czwartek, 19 czerwca 2014

(Wataha Wody) od Ivalio

Znów pobierali mi krew. Czułem jak powoli słabnę. Nienawidziłem tego uczucia. Bycie takim bezradnym było takie ... passe. Po głowie krążyły mi przeróżne myśli. Raczej pesymistyczne... Alexius. Jak będę miał okazję to zabiję drania. Glenn zabrał mi krew.
 Patrzyłem na niego i czułem do niego odrazę, może lekki strach no i ... niewiedzę. Znowu nie miałem pojęcia po co mi to robią. Bo co ja im zrobiłem? Byłem tylko zwykłym wilkiem o nieprzeciętnych zdolnościach, swoją drogą iście wnerwiające.
 Czy Sol także złapali, bo była "niezwykła" tak, jak ja? Tylko, że to nie ona zabijała ... wampiry... dla Rady, na ich życzenie. Moja krew podobno także była niezwykła... podobno... nie pamiętam czy cokolwiek ona robiła. Siostrzyczko.., a miałem cię chronić. Nawet nie wiem co się dzieje z moim chłopakiem. Mam nadzieję, że chociaż on nie będzie musiał cierpieć.
 Glenn coś do mnie mówił. Zadałem kilka pytań, ale on nie chciał wdawać się w rozmowę. Z resztą co w tym dziwnego? Mógł zostać ukarany za rozmowę z więźniem. Kiedyś już wałkowałem ten temat. Ja próbowałem do czegoś słownie zmusić moich "strażników", a ci nawet nie odpowiadali. Takie milczące towarzystwo jest zwykle strasznie przygnębiające. Normalnie jakby pilnowały mnie wilcze zombie. Brrrr.
 -Widzę, że już go obudziłeś.- Powiedział platynowowłosy, wchodząc do pomieszczenia. Zawrzało we mnie, choć przez upuszczenie krwi byłem słabszy. Reszta jego wypowiedzi do mnie nie dotarła. Może nie była dla mnie aż tak bardzo ważna. No cóż, zarejestrowałem tylko, że chłopak o intensywnie zielonych oczach wyszedł z sali wyłożonej czarnym kamieniem. Zostałem z Alexiusem sam. Mam się cieszyć czy może zacząć bać?
-No dobrze, Ivalio- Wzdrygnąłem się odruchowo, słysząc swoje imię wypowiedziane w taki sposób.- Skoro już jesteśmy tu sami, to musisz mi coś powiedzieć.
 Jego szare oczy przeszywały mnie na wskroś. Coś we mnie zachciało się przed nim płaszczyć, prosić o wybaczenie, niczym zwykły kundel, który liczy na zbawienie. Nie spodobało mi się to. Nie chciałem dać za wygraną w tak haniebny sposób.
-Niby co miałbym ci powiedzieć, dupku?- Wywarczałem butnie.
 Oberwałem z dłoni. Mimo bólu spojrzałem na mego jakże szanownego "pana" z pogardą. To nie było trudne. Nosiłem w sobie pokłady niespożytego gniewu i wytrwałości. Oddałem mu lodową falą, której ten z łatwością uniknął. Spytam się jeszcze raz... jak?!
-Lepiej bądź grzecznym chłopcem.-Jego zimny palec, zakończony zadbanym paznokciem nacisnął na nacięcie na mojej szyi. Moje źrenice rozszerzyły się w bólu. Krew pociekła po moim ciele. Zacisnąłem zęby, by nie okazać choćby najmniejszej oznaki odczuwanych przeze mnie katuszy. Usłyszałem suchy śmiech przy moim uchu. Teraz cała moja moc skupiła się we mnie by utrzymać mnie przy przytomności.
-Jak będziesz się stawiał to zamknę cię w jednym pomieszczeniu z Twoimi ukochanymi hybrydami. Doskonale pamiętasz jak one kochają twoją krew.- Szeptał mi zimnym głosem do ucha. Jakże mogłem zapomnieć o tych zmiennokształtnych stworzeniach, które czując zapach mojej krwi zaczynały wariować? N-nie chciałem trafić z nimi do jednej klatki. Tylko nie to. Moje serce galopowało strachliwie, a On to wyczuł. Nacisnął mocniej na moją tętnicę. - To jak, zamierzasz być już grzecznym chłopcem, Ivi? - Jego przesłodzony głos sprawiał, że koszmary dręczące mnie każdej nocy stanęły mi przed oczami. Mój oddech stał się urywany. Z jednej strony przez upływ krwi, a z drugiej przez strach.
 Zdobyłem się tylko na niemrawe kiwnięcie głową.
-Masz to powiedzieć na głos.-Wysyczał zimno. Zakręciło mi się w głowie.
-T-tak, już nie będę się sprzeciwiał.-Wymamrotałem z trudem, wtedy on odpuścił i przytknął mi do rany opatrunek. W końcu nie mogłem się wykrwawić na śmierć.
-W takim razie Ivo, gdzie jest twoja droga siostra?
 Na to pytanie zdrętwiałem. Sol. No tak, przecież ona była tu przetrzymywana. Była?
-Niby po co ci ta informacja, padalcu? Czyżby twoja zdobycz ci uciekła?-Zaśmiałem się chrapliwie.-Nic ci nie powiem. Nawet gdybym wiedział, to bym ci nie powiedział.-Rzuciłem mu wyzywające spojrzenie.
-Skoro tak się bawimy, to dobrze.- Odsunął się niezadowolony.- Nie obejdzie się bez kary. Powiesz mi, zobaczysz. Ba. Nawet jak nie wiesz, to się dowiesz. Przecież ty i twoja siostra zostaliście połączeni, więc nie bredź mi, że nie wiesz gdzie jest. Ty po prostu nie chcesz się pofatygować, by się tego dowiedzieć, ale to się zmieni, zobaczysz.- Na twarzy Alexiusa wykwitł złowieszczy uśmiech.
 Zadygotałem w środku.
                                                                           * * *
 Leżałem w ciemnej i jakże zimnej klatce. Obdarty z ubrań, pobity, zakrwawiony z licznymi ranami, ledwo przytomny. To wszystko przetrwam dla... Sol. Mojej jedynej rodziny, oraz dla Nezi'ego, mej jedynej prawdziwej miłości.
 Coś zaskrzeczało przeraźliwie w ciemności, zamknąłem oczy, oczekując bólu. Nie musiałem długo czekać. Cała chmara różnorakich stworzonek się na mnie rzuciła, wgryzając w ciało i spijając krew.
 Zawyłem rozpaczliwie.
~Sol! Sol! Sol!~Wykrzykiwałem to imię w myślach raz za razem w akompaniamencie wrzasków bólu i skrzeku zmiennokształtnych istot. Moje jestestwo składało się tylko z bólu. ~Sol, siostrzyczko, ratuj, siostrzyczko, Sol, mała, ratuj, Sol, Sol~ Wysyłane przeze mnie myśli były coraz rozpaczliwsze w miarę jak ból mnie nie opuszczał, a się zwiększał. ~Zabij mnie, siostrzyczko, uratuj od bólu, siostrzyczko, Sol, Sooooollll!~ Wydarłem się, nie mogąc zaznać spokoju.

(Sol....?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz