sobota, 14 czerwca 2014

(Wataha Ziemi) od Nivry

Stałam nieruchomo w jednym miejscu w mojej jaskini i przez szparę w skalnej ścianie wpatrywałam się w zachmurzone, ciemne niebo nad Niemymi Górami. Kraina wyglądała pięknie, ale coś się w niej zmieniło, zmieniło na zawsze! Przykucnęłam na chłodnej podłodze i zagłębiłam się w niezbyt miłe myśli. „A wszystko zaczęło się od wyjazdu Faith.” – Pomyślałam i oparłam głowę na rękach. Potem spadła na nas cała góra kłopotów: „wizyty” członków Rady, zniknięcie Sol, teraz Ivalio… Nie znałam go dobrze, może dlatego nie odczułam tak bardzo jego nieobecności. Ale Sol?! Ona, która nie zrobiła nikomu nic złego. W moich oczach wciąż była małą dziewczynką o jasnych jak len włosach i zielonych wielkich oczach o długich rzęsach. Prawdę mówiąc, o niej wiedziałam równie mało, jak o Ivalio. Teraz zarzucałam sobie, że nie poznałam bliżej ich obojga. Ale Sol musiała być doprawdy niezwykła, skoro zdobyła miłość takiego chłopaka, jak Ren. W tym momencie do jaskini wbiegła Bella. Jej brązowe włosy rozsypane były na jej ramionach w totalnym nieładzie, a na jej bladej twarzy wypisana była totalna mieszanka emocjii. - Już?... – Zapytałam, a ona kiwnęła szybko głową. Wybiegłam za nią. Od dawna wiedzieliśmy, że bez bitwy się nie obejdzie, ale… to stało się tak potwornie szybko! Moje moce na pewno nie były przydatne właśnie w takiej chwili. No proszę! Dar leczenia? Dar przekazywania energii? Panowanie nad roślinami? Serio, to ma mi pomóc w walce?! Jednak biegłam co sił. Sama nie wiem, po co… Byłam po prostu częścią ICH wszystkich i nie mogłam ich zostawić. Jednak gdy zobaczyłam wojowników Rady – zwątpiłam. To wszystko wydawało się totalnie nierealne. Widziałam, jak Bella biegnie i zaczyna walczyć z jakimś wysokim wojownikiem. Widziałam Ice’a, który jak w obłędzie rzucał się na kolejnych przeciwników. Praktycznie wszyscy z Niemych Gór przybyli na to małe „powitanie” Rady. Ja nie mogłam się przydać i to okropne uczucie powoli zachęcało mnie do opuszczenia pola bitwy. Nagle jednak coś się wydarzyło. Jeden z nich zauważył mnie. Zawrócił z obranej wcześniej drogi, a ja oniemiałam z przerażenia. W dłoni ściskał srebrny sztylet. Zanim zdążyłam zareagować, przyłożył mi nóż do gardła. Po raz pierwszy w życiu naprawdę się bałam. I wtedy mnie olśniło. Jedna szybka myśl i kwitnąca właśnie winorośl zaczęła coraz bardziej zbliżać się do stojącej obok mnie postaci. Wykorzystanie mocy panowania nad roślinami było męczące, wcześniej nie używałam jej za często. Jeszcze moment… Wojownik padł na ziemię. Jego nogi skrępował zielony „łańcuch” winorośli. Nareszcie mogłam się przydać! Zbliżyłam się kocim ruchem do wielkigo kręgu walczących i zaczęłam walczyć. Zobaczyłam Lucy – dobrą przyjaciółkę z mojej Watahy, jak włócznią przebija kolejnych wojowników Rady. Poczułam dumę – sama nie wiem czemu. Przecież to, że była wspaniałą wojowniczką, nie było moją zasługą. Nagle usłyszałam świst strzały i Lucy chwyciła lewą ręką za swoje ramię. Włócznia wysunęła jej się z dłoni. Niewiele myśląc, podbiegłam do niej, odpierając atak kilku wojowników naraz. Usłyszałam wrzask Belli: - Osłaniam was! Nivra, zabierz ją stąd! Niewiele myśląc, spełniłam prośbę ciemnowłosej. Lucy opierała się na moim ramieniu, a ja odciągałam ją coraz bardziej od walczących. Gdy znalazłyśmy się w bezpiecznym miejscu, powiedziała zdecydowanie: - Muszę tam wrócić! Odpowiedziałam spokojnie: - Ja też. Wrócimy tam razem. Za moment. Chyba nie chcesz walczyć bezwładnym ramieniem? Owinęłam jej ramię liśćmi aloesu. Znów odczułam to dziwne wrażenie, że nie wiem skąd wiadomo mi o leczniczych właściwościach roślin. Ale zignorowałam to. Krew przestała lecieć – to najważniejsze! Najszybciej jak się dało, ramię przy ramieniu pobiegłyśmy z powrotem na pole bitwy. To co tam zobaczyłam, wydawało mi się senną wizją. Wszystko wyglądało zupełnie tak samo jak przedtem. Ice, Bella, Katniss, Elizabeth… Wszyscy stali na tych samych pozycjach. Brakowało tam tylko nas. Mimo woli uśmiechnęłam się. Teraz naprawdę zrozumiałam cel mojego życia. Jego sens to… Nieme Góry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz