Alexius wyglądał na czymś podekscytowanego i prawie - ku mojej frustracji- nie zwracał na mnie uwagi.
-Świetnie, Lidio. Zostań z nami, oczekujemy gościa.
Zaintrygowana oparłam się biodrem o framugę dębowych drzwi.
-Jakiego?
-Sol idzie po swojego brata. Jest w stanie najwyższej furii i ma pomoc zza światów. Idzie z nią cała armia demonów.
-I to cię tak cieszy, panie?-Uniosłam brew, lekko zbita z tropu.
-Istotnie. Za chwilę będę miał oboje rodzeństwa, a na tym właśnie mi zależy, kochanie.-Posłał mi karcące spojrzenie szarych oczu i zerknął na szklankę, którą trzymał w ręku, po czym pociągnął z niej łyk ciemnej substancji.
-Skąd masz pewność, że dziewczyna nie pokona nas i nie uwolni brata?-Tylko ja byłam na tyle odważna, by zadać to pytanie. Kątem oka zauważyłam zaskoczone spojrzenie reszty radnych.
Alexius zmierzył mnie ponurym spojrzeniem.
-Nikt jeszcze nie pokonał Rady, Lidio.-Powiedział cicho, mrużąc oczy.-Zostaniesz przy mnie w razie, gdyby postanowiła użyć przemocy fizycznej. Będę chronił cię przed jej magią.
-Tak jest, panie.-Mruknęłam.-Mogę tylko spytać o jeszcze jedną rzecz?
Nie odpowiedział, więc uznałam to za pozwolenie.
-Czy demony, które z nią są nie poczynią straty na naszych ludziach? Dobrze wiesz do czego są zdolne...Tylko wojownicy potrafią z nimi skutecznie walczyć. Cała reszta- a w tym strażnicy- nie ma o tym pojęcia.
Alexius milczał przez chwilę, aż na jego kamiennej twarzy pojawił się cień uśmiechu.
-Każda wojna ponosi za sobą ofiary, Lidio. Zginąć w imieniu Rady będzie dla nich honorem.
*
Sol wtargnęła jak burza i równie błyskawicznie zrujnowała każde być może niewinne życie na swojej drodze, za pomocą krwiożerczej armii demonów. Nie mogłam pojąć jak tak urocza, można by powiedzieć dziewczyna, zamieniła się w potwora o czerwonych oczach i włosach czarnych jak smoła. Kiedy się odezwała, jej głos był ochrypły i chropowaty, a oczy zaświeciły niebezpiecznie.
-Alexiusie, gdzie moje ciepłe przyjęcie?!-Wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem, który sprawił, że na mojej skórze pojawiły się ciarki. Zza moich pleców wyszedł Alexius. Szedł spokojnie, oddychał miarowo i lustrował dziewczynę stalowym spojrzeniem. Dziewczyna, najwyraźniej zadowolona, syknęła.-Witam, Książę Ciemności! Czas przejąć twoje rządy.
Z przerażeniem patrzyłam, jak demony zbierają się w jedną chmarę, trzymając w rękach broń, jakiej nie widziałam na tym świecie. Moje ciało przeszedł dreszcz strachu. Strachu o mojego pana i o siebie. Alexius wyczuł moją nagłą panikę, ale nawet nie drgnął.
-Witaj, Sol. Obawiam się, że nie możesz dostać tego, o co się domagasz.-Powiedział.
-Mogę, jeśli tylko po to sięgnę.-warknęła.- I chcę mojego brata!-Wrzasnęła, a w naszą stronę ruszyło tysiące igieł, nasączonych trucizną. Alexius uśmiechnął się szyderczo i otoczył nas niewidzialną tarczą.
Sol zamrugała zaskoczona, a jej potworna powłoka zamigotała, ukazując jej prawdziwy wygląd. Przez chwilę znów była śliczną, jasnowłosą dziewczyną, aż wróciła do swojej demonicznej postaci.
-Przykro mi,Mój czarny Aniołku, ale nie dałaś mi innego wyjścia. Postąpiłaś bardzo lekkomyślnie, używając swojego wpływu na demony...Zanim uzbierasz siły na ich następne przywołanie, minie wiele lat.-Alexius powiedział znudzonym głosem i zamknął oczy. Sol wrzasnęła, uderzając plecami o ścianę, a demony rozpierzchły się po pokoju. Po czole dziewczyny pociekła strużka krwi, którą mój pan starł palcem wskazującym, a następnie posmakował. W jednej chwili demony ustawiły się po jego stronie, osaczając Sol. Zszokowana, cofnęłam się. Bestie syczały i oplatały Alexiusa niczym ciemny płaszcz, a dziewczyna powoli traciła swój upiorny wygląd. Włosy jaśniały jej z każdą sekundą, a oczy nabierały zwyczajnej zielonej barwy. Na chwilę w pomieszczeniu zapanowała cisza.
-Zapłacisz mi za to, głupcze.-Powiedziała słabo i opadła bezwładnie na podłogę.
-Zawsze uczyłem cię, byś nie słuchała rad wiedźmy, Księżniczko- Alexius szepnął jej do ucha.-Bo wiedźma zginęła własnie z mojej ręki.-Nie wiedziałam o czym mówi...-Wygrałem, dziecinko...
Sol jęknęła głucho, a demony zniknęły. Zaślepił ją gniew i miłość do brata. Teraz oboje są przegrani.
Właśnie dlatego lepiej być po naszej stronie, Sol. Bo z nami nie da się wygrać.
Obserwowałam jak Sol zostaje wrzucona do żelaznej klatki, bez choćby szpary na światło, a potem sama poszłam w ślad za Alexiusem, który wydawał się być smutny i zadowolony jednocześnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz