środa, 1 lipca 2015

(Wataha Ognia) od Kilmeny

- O co chodzi? – spytałam spokojnie, sprzątając pokój – wyglądasz blado.
- Też mi odkrycie – uśmiechnęła się Hebi, chociaż nie jestem pewna, czy nie była trochę zirytowana moją odkrywczością… - nic, jestem tylko trochę wyczerpana podróżą.
Przytaknęłam. Cholera! Mimo całkowitego skupienia, musiałam oczywiście nadepnąć na szkiełko… boże, kto tu był przed nami? Wkurzona po miliontysiącdwusetnej próbie posprzątania tego bałaganu moimi niezdarnymi rękami, uruchomiłam Wzrok Zabójcy. Nie było to jakoś super przydatne wzmocnienie walki, robiło tyle że wokół sojuszników widziałeś zieloną poświatę, a wokół wrogów – czerwoną. Tak czy siak wyrosły mi uszy wilcze i dziewięć ogonów, którymi posłużyłam się w charakterze zmiotki, układacza książek, no, rozumiecie.
- Chodźmy do lasu – zaproponowała nagle Hebi – chciałabym zobaczyć, co potrafisz.
- Chwilę temu źle się czułaś – przypomniałam delikatnie.
- Świeże powietrze dobrze mi zrobi.

Ice mnie zabije.
*
Trening trwał w najlepsze. Miecz tańczył, padały kolejne cele. Nagle na naszej drodze stanął kolejny potężny zwierz.
- Wiesz, co robić – szepnęła Hebi.
Przystanęłam – gotowa do walki. Otaksowałam przeciwnika wzrokiem, szybko oceniając swoją sytuację. Stojący naprzeciw mnie zwierz był przynajmniej dwukrotnie większy i o tyleż samo bardziej niezdarny. Jego ruchy, choć pewne, były wolne i łatwe do przewidzenia. Mocniej zacisnęłam dłoń na rękojeści miecza. Przeciwnik zaatakował pierwszy. Bez problemu uskoczyłam. Cios był ospały i banalny (a czegoż się po zwykłym bydle spodziewać?), ale silny. Kątem oka dostrzegłam, jak ziemia w miejscu, w którym jeszcze przed chwilą stałam, pod wpływem siły zwierzęcia zmienia się w głęboką wyrwę i stertę połamanych gałęzi. Bydle brało kolejny zamach. Nie ma szans, pomyślałam. Zanim zdążył całkowicie obrócić się w moją stronę, wyskoczyłam na niego z półobrotu i z całych sił pchnęłam mieczem. Ostrze rozorało twardą skórę i przebiło aortę. Zwierzak zawył przeraźliwie i upadł na ziemię, plamiąc trawę tryskającą krwią.
- To żadna sztuka wygrać z dzikim zwierzęciem – zauważyłam kąśliwie.
- To nic, przecież chodzi tylko o to, żebyś pokazała mi swój styl walki – przypomniała mi Hebi.
Poczułam coś za moimi plecami. Sarna. Zmieniłam się w wilka, aktywowałam aurę przyspieszenia, pod łapą poczułam kulę spowalniającego ognia, i…
- STAĆ! STAĆ!
Zamarłyśmy.
- Co pani sobie myśli?! – wrzasnął jakiś koleś – to rezerwat! RE-ZER-WAT!!!
- Rezerwat? – zdumiała się Hebi – jaki rezerwat?
- Toć to niedopuszczalne! Polować na zwierzęta, i to jeszcze w rezerwacie! O Boże, na dodatek z wilkiem! – mężczyzna zaczął się ostentacyjnie wachlować, jakby lada moment miał dostać zawału.
Popatrzyłyśmy na siebie, przerażone. Tkwiłam w postaci wilka.
- To mój… piesek – mruknęła Hebi, głaszcząc mnie po łebku.
Otarłam się o jej nogę, jednocześnie patrząc jej w oczy. Miałam nadzieję, że złapała aluzję. Nie będzie brała całej odpowiedzialności na siebie. Upewniona, że mój przekaz był jasny, potruchtałam za szerokie drzewo.
- Myślałam, że to zwykły las… - zaczęła przepraszająco Hebi.
- W Las Vegas? Nie rozśmieszaj mnie – powiedział znudzony koleś.
- Hebs, z kim tam gadasz? O matko, trudno w lesie znaleźć dobre miejsce do sikania! – zawołałam, wychodząc zza drzewa.
Hebi dyskretnie popukała się w głowę.
- Ha, a więc miałaś jeszcze wspólnika! – zawołał triumfalnie mężczyzna – i gdzie wasz pies?! Ha, ha, ha!
- Rex? – spytałam, oglądając swoje paznokcie – tam dalej za drzewkiem przywiązany, nikt nie lubi przecież, jak się patrzy, gdy się potrzebę załatwia.
Ochroniarz, leśniczy, czy kimkolwiek on tam jest, wrył w ziemię ze zdumienia, ale po chwili odchrząknął.
- Dopuściły się panie okropnego aktu, to wbrew ustawom, z pełną świadomością… tak, i muszę panie aresztować.
- Aresztować? Za cholerę?! Ja już panu pokażę, żeby biedne kobiety o zabijanie zwierząt w rezwacie posądzać…
- Rezerwacie – poprawił mnie drżącym głosem mężczyzna.
- NIE OCENIAJ MNIE! – ryknęłam mu w twarz, czując na plecach niemy chichot Hebi – mężczyzn to byś nie zatrzymał, ty podły, chory… do zgromadzenia feministek w Vegas zadzwonię, to im się nie spodoba! Prostak! Świnia!
Gościu skulił się, ale mówił dalej.
- To jak wy-wytłumaczy pani naskok t-t-tego psa na s-s-sarnę? – wydukał.
- Może dlatego, że to pies, a psy się bawią z innymi zwierzętami? – fuknęłam – a murzyn to się z białym nie goni? Co za zniewaga!
- Przepraszam! – mężczyzna pokraśniał do tego stopnia, że łatwo można było go pomylić z pomidorem – Proszę o wybaczenie! Jak mogłem tak pomyśleć! 
Wyszeptał te kilka słów, po czym uciekł w podskokach.
Odczekałyśmy chwilę, a potem obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
- Niezła akcja! – pisnęła Hebi między atakami dzikiej radości.
- O matko, blisko było – odetchnęłam.
- Dobrze, że jakoś z tego wybrnęłaś. Fajnie ci idzie improwizacja – uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam uśmiech.
*
- Mogę o tym komuś powiedzieć? W końcu może ktoś nie wie, że nie wolno tu polować.
- Jasne, ale nie wdawajmy się w szczegóły, żebyś nie miała kłopotów – powiedziałam, ziewając.
- A ty?
Przeciągnęłam się.
- Nie jestem Alfą – mruknęłam.
Zrobiła do mnie słodkie oczka.
- A Ice?
Westchnęłam.
- Dobrze. Ale zaproście mnie do siebie, nie mówię że od razu, ale chcę usłyszeć, jak zachwycasz się przed nim Kulą Iluzji.
Hebi zaczerwieniła się jak burak.
- No dobra, ale co do Iluzji, masz się zamknąć! – burknęła.
- A Ty co do tego, że musiałam Ci wyleczyć skręconą kostkę, bo nie chcę wylądować na stosie.
Uśmiechnęłyśmy się pod nosem i ruszyłyśmy do… domu?


(Hebi? :D)

2 komentarze:

  1. Siedzę przed laptopem i się śmieję. Ludzie, to było świetne ;p "- Aresztować? Za cholerę?! Ja już panu pokażę, żeby biedne kobiety o zabijanie zwierząt w rezwacie posądzać…
    - Rezerwacie – poprawił mnie drżącym głosem mężczyzna.
    - NIE OCENIAJ MNIE! " Po prostu boskie ;p

    OdpowiedzUsuń