piątek, 20 czerwca 2014

(Wataha Burzy) od Hebi

Księżyc odbijał swoje światło w strużkach krwi wyglądających jak maleńkie rzeczki, broń pobrudzona szkarłatem leżała porzucona w trawie obok zmasakrowanych ciał wojowników.
- Było ich czterech... - mruknęłam - Jeden uciekł...
~ Niedługo nacieszy się życiem ~ usłyszałam jak Inferno chichocze ~ Pobawimy się z nim jeszcze?
- Już się dość pobawiłaś z nimi - wskazałam na to co zostało z naszych przeciwników - Oczekujesz może wdzięczności za użyczenie mi odrobiny mocy?
~ To ja powinnam być wdzięczna, od tylu lat się nie ruszałam! Z drugiej strony, gdyby nie ty...mogłabym się tak bawić codziennie ~ w jej głosie mieszały się ze sobą drwina i pogarda ~ Dobrze mieć własne ciało...
- Przymknij się, zaczynasz mnie denerwować, suko - uciszyłam ją.
Ruszyłam w stronę rzeki żeby obmyć ręce i twarz. Całe były umazane krwią. Księżyc sprawił, że woda zamieniła się w lustro. Włosy koloru srebra opadały mi na ramiona, twarz i rubinowe oczy, ręce nadal były pokryte czarnymi łuskami, a pod oczami widniały smugi wyglądające jak czarne łzy, jednak powoli wracałam do mojego normalnego wyglądu. Jaszczurzy ogon i skrzydła zdążyły już zniknąć podobnie jak szponowate paznokcie. Mimo to nadal obawiałam się, że mój widok mógłby doprowadzić niektóre dzieci do płaczu.
Zanurzyłam dłonie w chłodnej wodzie i ochlapałam nią twarz. W końcu doprowadziłam się do porządku (tak mniej więcej). Ponownie spojrzałam w lustrzaną taflę rzeki. Teraz już całkowicie straciłam postać Inferno. Mimo to nadal słyszałam jej głos w głowie.
"...ból, bez miłości..."
Cicho śpiewała, wręcz nuciła. Znowu. Za każdym razem były to te same słowa, ta sama melodia, po prostu ta sama piosenka.
"...ból, nie mam go dość..."
Chociaż za każdym razem miałam wrażenie, że jest w niej coś obcego, coś czego nie było we wcześniejszych wersjach.
"...ból, bo lubię go otrzymywać..."
Nie słyszałam jej tyle czasu...
"...bo lepiej czuć ból niż kompletnie nic..."
- Hebi!
Ciepły, nieco zdenerwowany głos wyrwał mnie z zamyślenia. Ta dziwna piosenka Inferno zawsze tak na mnie działała, sprawiała, że tonęłam we własnej ciemności...
Nie musiałam odwracać się żeby wiedzieć kto mnie zawołał.
- Mac! - przyjrzałam się chłopakowi. Nie wyglądał na rannego, mogłam się tego spodziewać. Ciężko było mi wyczytać co teraz czuje z jego oczu. W lewej ręce coś trzymał, ale z tej odległości nie potrafiłam tego zidentyfikować jako jakiejkolwiek istniejącej rzeczy - Dobrze, że jesteś! Kompletnie straciłam was z oczu!
- Nic ci nie jest? Co właściwie robiłaś...Chwila, śledziłaś mnie i Rena?!
- Natknęłam się tu kilku członków Rady - ominęłam jego pytanie, mogła by z tego wyjść mało przyjemna rozmowa -Ale ich zabiłam, tylko jeden uciekł...
- Ten? - Mac rzucił mi pod nogi przedmiot, który trzymał w ręce. Okazało się, że to zmasakrowana głowa mężczyzny, który mi uciekł.
- Tak...Kiedy go dorwałeś? Właściwie, to gdzie byłeś?
- Nie ważne, po prostu czegoś szukałem - odpowiedział nie patrząc mi w oczy.
Na chwilę zapomniałam o Inferno. W głowie miałam tylko Mac'a no i oczywiście jego kłamstwo. Może powinnam go o to w tedy zapytać jednak nie chciałam wywoływać burzy...
- Znajdźmy resztę - czarnowłosy chłopak przerwał ciszę.
Przytaknęłam mu i ruszyliśmy przed siebie. Głowa znalezionego przez Alfę Ognia wojownika Rady potoczyła się w stronę rzeki zostawiając za sobą krwawe smugi.
(Ice?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz