poniedziałek, 6 lipca 2015

(Wataha Wody) od Ice'a

- Co jest? - Spytałem, zaniepokojony obserwując jak twarz Hebi traci cały kolor.
- Nic...- Jęknęła. - To nic...- Odchyliła głowę i wzięła głęboki oddech.- Chociaż możliwe, że zaraz zwymiotuję...Albo nie. Zapomniałam, że nie zdążyłam nawet nic zjeść.
-Chodź. Odpoczniesz  chwilę.
Zerwałem się z krzesła i delikatnie wziąłem ją na ręce, podczas gdy dziewczyna nawet nie protestowała. Wtuliła się tylko w moją pierś i jęknęła cicho. Przeszedłem do salonu i ostrożnie ułożyłem ją na kanapie.
-Wciąż twierdzisz, że nic ci nie jest?- Uniosłem brew, krzywiąc się.
-Tak.- Odpowiedziała bezczelnie i uśmiechnęła się do mnie słabo.- Już mi lepiej.
-Nie, wcale nie.- Pokręciłem głową z irytacją.- Jutro pójdziesz do lekarza.
Hebi prychnęła teatralnie.
-Do lekarza? Nie rozśmieszaj mnie nawet, Ice...Nie mamy nawet cholernych dokumentów tożsamości, a poza tym powtarzam: NIC MI NIE JEST. To tylko ten klimat.
-Kochanie, istnieje coś takiego jak "lekarz prywatny", który nie potrzebuje twoich dokumentów. Nie mam zamiaru dłużej patrzeć jak się męczysz.
-Jesteś tak cholernie uparty.- Mruknęła, robiąc naburmuszoną minę.- Nie dam się zbadać żadnemu cholernemu ludzkiemu lekarzowi jego plugawymi łapskami.
Wywróciłem oczami.
-Zrobisz to, Hebi. Inaczej nie mamy nawet o czym rozmawiać.- Próbowałem by najbardziej stanowczy, jak to tylko możliwe. Zadanie utrudniał mi wzrok Hebi, który topił moje serce.
-To nie fair, Ice!- Wymamrotała i ułożyła się w pozycji pół siedzącej, dając mi nieświadomie sygnał, że nadal słabo się czuje. - Nie chcę iść do żadnego lekarza. Jestem pewna, że wszystko przejdzie mi za kilka dni.
-Przykro mi, kochanie, ale tym razem nie ustąpię.- Pogłaskałem ją po policzku, ze świadomością, że mój wzrok staje się coraz mniej "twardy".- Mogę pójść tam z tobą, jeśli tylko chcesz.
-Obiecujesz?- Jej piękne czerwone oczy błyszczały w świetle poranka.
-Tak.-Pocałowałem ją ostrożnie w usta, a kiedy chciałem się odsunąć, jej dłoń przytrzymała mnie za kark.
-Więc pójdę ten jeden jedyny raz. Jutro. A dzisiaj pozwiedzamy miasto, dobrze?
-Jeśli chcesz.
-Chcę. I chcę też, żebyś chwilę ze mną tutaj poleżał.
-Cała przyjemność po mojej stronie. - Uśmiechnąłem się do niej szeroko i ułożyłem tak, żeby jej głowa spoczywała na mojej klatce piersiowej. Przez chwilę gładziłem ją po włosach, bezmyślnie wpatrując się w sufit, do momentu, kiedy w salonie nie pojawił się Devon, a po nim jeszcze kilka innych osób. Ani ja ani Hebi nie mieliśmy zamiaru rezygnować z naszej bezpiecznej pozycji, więc po prostu siedzieliśmy tak, obserwując innych.
-Lepiej?- Szepnąłem jej do ucha.
-O wiele lepiej.- Uśmiechnęła się ciepło i objęła mnie za ramiona, sadowiąc się na moich kolanach, żeby zrobić na kanapie miejsce dla Hespe, która od kilku minut wpatrywała się w przestrzeń przed sobą, opierając się o regał z książkami. Widząc wolne miejsce obok nas, uśmiechnęła się słabo i usiadła, zachowując między nami trzydziestocentymetrowy dystans. Zmarszczyłem brwi.
~Stało się coś?~ Wtargnąłem do jej myśli.
~Zupełnie nic~ Odpowiedziała, trochę za szybko jak na mój gust.
~Raczej słabo kłamiesz. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, zawsze jestem~ Przekazałem, na co Hespe odpowiedziała mi dłuższym niż dwie sekundy spojrzeniem jasnych oczu. Dopiero wtedy dostrzegłem jak uroczo wyglądała z falami blond włosów opadających swobodnie na twarz, ubrana w słodką błękitną sukienkę.
-Ludzie, nie wiem czy zauważyliście, ale tutaj jest cholernie nudno.- Odezwał się Devon, sprawiając, że odwróciłem wzrok od Hespe i skupiłem się na tym, co dzieje się dookoła.-Chodźmy wszyscy na miasto przegrać trochę kasy wampirów w kasynach, co wy na to?
-Wolałabym wygrać.- Skomentowała chyba Julie.
-Właściwie to chciałem napić się kilku drinków i trochę się rozerwać. W ludzkim świecie mają naprawdę ciekawe rozrywki.- Wzruszył ramionami Dark.
-Świetnie. Więc kto chce iść z nami, zapraszam.- Skwitował Devon, uśmiechem ukazując białe zęby.
-Co ty na to?- Spojrzałem niepewnie na Hebi. Przyznaję się, że miałem cichą nadzieję, że powie "nie". Kasyna wzbudzają we mnie odruch wymiotny od kiedy w wieku szkolnym, przegrałem w jedynym w Arkadii całe moje życiowe "oszczędności".
-Mówiłam ci, że chcę zobaczyć miasto. - Nawinęła pojedyncze pasmo moich włosów na palec.- Idziemy.


2 komentarze:

  1. Ale przecież wilkołaki mają lekarza, no nie? Kilmeny chyba nim jest, tak mi się wydaje...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hespe słodka.... Jakie to słodziaśne, ale też dziwne. Nie rozumiem tej waszej relacji i stosunku Ice'a do Hespe :( TO takie skomplikowane XD

    OdpowiedzUsuń