sobota, 21 czerwca 2014

od North'a

Sam nie wierzę w to co mówię, ale Sol wywołała u mnie coś w rodzaju sympatii. Jest dziwna, to fakt, ale biorąc pod uwagę moją niechęć do wszystkiego, co chodzi...Zarobiła u mnie kilka punktów. Przeważnie nienawidzę wilkołaków, z kilkoma wyjątkami, a Sol i Faith są jednymi z nich. Nie wiem jak Sol udało się mnie nie wnerwić, ale jestem jej za to winny podziw. To się raczej rzadko zdarza. Zwłaszcza po tym, jak wpieniła mnie Meg i te jej czułe słówka.
Czułem, że wrócił Hoax. Jego lubiłem odrobinę mniej. Meg, obrażona zwinęła się na miasto, a West i Lily cholera wie gdzie. Mieli swój pełen amorów świat i lepiej, jeśli byli daleko ode mnie.
Jutro czeka nad kolejny dzień harówy. Ten cały Cain będzie sprawiał problemy, a ja będę musiał się z nim użerać...Prościej byłoby zabić gada.
Kiedy wreszcie walnąłem się na ogromne łóżko w mojej sypialni, poczułem, że jestem cholernie zmęczony.
Wypuściłem powietrze z płuc z sykiem, sfrustrowany, kiedy uświadomiłem sobie, że jestem też głodny. Kusząca woń krwi Cassie, która spała za ścianą, nie pozwalała mi zasnąć. Pachniała tak... Słodko. 
Możliwe, że pomogła mi szklanka krwi. Była ohydna i nieświeża, ale dzięki niej nie czułem już takiego głodu, jak wcześniej. Nie cierpię nieświeżej krwi. Boże, będę ją musiał znosić jeszcze przez kilka dni...Później wynagrodzę sobie to jakąś śmiertelniczką. 
Każdy, tylko nie Cassie. Nie jestem aż takim potworem. Przynajmniej mam taką nadzieję.

*

Rano obudził mnie dźwięk nerwowych kroków na korytarzu.
Przeczesałem palcami włosy i mrużąc oczy, spojrzałem na zegarek, który wskazywał na 6 rano.
Światło świeciło już dość jasno, a ja przyłapałem się na myśli, kiedy wreszcie zajdzie. Światło nie jest ulubionym wynalazkiem wampira. Jak dla mnie, słońce jest do dupy.
Zwlokłem się powoli  z łóżka i wystawiłem głowę za drzwi. Sol wyglądała na zdenerwowaną i przestraszoną, kiedy łaziła tu i z powrotem po korytarzu. 
-Co ty robisz?-Zapytałem, unosząc brew. 
-Muszę wrócić do Arkadii.-Spojrzała na mnie, dużymi oczami.-Oni mają mojego brata! Muszę mu pomóc.-Głos jej się załamał. Schowała twarz w dłonie, a jej ciało przeszedł dreszcz.
-Uspokój się-Podszedłem do niej z wahaniem.-Powoli. Najpierw wszystko mi opowiedz.
-Nie ma czasu! Mogą go zabić...-Tym razem po jej policzku popłynęła łza. Cholera.
Nie wiedziałem co robić z płaczącą dziewczyną i co mam jej kurwa powiedzieć, więc tylko spojrzałem na nią z konsternacją. Nie jestem dobry w okazywaniu uczuć i dziękowałem Bogu, w chwili, gdy otworzyły się drzwi od pokoju Cassie, a na korytarz wyszła zaskoczona dziewczyna. Spojrzała na mnie pytająco, ale szybko odwróciła wzrok. Może wychodzenie w samych dżinsach nie było dobrym pomysłem?
Zmierzyłem ją wzrokiem i na chwilę zapomniałem o Sol. Nigdy wcześniej nie widziałem Cassie w takim wydaniu i nagle postanowiłem to zmienić. Boże. Całkiem mnie popierdoliło. Mam nadzieję, że to wszystko wina tych emocji, do których nie jestem przyzwyczajony.
Miała na sobie cienką koszulkę z dekoltem, a ciemnoblond włosy opadały swobodnie na jej ramiona i plecy. Gdybym nie wiedział, że jest człowiekiem, pomyślałbym, że jest taka jak ja. Była tak blada. Zupełnie jak wampir.
-Coś się stało?-Odwróciłem się, patrząc jak drzwi od sypialni Faith uchylają się, a z jej wnętrza wypada dwójka pół nagich ludzi. Faith miała na sobie jakiś szlafrok, czy coś, ale Hoax nie zawrócił sobie głowy nawet ubraniem spodni i obejmował teraz swoją dziewczynę dłonią, stojąc w samych bokserkach i rozpiętej koszuli. Czy wszyscy są tutaj zakochani?! Rzygać mi się chce tym całym szczęściem.
-Myślę, że Sol chce nam coś powiedzieć.

(Sol?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz