęć zaopiekowania się tą dziewczynką. A to przecież takie...niemęskie, prawda? Ale to może dlatego, że zawsze chciałem miec rodzeństwo.
-Mogę przyjąć cię do swojej watahy, jeśli chcesz..- zmrużyłem oczy w oczekiwaniu na odpowiedź.

(Sol?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz