Byłam w samym środku walki z jednym z wrogich wojowników. Użyłam mojej mocy i cisnęłam w mężczyznę soplami lodu które trawiły w jego prawą rękę. Wypuścił miecz z ręki. Nagle ogarnęło mnie nieprzyjemne ciepło. Spojrzałam na sekundę w stronę walczącego Alfy Wody. Właśnie zabił jednego z przeciwników. Spojrzałam z powrotem na mężczyznę, ale już go tam nie było. Usłyszałam kroki za plecami i obróciłam się.
-Myśleliśmy że nadal tkwisz w swoim lodowym pałacu, Elizabeth- syknął, a mnie ogarnął strach.
-Nic o mnie nie wiesz- odpowiedziałam opanowana odpierając jego ataki.
-Wiem o tobie więcej niż ty sama- uśmiechnął się szyderczo. Zajrzałam w jego oczy i zobaczyłam przerażające wizje.
Miałam wtedy siedem lat. Na dworze moi rodzice urządzili mi przyjęcie urodzinowe.
Była na nim cała moja liczna rodzina. Jednak ja byłam przestraszona i zdenerwowana, ponieważ przyszedł jakiś nieznajomy mężczyzna, w oczach mojej rodziny widziałam lekki niepokój.
Moi rodzice rozmawiali z nim, co chwilę zerkając na mnie.
Tajemniczy gość obrócił się do mnie z szyderczym uśmiechem.
Wizja się urwała, a ja upadłam na ziemię. Przeciwnik przyłożył mi sztylet do gardła.
Nagle jego serce przebiła włócznia, a jego martwe ciało przygniotło mnie do ziemi. Podniosłam się. I zrozumiałam co się stało. Dziewczyna o imieniu Lucy uratowała mi życie.
- Dziękuję- spojrzałam na nią z uznaniem.
-Nie ma za co- odpowiedziała i ruszyła do boju.
Zrobiłam to samo. Przestałam myśleć o przeszłość i skupiłam się na przyszłość. Chciałam ratować to miejsce nawet jeśli nie zechcą tu mnie, chciałam im pomóc. Odsunęłam swój plan dalszej ucieczki na później i skupiłam się na przebijaniu przeciwnikom każdej części ciała lodowymi soplami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz