Szłam razem z innymi do jaskini Watahy Powietrza. Nie byłam szczęśliwa po bitwie, a raczej przygnębiona.
Nagle poczułam ukłucie w policzku. Podbiegłam do jakiegoś małego jeziorka i przejrzałam się w krystalicznie czystej wodzie.
Na moim policzku widniała wielka szrama, ukazując kawałek normalnej skóry.
-Eliz, wszystko okey?- Zapytał bez wyrazu Ice.
-Tak, uderz mnie mocno w twarz.-Poprosiłam.
-Co?- zmarszczył brwi
-Proszę, moja klątwa... uderz.- Wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę.
Ice stał jeszcze chwilę przede mną, a w jego niebieskich oczach błysnęło wahanie.
Nagle uderzył mnie tak mocno, że upadłam. Otrząsnęłam się z lekkiego szoku i dotknęłam policzka. Moja lodowa maska rozsypała się na miliony lodowych kawałeczków.
Nie byłam już lodowym zombi. Zaczęłam się śmiać.
-Dziękuję...-wstałam i znowu przejrzałam się w jeziorku.- Teraz jestem w pełni człowiekiem...
Miałam teraz zielone piękne oczy ( trochę jak u węża) i nadal bladą skórę, ale nie była ona z lodu tylko z żywej tkanki. Moje włosy stały się krótsze i o odcień ciemniejsze.
-Aha... czyli przed tym jak Ice cię uderzył byłaś...- odezwała się Nivra
Obróciłam się do niej z promiennym uśmiechem.
-Nie wiem jak ale właśnie Ice zdjął ze mnie klątwę.
Ice uniósł brew, najwyraźniej niepewny co zrobić.
-Nic nie powiedziałaś o żadnej klątwie.
-Przepraszam...Nie myślałam, że to ważne.-Wzruszyłam ramionami.- Poza tym byłam pewna, że nigdy jej się nie pozbędę.
-Następnym razem mnie uprzeć.-Uśmiechnął się blado.
-Następnym razem...?
-Tak, myślę, że czas powitać cię jako pełnego członka Watahy Wody, Eliz.
Eliz po zdjęciu klątwy:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz