wtorek, 24 czerwca 2014

(Wataha Powietrza) od Sol

Otworzyłam oczy, ale nikogo nie zauważyłam...
~Robię to dla ciebie, Sol~ Nagle w mojej głowie rozbrzmiał głos Ivo.~ Pamiętasz, jak śpiewaliśmy w lesie? Chcę, żebyś znowu się tak cudownie uśmiechała.~
~Ivo?~ Zaczęłam się bać...W jego głosie dało się wyczuć ból.
~Cześć, Sol.~ Mówił tak cicho... O nie, Ivo! On jest ranny, czuję to... Poważnie ranny... Czyżby upadał w walce z Radą? Nie, to nie to... Nieme Góry są za daleko... O Bogini, Ivo...
~G-gdzie jesteś, braciszku? Co się dzieje? Kto ci to zrobił?~
~Nie martw się. Jestem u Rady. Alexius.~ jego przekaz słabnął,a ja musiałam domyślać się słów.~ Nie szukaj mnie. Nie mogą cię złapać.~ Cisza...Po głosie brata została tylko pustka.
Szybko wstałam z łóżka i otwierałam każdą szafę po kolei, aż w końcu znalazłam plecak. Wrzuciłam tam wszystko, co przydatne znalazłam. Coś, co zastąpi prowizoryczne opatrunki i jakieś ubranie dla Ivalio...
Jak mogłam pozwolić, żeby wpadł w ich łapy...
Nie! Ta cholerna Rada nie odbierze mi już nikogo więcej. Odzyskam brata.
~Słyszysz Alexiusie?! Nikogo już nie skrzywdzisz!~Wykrzyczałam w myślach, mając nadzieję, że moc mojej furii dosięgnie Alexiusa. 
Kiedy przechodziłam obok lustra, wydawało mi się, że moje oczy robią się czerwone, a włosy ciemnieją, jednak wrażenie zniknęło, gdy bardziej wytężyłam wzrok. Nie zauważyłam, że kiedy odeszłam od lustra, włosy znów zalśniły ciemną poświatą, a oczy zapłonęły czerwienią. Nikt nie zauważył.
Wyszłam na korytarz, nie wiedząc co właściwie robię i zaczęłam krążyć w poszukiwaniu odpowiednich drzwi. O Bogini...
-Co ty robisz?-Jedne z drzwi otworzyły się, ukazując ciemną głowę North'a.
-Muszę wrócić do Arkadii. Oni mają mojego brata! Muszę mu pomóc.-Zachciało mi się płakać z bezradności.
-Uspokój się - Zbliżył się o krok. Nie zdążył ubrać nawet koszulki. -Powoli. Najpierw wszystko mi opowiedz.
-Nie ma czasu! Mogą go zabić...- Wypuściłam jedną, jedyną łzę. Za dużo ich już uroniłam.
-Coś się stało?-Na korytarzu pojawiła się Faith i Hoax. 
-Myślę, że Sol chce nam coś powiedzieć.
Nic do mnie nie docierało. Dopiero, gdy coś w mojej podświadomości krzyknęło 'Ratuj go!', zorientowałam się co i jak. Odsunęłam się od wampira i zwróciłam do Faith.
-Mają Ivalio... Faith, zrozum mnie muszę mu pomóc...
-Sol... Obawiam się, że w tej chwili nic nie zdziałamy. Dopiero co odbiliśmy Ciebie i porwaliśmy Alfę wojowników, na pewno zwiększyli straże- Powiedziała racjonalnie, ale to mnie nie obchodziło. Wyglądała na taką opanowaną i rozsądną...A tutaj liczył się MÓJ brat! Ciekawe, co zrobiłaby, gdyby chodziło o Ice'a.
Chciałam się na nią rzucić w nagłym przypływie gniewu, ale silne ramiona North`a przytrzymały mnie w miejscu, a Hoax odruchowo stanął pomiędzy mną a wilczycą, zakrywając ją własnym ciałem. Nie miałam szans. Zaczerpnęłam głęboki oddech i zaczęłam myśleć racjonalnie. 
-Puszczajcie mnie!-Wrzasnęłam i prawie wyrwałam się z rąk wampira. Prawie.
-Zależy czy się uspokoisz...-North wyglądał na znudzonego, albo zmęczonego. Zaczerpnęłam głęboki oddech i zaczęłam myśleć racjonalnie. Mieli mnie za wariatkę. Widziałam to w ich oczach.
-Przepraszam, muszę stąd wyjść. Chociaż na chwilę... Zaczerpnąć świeżego powietrza.-Poddałam się.
-Wróć do pokoju, Mała- North westchnął, jakby z politowaniem i wypuścił mnie z żelaznego uścisku, ale wciąż nie spuszczał ze mnie fiołkowych oczu. Kiwnęłam głową i potulnie poszłam do 'mojego' pokoju.
Co za głupcy! Mój brat właśnie kona, a oni nie pozwalają mi nic zrobić...
Czerń moich włosów i krwista czerwień oczu stawała się coraz intensywniejsza. Wszyscy rozpierzchli się po domu, ignorując to, co im powiedziałam. Wiedziałam, że Faith ma wgląd na moje emocje, dzięki czemu może mieć mnie na oku, więc zręcznie zablokowałam się własną tarczą. Zorientuje się za kilka minut, w ciągu których mnie już tutaj nie będzie.
Po cichu wyszłam na zewnątrz praktycznie niezauważona, a gdy tylko byłam dość daleko, zmieniłam się w wilka, co dziwne...czarnego.
Jakoś mnie to nie obchodziło, po paru godzinach biegu w kierunku Ivalio, wysłałam wiadomość Faith. Krótką. ~Nie martw się o mnie.~ Zmęczona, głodna i zdeterminowana biegłam przed siebie. Kilka godzin biegu byłoby kiedyś ponad moje możliwości, ale furia i determinacja dodawały mi nieznanej siły.
Po jeszcze jednej godzinie byłam już pod murami Arkadii. Zmieniłam postać i z uśmiechem podeszłam do strażników przy najbliższym przejściu. Nie czułam  zmęczenia. Czułam satysfakcję. Wartownik był przerażony, nie wiedziałam dlaczego. Spojrzałam mu w oczy i namieszałam w głowie, tak by o mnie nie pamiętał.
Rozszerzałam działanie wpływu na umysły coraz bardziej, by nikt nie mógł zeznać, że mnie widział. Wreszcie wyczułam Ivo. A co lepsze- także Alexiusa.
~Dalej, Sol, zesłałam Ci już pomoc. Teraz nic Cię nie ogranicza. Demony Ci służą, a śmiertelnicy nic nie mogą zrobić bez Twojego pozwolenia! Dalej, moja Mała Uczennico! Masz moją wiedzę, wszystkie zaklęcia...Użyj ich mądrze, moja droga.~Odezwał się dobrze znany mi głos staruszki.
~Babciu... Dziękuję...~ Pierwszy i chyba jedyny raz nazwałam Szamankę- Babcią. Muszę zdać się na instynkt.
Wokół mnie roztaczała się czarna aura towarzyszących mi demonów. Drzwi jednej z budowli same się otworzyły, a ja weszłam prowadzona intuicją.
Strażnicy, którzy podchodzili padali od tak, gdy tylko chcieli się zbliżyć.
-Alexiusie! Gdzie moje ciepłe przyjęcie?! -Wrzasnęłam i wybuchłam śmiechem, przerażona dźwiękiem swojego głosu. 
Jego krew na moich rękach... Tylko tego mi potrzeba do szczęścia.
Szeptałam zaklęcia, pozwoliłam demonom się zabawić, używałam swoich mocy, rozlałam krwawą rzeźnię, aż w końcu Alexius wyszedł mi na przeciw.
-Witam, Książę Ciemności! Czas przejąć twoje rządy- uśmiechnęłam się uroczo, wpatrzona w kilka igieł, które demony obtoczyły trucizną.
Jeszcze tylko trochę i zapłaci mi za wszystko. Za wszystkie krzywdy, troski i żale, pożałuje, że się urodził.

Sol w furii

(Alexiusie, mała Księżniczka i jej samotna łezka... ) 

1 komentarz: