czwartek, 26 czerwca 2014

(Wataha Ziemi) od Peeta

Po słowach Belli czułem się jakby ktoś wyjął mi wszystko z mojej głowy. Nie wiedziałem, co myśleć. Już gdy ją pierwszy raz zauważyłem, wiedziałem że coś się jej dzieje, ale nie myślałem, że jest aż tak źle. Czułem, że ona potrzebuje pomocy. Ale jak sama wspomniała, nikt jej nie może pomóc. Chociaż spróbuję! Nie mogłem pozwolić by ta dziewczyna tak cierpiała. Tym bardziej, że zauroczyłem się w niej. Nie dość że nie wiedziałem co powiedzieć, to czułem lekki ból, który mnie zżerał od środka. Nie mogłem pojąć czemu akurat ona tyle musiała przeżywać. Przecież to niesprawiedliwe. Jednakże musiałem coś odpowiedzieć, więc wziąłem głęboki oddech i usiadłem. Bella również.
- A jakbym ja spróbował Ci pomóc? – odważyłem się spytać, prawie ze łzami w oczach.
- Mówiłam już, nikt mi nie może pomóc. – odparła zmęczona tym wszystkim, zmęczona życiem. – Ale miałeś coś opo... – Próbowała dokończyć zdanie, ale wiedziała że się nie wymiga.
- Wiesz... ja tutaj jestem najmniej ważny. – powiedziałem z głębokim i nie pewnym wdechem. Ona się uśmiechnęła, nie wiedziałem czemu.
- Eh... może... zacznij od opowiedzenia czegoś o sobie. – rzekła zmartwiona.
- O mnie nie ma co opowiedzieć. Straciłem rodziców. Straciłem brata. Z resztą, wszystko straciłem. – odparłem.
- Ale jednak zyskałeś przyjaciółkę, mnie. – Bella uśmiechnęła się, jakby chciała mnie pocieszyć. Wtedy również się ściemniło. Pomału noc przyszła, pomału ona odejdzie. Tak jak i my wszyscy kiedyś odejdziemy.
- Miło, że tak mówisz. – Otarłem jej łzy z policzków. Wtedy ona przybliżyła się i położyła się na moim ramieniu.
- Jestem zmęczona, wiesz... – Zamknęła oczy i bardziej się we mnie wtuliła. Czułem się
trochę dziwnie, bo po raz pierwszy ktoś tulił mnie tak mocno jak ona, ale byłem zdumiony, ponieważ mogłem okazywać swoje uczucia w tak prosty sposób. Zacząłem opowiadać o tym jak mój brat mówił o Niemych Górach – Czy to prawda? -  Spytałem. Lecz ona nie odpowiadała, ponieważ zasnęła. Uśmiechnąłem się sam do siebie, patrząc na księżyc. Nie widziałem, czy tutaj noce są zimne, ale nie chciałem jej obudzić. Nawet nie wiedziałem gdzie ma pokój. Zrobiłem delikatnie barierę ochronną dłonią, by ją nie obudził chłód, jaki mógł nastać. Miałem ochotę pocałować jej czerwone usta, ale przecież nie mogłem. Więc pocałowałem ją w czoło.
Popatrzyłem w dal lasu i zasnąłem.

*

Poranek następnego dnia był słoneczny. Obudziłem się pierwszy. Bella tak słodko wyglądała, gdy spała. Była jak Królewna Śnieżka. Taka delikatna, a zarazem silna.Do cholery, kto ją tak skrzywdził?! pomyślałem. Nie chciałem ją obudzić, ale musiałem.
- Bella, ej Bella... Obudź się – Delikatnie nią potrząsnąłem. Ona otworzyła swoje piękne oczka i spojrzała na mnie.
- Oh... Dzień Dobry. Spaliśmy tutaj? – Zapytała jeszcze nie obudzona.
- Znaczy nie, że spaliśmy i tak dalej... Tylko...
- Wiem wiem, spokojnie – przerwała mi. Otarła oczy i wstała.
- Peeta... – Powiedziała takim niepewnym tonem.
- Słucham? – Odparłem zaniepokojony.
- Dziękuję. – Uśmiechnęła się. W tej chwili moje serce tak zmiękło, że chciało mi się płakać z radości, ale tego nie okazywałem.
- Hah... Nie ma za co przecież od czego są przyjaciele. – Zaśmiałem się lekko. – Chcesz śniadanie?

(Bella?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz