sobota, 21 czerwca 2014

(Wataha Wody) od Faith

Kiedy miałam już pewność, że Sol sobie poradzi, cicho opuściłam łazienkę. Niedługo nacieszy się spokojem, bo już za kilka dni znów będzie musiała zmierzyć się z Radą. Jej moc jest jej przekleństwem, którego już nigdy się nie pozbędzie. Dobrze, że ma Rena. Przynajmniej nie będzie z tym sama...
Kiedy wyszłam na korytarz, była już późna noc. North i Meg byli razem w salonie, Lily i West włóczyli się gdzieś na zewnątrz, a Cassie prawdopodobnie próbowała zasnąć w swojej sypialni. Mogłabym z nią porozmawiać, ale...Nie miałam do tego głowy.
Szczerze mówiąc dalej nie mieści mi się w głowie to, jak człowiek mógł wychowywać się w domu pełnym wampirów, a teraz jeszcze z nimi podróżować. Cassie stanowiła dla mnie zagadkę.
Z tego, co powiedziała mi Lily, wiem, że Cassie jest ich przyrodnią siostrą, odkąd jako noworodek została podrzucona pod drzwi ich ogromnego domu w Vegas. Interesujące...
Wszystko jest skomplikowane...Sama nie wiem jak wytłumaczę to Sol. Może poproszę o to Lily?
Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam na plecach czyjeś spojrzenie. Gdy wyczułam jego zapach, poczułam ulgę.
-Hoax!- Wykrztusiłam i rzuciłam się do chłopaka, żeby go pocałować.- Miałeś wrócić jutro.
-Załatwiłem wszystko wcześniej.-Wzruszył ramionami i objął mnie.-Mogę wyjść i wrócić jutro, skoro jesteś niezadowolona.
-Nie- pocałowałam go jeszcze raz.-Zostań...Jestem cholernie zmęczona i nie obrażę się, jeśli położysz się ze mną.
-Prawdę mówiąc taką właśnie miałem nadzieję.-Uśmiechnął się łobuzersko. W skórzanej kurtce, butach motocyklowych i podartych dżinsach wyglądał naprawdę dobrze. Nie wspominając już nawet o twarzy oczywiście. I jest mój. Ciepłe uczucie zalało mi brzuch. Nie wiedziałam, że będę mogła się kiedyś tak mocno zakochać.
-To się pospiesz, bo zmienię zdanie i będziesz spał na podłodze.-Pociągnęłam go za rękę przez schody, prowadzące do mojej sypialni. Zaśmiał się cicho i ruszył za mną.
Gdy zamknęłam za nami drzwi, rzucił na podłogę torbę ze swoimi rzeczami i złapał mnie za podbródek.
-Tęskniłem. To był cholernie długi tydzień. Bez ciebie.
Jego szare oczy migotały lekko w świetle lampki nocnej. Serce zaczęło mi szybciej bić.
-Ja też.-Pocałowałam go lekko w kącik ust.- Udało ci się coś zdziałać w sprawie klanu z Alaski?
-Nie są zbyt chętni do pomocy.-Nagle posmutniał.-Ale przy odrobinie szczęścia przybędą na wezwanie. Są mi to winni za ten tydzień w mrozie, który tam przeżyłem.-Wzdrygnął się lekko z niesmakiem.
-Nam udało się uratować Sol...-Obserwowałam jego reakcję. Przez chwilę nic nie mówił.
-Ren będzie nam wisiał za to wszystko przysługę.-Odezwał się wreszcie.
-Co masz na myśli?-Uniosłam brew, zaskoczona.
-Nic. Nie chcę teraz rozmawiać o twoim byłym i jego dziewczynie.-Pogłaskał mnie po policzku.
-Jak sobie życzysz.-Przycisnęłam się do niego i pocałowałam mocno w usta.-Dzisiaj jesteśmy tylko my.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz