Otoczyli nas. Wszędzie członkowie Rady. Niektórych znałem,
innych nie. Może to dlatego, że nie wszyscy brali udział w eksperymentach? Nie
pilnowali mnie? No cóż. Lepiej nie wnikać. Do mojej szyi było przyciśnięte
zimno lśniące ostrze.
Niedawno pokonałem
czarownicę, która, no cóż, już nie żyła. Posłałem wilczycy mroźne spojrzenie.
Wszyscy zostali
wyrzuceni w powietrze. Błyskawicznie się odwróciłem i zmieniłem w wilka.
Kobieta, ta sama, która jeszcze przed chwilą stała koło mnie, została
zamrożona. Rozbiłem ją w szklane, krwawe odłamki, które rozsypały się po ziemi.
Znowu byłem
człowiekiem. Temperatura opadła. Starałem się trzymać wokół moich przyjaciół
,,bańki,, do których nie docierało to zabójcze zimno. Dzięki temperaturze lekko
spowalniałem ruchy wilków. Szron pojawiał się na ich ciałach, krępując ruchy.
To spowolnienie z
pewnością mogło pomóc.
Przede mną stanął
zielonooki chłopak.
- Witaj, dzieciaku. – Rzucił do mnie ciemnowłosy. – Jestem Glenn – Przedstawił mi się i zaatakował. Z wysiłkiem się
skupiłem na tych słowach i myślach. Musiał być nowy, nie pamiętałem go...
Chłopak ruszył
ramieniem i w moim kierunku pomknęły dziwne lotki, zaostrzone na końcu.
Widziałem dziwne zielone krople na igłach, którymi były zakończone te dziwne
pociski. Miały taki sam kolor jak intensywnie zielone oczy chłopaka. Musiał być nowy..
Otoczyłem się lodową barierą. Jednak zaraz ją opuściłem,
gdy tylko lotki się od niej odbiły. W moich dłoniach uformował się lodowy
miecz. Wydawał się kruchy, jednak był zabójczy, ostry i wytrzymały. Pozory
mylą…
Rzuciłem się ku przeciwnikowi, który odbił mój atak jednym ze sztyletów z onyksami w głowicy.
Zaczęliśmy walczyć.
Mój umysł zaćmiła żądza krwi. Znowu. Czym ja się staję?
Raz za razem
musiałem odtrącać te dziwaczne pociski. Dookoła mnie wirował śnieg. Byłem
zmęczony, ale adrenalina skutecznie podsycała moją moc.
Ciągle się ze sobą
ścieraliśmy. Facet był diabelnie silny, jednak moja moc mnie wspomagała,
spowalniając ruchy Glenna, które przez to były opóźnione.
W pewnym momencie, ja
napierałem na niego swoją mocą, a on się cofał. Jego twarz „przyozdabiała”
cienka warstwa lodu.
Facet gwałtownie się
odwrócił i odskoczył.
Mój mroźny pocisk
przeleciał koło niego, trafiając w innego mężczyznę, który akurat zmieniał
postać.
Kolejny zamrożony
wilk.
Skoczyłem za Glennem,
pragnąc go zabić, jednak zamiast trafić w niego, trafiłem w tę lodową rzeźbę,
która jeszcze niedawno była zmieniającym się człowiekiem. Dookoła poleciały
lodowe odłamki.
Obejrzałem się szybko
dookoła, starając się dojrzeć mojego przeciwnika.
Ten dziwny chłopak gdzieś znikł.
Wszędzie „szaleli”
inni członkowie watah. Kątem oka zauważyłem Rena, walczącego z jakąś wilczycą.
Wszystko było zamazane. Powietrze boleśnie zimne, oczywiście dla przeciwników.
Przede mną stanął
mężczyzna. Szare oczy. Platynowe włosy.
Wszystko dla mnie się
zatrzymało. Zupełnie, jakbym się cofał w czasie.
To był mój Pan.
-No proszę, więc tu jesteś, Ivo.- Jego oczy zmrużyły się w
tajemniczym geście zadowolenia. Czyżby dostał to, czego chciał?
Białe włosy lekko
wirowały mi wokół głowy. Jednak nie oddałem się całkowicie mocy, strach mnie
opanował. Bałem się tego mężczyzny. Tak, cholera, boję się.
Usłyszałem świst. Nie
mogłem się ruszyć, by umknąć przed tajemniczym pociskiem. Oczy Alexiusa mi nie
pozwalały. Unieruchomiły. Wciągnęły. Przypominały przeszłość.
Ból w ramieniu.
W moim ciele tkwiła
lotka. Cała igła tkwiła mi pod skórą.
Zaczęło mi się kręcić
w głowie. Słabłem. Nie rozumiałem co się dzieje.
Trucizna?
Pociemniało mi przed
oczami. Upadłem w śnieg.
W głowie widniała mi
twarz Alexiusa. Ten jego ohydny, władczy uśmiech.
Niee… Czułem, że moja
moc zamilkła. A to oznaczało, że zostawiłem watahę bez mojej pomocy. Czy
ktokolwiek to zauważy?
Nezumi.
Zawiodłem go. Nie
powinni mnie złapać. Mój chłopak będzie się martwił.
Nezumi.
Sol. Nie zdołałem jej
znaleźć. Jestem przegranym.
Nie chcę, bym znowu
stał się potworem…
( Ktoś? )
Wataha Wody...
OdpowiedzUsuńJezu, dzięki ;d Jestem taka niedoje*ana dzisiaj ;cc
OdpowiedzUsuń