poniedziałek, 16 czerwca 2014

Od North'a

-Wypij, dopóki jeszcze nie rzuciłeś się na Cassie- Meg podała mi szklankę wypełnioną krwią. Faktycznie byłem kurewsko głodny, a obecność człowieka mi nie pomagała. Nawet jeśli tym człowiekiem była śliczna, słodka Cassie. Właściwie to jeszcze pogarszało sprawę. Mimo to zmierzyłem naczynie niechętnym spojrzeniem. Meg uśmiechnęła się słodko. ZA słodko.
-Co tak dolałaś?-Uniosłem brew, zaniepokojony.
-Nic. To krew tej uroczej blondyneczki ze stacji benzynowej, która tak słodko się do siebie uśmiechała. Smacznego.-Posłała mi całusa i usiadła mi na kolanach bez większych ceremonii. Dlaczego musi się do mnie tak łasić zawsze, kiedy ja nie ma ochoty tego znosić?! Frustrująca kobietka.
-Potrafisz być taka słodka, gdy jesteś zazdrosna...-Podniosłem szklankę do ust i wypiłem łyk słodkiego napoju. Boże, już zapomniałem jak bardzo byłem głodny. Pociągnąłem jeszcze kilka łyków i przyjrzałem się Megan, która cały czas obserwowała mnie z dziwnym uśmieszkiem na idealnie zarysowanych ustach.
-Coś cię gryzie, kotku?- Zapytałem, trochę znudzony.
-Nie, ale nie miałabym nic przeciwko gdybyś to był ty.-Powiodła palcem wskazującym wzdłuż mojego policzka, szyi i obojczyka. Kurwa. Moje ciało jest cholernie zdradzieckie.
-Może innym razem.- Wycedziłem, zaciskając zęby.
-Wydaje mi się, że jednak chcesz...-Meg uśmiechnęła się kpiąco i przyciągnęła mnie jeszcze bliżej do siebie, łapiąc za skraj mojej koszulki. W sumie...Miałem ochotę się przeciwstawić, ale...Pierdolić to.
Kiedy nasze usta się spotkały, mój język wdarł się do jej rozchylonych warg. Jęknęła cicho i poszła w moje ślady, wciskając palce w moje bicepsy. Przeniosłem usta na jej szyję i ramiona, a potem znów wróciłem do warg. Meg zamruczała jak kotka i przycisnęła mnie jeszcze bardziej do siebie, ciągnąc za włosy.
~Zrób to, proszę...~Zajęczała telepatycznie.
Odsunąłem się na chwilę i uśmiechnąłem się obojętnie, by za chwilę delikatnie dotknąć nosem pulsującego miejsca na jej szyi. Rozchyliłem wargi i wgryzłem się w delikatną skórę. Jęknęła i poruszyła się nieznacznie, chcąc udostępnić mi bardziej swoją tętnicę. Rana zaczęła się goić, a ja ugryzłem nieco niżej. Znów ta sama reakcja. Uśmiechnąłem się pod nosem. Odkryliśmy to niedawno. Rozkosz, którą potrafi dać ugryzienie drugiego wampira, bez picia krwi. Szkoda, że tylko dla tego gryzionego.
Pocałowałem oba miejsca z ledwo widocznymi w świetle lampki nocnej dwoma wkłuciami. Już się goiły.
Meg odnalazła moje usta i pocałowała mnie żarliwie, jednocześnie majstrując przy pasku moich spodni.
-Nigdy nie potrafisz mi odmówić, Kochanie- powiedziała szybko między pocałunkami.
Chwila. Że co?! "Kochanie"?! To jedno, cholerne słowo zadziałało na mnie jak zimny prysznic.
-Nie jestem twoim "kochaniem", Meg.-warknąłem i podniosłem się szybko. Meg zaskoczona nie ruszyła się z miejsca i dalej leżała w seksownej pozie na kanapie.
-Daj spokój, wymknęło mi się. Dokończmy to, North.-Uśmiechnęła się przepraszająco.
-Za późno. Spierdoliłaś mi humor.- Syknąłem i jak najszybciej wyszedłem z salonu, próbując się uspokoić. Zazwyczaj ostrożna i mało uczuciowa Meg sprawiła, że wszystko do mnie wróciło z siłą pocisku. Niech ją szlag! Wiedziała jakie są moje granice bezwzględne i je przekroczyła...
 Po drodze minąłem Sol, która wyglądała teraz całkiem nieźle. Faith doprowadziła ją do porządku w zaskakująco szybkim czasie.
-Cześć...-powiedziała nieśmiało.
-Cześć.-Uniosłem brew.-Pewnie chciałabyś zobaczyć naszego zakładnika?
Nie czekając na odpowiedź ruszyłem korytarzem w dół, do piwnicy, w której leżał nieprzytomny wilkołak. Może praca i obowiązki pomogą mi zapomnieć. Meg rozdrapała te cholerne stare rany, na których zagojenie się już nawet nie liczę. Sam jestem sobie winien. Pozwoliłem ludziom podejść ludziom zbyt blisko i będę tego żałował. Znowu.

(Sol? Chcesz?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz