poniedziałek, 2 czerwca 2014

(Wataha Ognia) od Macabre

- Na początku chciałem po prostu żebyś cierpiał, najlepiej bardzo długo, a na końcu opuścił ten świat - patrzyłem w zimne oczy ojca i uśmiechałem się drwiąco - Ale obaj dobrze wiemy, że nigdy nic co ci zrobię nie będzie mogło się równać z tymi wszystkimi latami, które przez ciebie straciłem i bliznami, które mam w zamian.
Ojciec posłał mi chłodne spojrzenie zanim odpowiedział.
- Jak zwykle drzesz się głośniej niż wymaga tego sytuacja.
- Nie zmienia to faktu, że i tak ci wpierdolę aż kutas sam odpadnie - warknąłem marszcząc brwi.
Twarz Alexiusa jak zwykle nie wyrażała żadnych uczuć (po za tym, że na chwilę pojawił się na niej grymas, który zdaje się miał być uśmiechem), ale znałem go na tyle dobrze żeby potrafić wyczytać jego intencje po innych, ledwie widocznych odruchach. Ten człowiek był mistrzem w używaniu zdolności telekinetycznych i parapsychologicznych. Może nie jest to najlepiej dobrze wykrywalne jak bezmyślne walenie mieczem na prawo i lewo, ale równie męczące. Można zamaskować ból, smutek, szczęście, wszelkie uczucia, ale nie wysiłek. Nigdy nie da się zniwelować wszystkich oznak, a próbowanie tylko je uwydatnia. Zaciskanie ust lub pieści, przygryzanie warg, napinanie mięśni, drżenie rąk...
Drgnięcie brwi.
Ten ten stary, tchórzliwy pierdziel próbuje mnie zwyczajnie udusić mocą. Żałosne.
- Żałosne - powtórzyłem swoją myśl na głos - Zaraz, czy to nie ty uczyłeś mnie obrony przed telekinezą? Jesteś takim kretynem i nie zauważyłem czy udajesz żeby mnie wkurwić?
Zdecydowanie chciał mnie wkurwić. Prowokowanie przeciwnika i patrzenie jak się miota to jedne z jego ulubionych zajęć. Dlatego postanowiłem, że za cholerę nie dam mu tej przyjemności.
Przypomniałem sobie o mężczyźnie, którego Alexius wcześniej gdzieś wysłał. Te stare pierdziele na pewno planują coś naprawdę obrzydliwego. Może dobrze byłoby wyciągnąć szczegóły od mojego ojca, ale tak nastawiałem się na deptanie jego zwłok, że zacząłem wątpić czy wytrzymam. Cóż, nie można mieć wszystkiego.
- Nagle zrobiłeś się strasznie milczący, tatku - zauważyłem - Co się stało? Już od 4 minut nie wypominasz mi żywota!
Byłem świadomy tego, że prawdopodobnie obmyśla lub przesyła telepatycznie strategię innym (pozostałym jeszcze przy życiu) członkom Rady. Nie było sensu atakować go w tym momencie, zawsze używa tarczy, gdy nie chce żeby mu przeszkadzano. Działania fizyczne tylko by mnie zmęczyły, a przecież podobno mam wielki dar do wkurzania go. Grzechem byłoby go nie wykorzystać w takiej sytuacji...
- Jesteś cholernie podobny do matki...- otworzyłem usta, ale on mnie uprzedził.
- Czyżby jego wysokość zniżył się by rozmawiać z plebsem?
- Pyskaty, bezczelny, arogancki...
- Skończyłeś?
- Chyba jedyną rzeczą, którą odziedziczyłeś po mnie jest kutas.
- Nie rozśmieszaj mnie, na pewno mam większego! Zresztą nie przejmuj się, i tak nie uznaję cię jako ojca...
Po karku przeszedł mi dreszcz. Przez chwilę myślałem, że dopadła mnie moc Alexiusa, ale to zrozumiałem, że to coś innego. I to COŚ ma długie, czarne włosy, piękne oczy i około metr sześćdziesiąt siedem.
Hebi.
Zakląłem cicho i poczułem na sobie drwiące spojrzenie wiecznie zimnych oczu ojca. Wiedział? Niby kurwa skąd?! Nie mógł wiedzieć, zablokowałem swój umysł dla osób z zewnątrz. Właśnie dlatego od razu trafił na sam szczyt listy moich głównych podejrzanych w tej sprawie.
- Nie pobiegniesz do swojej księżniczki?
Właśnie zrozumiałem, że muszę wymyślić jakieś nowe tortury, specjalnie dla niego.
Alexius odwrócił się i chciał odejść, ale pojawiłem się tuż przed nim.
- Hm, na twoim miejscu jednak bym się bardziej pośpieszył.
Cholerny sukinsyn.
(Hebi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz