sobota, 11 lipca 2015

Od Cornelii

Siedziałam nieruchomo na ławce, znajdującej się przed ogromnym gmachem jednej z tych wielkich międzynarodowych firm. Patrzyłam się przed siebie lekko nieobecnym wzrokiem, śledząc ruchy zabieganych mieszkańców Vegas. Cały czas powtarzałam sobie słowa Jonathana, który już od kilkunastu dobrych minut załatwiał sprawę związaną z jego nową pracą. Od wieków uciekaliśmy i co jakiś czas zmienialiśmy miejsce zamieszkania. Miałam więc cichą nadzieję, że tutaj zostaniemy na dłużej, a żeby żyć w mieście, trzeba zarabiać. 
- Witaj, czy wszystko w porządku? - usłyszałam nagle czyjś głos, na którego dźwięk odwróciłam głowę. Wzięłam nagły wdech, widząc nieznajomego chłopaka. Jego oczy i to dziwne przeczucie, wiedziałam kim był. 
- Ja... Czekam na brata - odezwałam się w końcu, patrząc na niego łagodnym wzrokiem. 
- Aha - mruknął, przyglądając mi się z dziwnym wyrazem twarzy, co skutkowało dość długą ciszą, którą w końcu postanowił przerwać - Masz naprawdę piękne blond włosy... Po matce, czy po ojcu?
Matka... Ojciec... Momentalnie moją głowę wypełniły obrazy z przeszłości. Wszystkie te lata, które wraz z bratem musieliśmy spędzić na ucieczce, przez to, że jesteśmy inni. Zerknęłam na niego wiedząc, że muszę mu coś odpowiedzieć. Byłoby to niegrzeczne z mojej strony, gdybym nie odezwała się ani słowem. 
- Brat też takie ma - odezwałam się w końcu, czując dużą ulgę. 
- Jesteś stąd? W sensie, z tego miasta? Ja dopiero niedawno tu przybyłem... Nawet ładna okolica - z jego ust zaczął wylewać się potok słów, co było dosyć urocze. Nie miałam jednak siły na to wszystko, więc bez słowa ponownie zwróciłam twarz przed siebie i zawiesiłam wzrok. 
- Mam na imię Tsukikasu... A jak ty? - ponowił próbę nawiązania ze mną kontaktu. Na moich ustach wykwitł delikatny uśmiech. 
- Zadajesz mnóstwo pytań - zaśmiałam się, spoglądając mu w oczy. - Ale mogę wyjawić ci je na ucho.
Skinęłam na niego dłonią, aby dać mu do zrozumienia, że powinien się przysunąć. Chłopak bez zastanowienia zbliżył się do mnie i nadstawił ucho. 
- Jestem Corne.... - zaczęłam szeptem, ale nie było mi dane dokończyć, gdyż nagle obok nas pojawił się wysoki chłopak o blond włosach. 
- Cornelio. Idziemy? - odparł, spoglądając nieufnie na mojego towarzysza. 
- Jonathan! - zawołałam, rzucając się mu na szyję, po czym ponownie odwróciłam się do nowo poznanego chłopaka, do którego uśmiechnęłam się ciepło. 
- Pa, wilku... - pomachałam mu na pożegnanie, odchodząc wraz z blondynem w stronę mieszkania, które ten całkiem niedawno wynajął. 
- Kto to był? Cuchnął mokrym psem - łypnął na mnie czarownik, krzywiąc się delikatnie. Westchnęłam przeciągle, przewracając przy tym teatralnie oczami. 
- Przedstawił się jako Tsukikasu... I chyba jest zmiennokształtny. Jego aura... Była taka... Dzika. Nadnaturalna - odrzekłam przywołując w pamięci twarz ciemnowłosego. 
- Nie podoba mi się ten chłopak... Nie powinnaś się z nim zadawać - wtrącił nagle bliźniak, przybierając ojcowski ton, którego tak nie lubiłam. 
- I tak już nigdy więcej go nie spotkam. Vegas to duże miasto - westchnęłam, czując jednak dziwny smutek w sercu. 
- I oby to się nie zmieniło... Przecież wiesz, że nie możemy się przywiązać. Nie wiemy ile dokładnie tu zostaniemy - rzekł,  przystając. Z czułością, jaką siostrę może obdarzyć tylko ukochany brat, dotknął mego drobnego ramienia. 
- Wiem... - bąknęłam, wydymając delikatnie dolną wargę. 
- Nie rób takiej miny. Przecież wiedziałaś, że tak będzie - mruknął głaszcząc mnie po policzku - Będzie dobrze. 

 *****

- Dostałeś tą pracę? - zapytałam  zerkając na niego miękkim wzrokiem, trzymając w ręce kubek, który powoli wypełniałam gorącą czarną kawą. Gdy skończyłam tą czynność, podeszłam do blondyna i podałam mu napój. Wyglądał na bardzo zmęczonego i był nienaturalnie blady. 
- Dlaczego nie posłużysz się witakinezą? - zagadnęłam, przytulając go od tyłu - Martwię się o ciebie.
- Nie ma czym - odparł odwracając się do mnie przodem, ściskając moje dłonie - Powinnaś odpocząć. Nie martw się. Dostałem tą posadę. 
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który sprawił, że poczułam ulgę. 
- To dobrze. Tylko nie siedź długo - szepnęłam, całując go w skroń. Bez zbędnych słów wyszłam z niewielkiego salonu i po cichutku poczłapałam do swojej sypialni. 
Powolnym, wręcz leniwym ruchem ściągnęłam z siebie sukienkę i już miałam założyć piżamę, gdy nagle okno za moimi plecami otworzyło się. Do pomieszczenia wpadł zimny wiatr, który podrażnił moją skórę. Poczułam czyjąś obecność. Intruz zbliżył się o mnie i chwilę później jego ręka spoczęła na moim ramieniu. Przesunął dłoń wzdłuż mojego kręgosłupa i później ponownie położył ją na moim karku. 
- Myślałaś, że uciekniesz? - szepnął do mojego ucha. Moje ciało spięło się w jednej sekundzie, a dłonie ze strachu zacisnęły się w pięści.
- Wróciłem, Cornelio... I tym razem dopadnę ciebie i twojego brata - wysyczał i zniknął. Odwróciłam się i jego już nie było. Pozostawił po sobie tylko i wyłącznie przerażenie. Szansa na normalne życie znikła. Nie będzie nadziei, póki On rozdaje karty. 

6 komentarzy:

  1. Bardzo fajne opo, umiesz budować napięcie ;) Czekam na kolejne od ciebie lub Jonathana ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. O, czarownik i czarownica? Chyba trzeba się zapoznać z własną rasą... A opo bardzo fajne :) ~Julie

    OdpowiedzUsuń
  3. "Nie powinnaś się z nim spotykać" to brzmi mi w uszach i aż chce doprowadzić do kolejnego spotkania ;)
    Ciekawy styl pisania, będę czekać na kolejny rozwój akcji i kto wie czy kiedyś się nie wtrącę ;)) ~Tsukikasu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem niezmiernie uradowana tą alternatywą ;) / Cornelia

      Usuń
  4. Ejjj... minęły już 3 dni i żadnego opo... ja chcę coś nowego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie zapraszamy, dołącz, napisz coś. Będzie nam miło :)

      Usuń