środa, 8 stycznia 2014

(Wataha Powietrza) od Rena

- Nie wolno ci występować przeciw mnie, jako swojemu Alfie, ale z innymi możesz robić wszystko, co ci się żywnie podoba.- Mówiłem do Devona, bawiącego się końcem swojego kucyka.
- Fajnie. Dalej- ponaglił mnie.
- Nasze tereny graniczą z terenami Watahy Ognia, ale nie wolno nam tam polować. Możesz to robić tylko na terytorium należącym do naszej watahy.
- A skąd mam widzieć, gdzie przebiega ta cała "granica"? Nasikałeś tam, czy jak?- Nie mogłem się powstrzymać od jęku.
- Nie! Istnieje tam magiczna bariera, dzięki której wiem, że ktoś obcy znajduje się na mojej ziemi, kretynie.-Warknąłem poirytowany.
- Czaję. Kontynuuj.- Devon wydawał się nie poruszony.
- Nie wolno ci sprowadzać tutaj ludzi.- ciągnąłem.- Jakichkolwiek.-dodałem.
- Czyli dziwki nie wchodzą w grę?
- NIE.
- To co ja mam tutaj robić?! Przecież muszę jakoś zaspokajać swoje fizyczne potrzeby.- Basior był wyraźnie oburzony. Omal nie parsknąłem śmiechem, widząc jego zbolałą minę.
- Wader tutaj nie brakuje, jeżeli o to ci chodzi.
- Wiem. Nawet mam już jedną na oku. Widziałem ją, kiedy włóczyłem się po górach.
- Jak wyglądała?- zainteresowałem się.
- Hmmm... Pociągająca. Ładna. Nawet bardzo. Z długimi włosami w dziwnym kolorze.-powiedział od niechcenia. Zaniepokoiłem się.
- Srebrne?- Miałem nadzieję, że nie mówił o Faith.
- Dokładnie! Znasz ...- nie dokończył, bo złapałem go za szyję i przycisnąłem do ściany.
- Nie dotkniesz jej. Zrozumiano?!- warknąłem mu prosto w twarz.
- Dobra- syknął, walcząc o oddech.- Puść mnie!
Poluzowałem ścisk, ale nie puściłem.
- Ona jest nietykalna. Zapamiętaj to sobie.-dodałem przez zaciśnięte zęby i puściłem szyję chłopaka.
Uderzył z trzaskiem o podłogę i zaczął rozmasowywać sobie szyję, na której zostały ciemne ślady.
- Wyluzuj, nie wiedziałem, że to twoja dziewczyna...
- To nie jest moja dziewczyna.- rzuciłem.- Ale i tak nie masz prawa się do niej zbliżać.
- Niech ci będzie, psie ogrodnika- westchnął.- Pokażesz mi wszystkie inne tereny?- Zmienił błyskawicznie temat.
Skinąłem głową i ruszyłem w postacie wilka. Zapadała już noc, ale lubiłem chodzić po zmroku. Devon podążał  w ślad za mną przez Watahę Ognia, Ziemi i w końcu Wody. Przechodząc obok jaskini, postanowiłem zapytać Faith, czy nie mogłaby pomóc mi sprowadzeniu odrobiny wody do mojej groty.
" Zaczekaj tu, muszę coś szybko załatwić " zwróciłem się do Devona i wszedłem do jaskini.
Było ciemno, ale wiedziałem, że ktoś jest w środku. Z kanapy dobiegały jakieś jęki i westchnienia, które mogły oznaczać tylko jedno. Ktoś się tutaj BARDZO niegrzecznie bawił. Wyciągnąłem zapałki, modląc się w duchu, żeby nie zobaczyć tam Faith z jakimś fagasem. Zapaliłem pochodnię na ścianie, a moim oczom ukazały się dwa splątane ze sobą ciała Ice'a i jakiejś dziewczyny. Kiedy mnie zobaczyli natychmiast zerwali się z kanapy i zaczęli zbierać rzeczy w podłogi. Ice Szybko zapiął spodnie i rzucił mi zaskoczone spojrzenie,a za mną pojawił się Devon.
- Fiu fiu. Chyba trafiliśmy w sam środek akcji.- Zagwizdał.
- Gdzie, do cholery jest Faith?- Zadałem jedyne pytanie, które przychodziło mi do głowy.
( niech dokończy kto chce )


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz