środa, 11 czerwca 2014

Opowiadanie gościnne - od Glenna

-Jak to uciekła?!- Warknął  Alexius, przechadzając się tu i z powrotem po pomieszczeniu. Był wściekły.
-Nie jestem pewien, ale myślę, że ktoś musiał jej w tym pomóc. Cain poradziłby sobie z dziewczyną, nie jest głupi.- Mówił spokojnie Aaron. Wyglądał na całkowicie obojętnego.
-Miałeś dopilnować, żeby nie mogła stawiać oporu! Zawiodłem się na tobie.
-Dopilnowałem. Rzuciłem na nią zaklęcia, dlatego jestem przekonany, że nie była sama. 
-To niemożliwe, żeby Cain stanął po ich stronie.-Stwierdził.-Musieli znaleźć sposób, żeby zabrać go razem z dziewczyną. Zaskoczyli go...
-Prawdopodobnie, Alexiusie.
-Nie mam czasu na domysły, Aaronie.-Rzucił sucho przez ramię.- Chcę mieć dziewczynę z powrotem.
-Już nad tym pracuję.
-Mam nadzieje. Jesteś dobrym sługą, Aaronie i mam nadzieję, że tak pozostanie. Twoja córeczka będzie moją kartą ubezpieczeniową, czy to jest jasne?
-Jeśli skrzywdzisz Molly...-zaczął Aaron, z groźnym błyskiem w oku. Jego córeczka miała tylko kilka miesięcy i była jego oczkiem w głowie...Alexius wiedział, jaki jest jego słaby punkt i celował w sam jego środek. Aaron go nie zdradzi dopóki będzie chciał zachować córkę przy życiu. Czyli nigdy.
-Porzuć groźby. Molly będzie bezpieczna, kiedy przyprowadzisz do mnie Sol. Mam nadzieję, że życie córki jest dla ciebie ważniejsze od wolności obcej małolaty.
-Jest-wywarczał.
-Więc spiesz się, zanim zwątpię w twoje słowa.
*
Kiedy Aaron wyszedł, w pokoju zostałem tylko ja, Alexius i wciąż nieprzytomny Ivalio.
-Przykuj go do belek.-Rozkazał Alexius. Wykonałem polecenie i uniosłem brew pytająco. Spodziewałem się kolejnej komendy, która była mi już dobrze znana.-A teraz natnij jego tętnice. Chcę mieć około pół litra jego krwi. Uważaj, żeby go nie zabić, potrzebuję go żywego.
Skinąłem głową i wyciągnąłem nóż paska moich spodni. Chłopak wisiał bezwładnie pomiędzy dwoma belkami, z rękami zakutymi w kajdany, podwieszony do sufitu łańcuchami. Jednym, precyzyjnym ruchem przeciągnąłem ostrzem po jego szyi i szybko podłożyłem kryształową karafkę pod cieknący strumień.
-Gdy będzie już gotowy, przyjdź do mnie, Glenn - Alexius wyszedł z pomieszczenia zamaszystym krokiem i zostawił mnie samego z nieprzytomnym chłopakiem. Kiedy upewniłem się, że oddalił się na wystarczająco dużą odległość, przyjrzałem się białowłosemu. Nie widziałem jego siostry, ale podobno byli do siebie podobni. Swoją drogą, chciałbym ją poznać. Przekonać się, co jest w niej takiego, czego tak bardzo chce Alexius... Nie zastanawiając się co robię, cofnąłem moją truciznę i czekałem aż chłopak się obudzi, wciąż trzymając karafkę przy jego szyi. Była już w połowie wypełniona krwistą substancją. Ivalio otworzył fiołkowe oczy, w których czaiło się przerażenie. Przerażenie i odraza.
-Znów mi to robicie? Po co?!-Wysyczał, zerkając na naczynie z krwią. Wzruszyłem ramionami.
-Zadawanie pytań nie jest w moim interesie. Robię tylko co mi każą, chociaż to nie leży w mojej naturze.
-Jesteś nowy- To nie było pytanie.
-Nie tylko ja. Jest jeszcze wielu innych.-Karafka była już pełna. Odsunąłem ją od jego szyi i zatamowałem krew, wciąż lecącą wzdłuż obojczyka i ramienia.- Nie jest to nasz własny wybór.
-Dlaczego ze mną rozmawiasz?-Spytał, lustrując mnie dziwnie przenikliwym spojrzeniem.
-Z ciekawości. Życie tutaj potrafi być często niesamowicie nudne. Rozrywka w postaci rozmowy z więźniami jest mile widziana.-Uśmiechnąłem się do zaskoczonego Ivalio i postawiłem karafkę na stole.
-Masz na imię Glenn, tak?-Zapytał.
-Nieważne- po moim dobrym humorze nie zostało śladu. Bliższy kontakt z więźniami jest karany. 
Dobrze, że go zbyłem, bo dokładnie w tym momencie wszedł Alexius.
-Widzę, że już go obudziłeś.-Spojrzał na Ivalio.-Zostaw nas teraz samych i odłóż to do mojej sypialni.-Wskazał na karafkę. Zawahałem się, ale tylko przez moment. Właściwie cieszę się, że nie muszę brać znów udziału w tej farsie. Wciąż boli mnie głowa po uderzeniu o ścianę. Chłopak jest groźny nawet dla mnie, a dla mnie nikt nigdy nie był groźny.

(Ivalio?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz