Kiedy miałam już pewność, że Sol sobie poradzi, cicho opuściłam łazienkę. Niedługo nacieszy się spokojem, bo już za kilka dni znów będzie musiała zmierzyć się z Radą. Jej moc jest jej przekleństwem, którego już nigdy się nie pozbędzie. Dobrze, że ma Rena. Przynajmniej nie będzie z tym sama...
Kiedy wyszłam na korytarz, była już późna noc. North i Meg byli razem w salonie, Lily i West włóczyli się gdzieś na zewnątrz, a Cassie prawdopodobnie próbowała zasnąć w swojej sypialni. Mogłabym z nią porozmawiać, ale...Nie miałam do tego głowy.
Szczerze mówiąc dalej nie mieści mi się w głowie to, jak człowiek mógł wychowywać się w domu pełnym wampirów, a teraz jeszcze z nimi podróżować. Cassie stanowiła dla mnie zagadkę.
Z tego, co powiedziała mi Lily, wiem, że Cassie jest ich przyrodnią siostrą, odkąd jako noworodek została podrzucona pod drzwi ich ogromnego domu w Vegas. Interesujące...
Wszystko jest skomplikowane...Sama nie wiem jak wytłumaczę to Sol. Może poproszę o to Lily?
Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam na plecach czyjeś spojrzenie. Gdy wyczułam jego zapach, poczułam ulgę.
-Hoax!- Wykrztusiłam i rzuciłam się do chłopaka, żeby go pocałować.- Miałeś wrócić jutro.
-Załatwiłem wszystko wcześniej.-Wzruszył ramionami i objął mnie.-Mogę wyjść i wrócić jutro, skoro jesteś niezadowolona.
-Nie- pocałowałam go jeszcze raz.-Zostań...Jestem cholernie zmęczona i nie obrażę się, jeśli położysz się ze mną.
-Prawdę mówiąc taką właśnie miałem nadzieję.-Uśmiechnął się łobuzersko. W skórzanej kurtce, butach motocyklowych i podartych dżinsach wyglądał naprawdę dobrze. Nie wspominając już nawet o twarzy oczywiście. I jest mój. Ciepłe uczucie zalało mi brzuch. Nie wiedziałam, że będę mogła się kiedyś tak mocno zakochać.
-To się pospiesz, bo zmienię zdanie i będziesz spał na podłodze.-Pociągnęłam go za rękę przez schody, prowadzące do mojej sypialni. Zaśmiał się cicho i ruszył za mną.
Gdy zamknęłam za nami drzwi, rzucił na podłogę torbę ze swoimi rzeczami i złapał mnie za podbródek.
-Tęskniłem. To był cholernie długi tydzień. Bez ciebie.
Jego szare oczy migotały lekko w świetle lampki nocnej. Serce zaczęło mi szybciej bić.
-Ja też.-Pocałowałam go lekko w kącik ust.- Udało ci się coś zdziałać w sprawie klanu z Alaski?
-Nie są zbyt chętni do pomocy.-Nagle posmutniał.-Ale przy odrobinie szczęścia przybędą na wezwanie. Są mi to winni za ten tydzień w mrozie, który tam przeżyłem.-Wzdrygnął się lekko z niesmakiem.
-Nam udało się uratować Sol...-Obserwowałam jego reakcję. Przez chwilę nic nie mówił.
-Ren będzie nam wisiał za to wszystko przysługę.-Odezwał się wreszcie.
-Co masz na myśli?-Uniosłam brew, zaskoczona.
-Nic. Nie chcę teraz rozmawiać o twoim byłym i jego dziewczynie.-Pogłaskał mnie po policzku.
-Jak sobie życzysz.-Przycisnęłam się do niego i pocałowałam mocno w usta.-Dzisiaj jesteśmy tylko my.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz