czwartek, 30 stycznia 2014

(Wataha Ognia) od Mici

Otaczająca mnie ciemność nie wróżyła niczego dobrego. Najprawdopodobniej zbliżała się burza. Siedziałam samotnie w jakiejś jaskini. Objęłam kolana rękami i wpatrywałam się w przestrzeń.
 "Powinnam być teraz gdzie indziej" pomyślałam, "Nie ma co się nad sobą użalać" - zganiłam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Wszędzie wokół mnie panowały cisza i półmrok. Ostrożnie ruszyłam przed siebie. 
"Chyba nikogo tu nie ma" pomyślałam i wróciłam do jaskini aby dokonać przemiany. Ból towarzyszący mi przy niej był wspaniały. Uwielbiam swoją wilcza postać. Jest cudowna pod każdym względem. Ruszyłam więc w drogę. Tak jak przewidziałam rozpętała się burza
 "No świetnie" pomyślałam "Chyba powinnam poszukać jakiegoś schronienia, tylko gdzie? Nie widzę tu żadnej jaskini".
 Zrezygnowana położyłam się pod drzewem i nawet nie wiem kiedy zasnęłam, obudziłam się dopiero nad ranem. Świeciło słońce, lecz było zimno. Stwierdziłam, iż nie ma co tracić czasu i ruszyłam dalej. Czułam straszliwy głód "Trzeba by czegoś poszukać, żebym nie padła w połowie drogi" jak pomyślałam tak zrobiłam. Dotarłam na cudnie wyglądający teren. Nie wiedzieć czemu poczułam się tutaj jak w domu. Widząc cały ten krajobraz z rzekami lawy i płonącymi drzewami czułam, że w końcu znalazłam swoje miejsce. Tylko czy jestem tu mile widziana?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz