piątek, 3 lipca 2015

Od Anny

~Bardzo dawno temu. ~

 Niebo było zachmurzone, zbierało się na burze. Szłam ulicami Vegas, a w ciszy było słychać tylko tupanie moich szpilek. Stanęłam przed drzwiami do wielkiej posiadłości. Pamiętałam ją jeszcze z dzieciństwa... 
Zapukałam do drzwi, otworzył mi młody chłopak. Miał zielono-brązowe oczy i dłuższe włosy, w których mieniły się złote i brązowe refleksy. Na policzkach dostrzegłam jednodniowy zarost. Zmierzył mnie zdziwionym i odrobinę podejrzliwym spojrzeniem.
-Witam, mogę w czymś pomóc? - Jego głos był ciepły i szumiał w mojej głowie jeszcze chwilę po tym, jak chłopak przestał mówić. - Znamy się? 
-Nie. 
-Kim jesteś? 
-Mam na imię... Iriane. 
-Iriane?- Uniósł brew, dając mi do zrozumienia, że nie do końca mi wierzy.
-Jestem córką przyjaciółki twojej matki. Ty jesteś South prawda? 
-Tak...- Nadal patrzył na mnie podejrzliwie, ale cały czas uśmiechał się do mnie przyjaźnie. 
-Mogę wejść?- Uśmiechnęłam się słodko.
-Jasne. - Przesunął się w drzwiach i wpuścił mnie do środka. 
-Gdzie twoje rodzeństwo? Ich też chciałabym poznać. - Stałam na środku salonu.- Bardzo tu ładnie.
-Wszyscy gdzieś wybyli, przykro mi.- Odezwał się zza moich pleców.
-Czyli jesteśmy tu tylko we dwoje? -Zapytałam, nie odwracając się.
-Tak, ale nie bój się, nie zrobię ci krzywdy.- W jego głosie wyczuć można było rozbawienie.
-Nie boję się.- powiedziałam spokojnie.
-Nie? 
-Nie.- Odwróciłam się twarzą do niego. -To raczej ty... powinieneś się bać. - W jednej chwili wyciągnęłam sztylet i zamachnęłam się, ale sama nie mogłam w to uwierzyć... Chłopak zatrzymał moją rękę tuż przed swoją twarzą, posyłając mi najbardziej zniewalający uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam.
-Dlaczego miałbym się bać? 
Kopnęłam go w brzuch i kolejny raz się zamachnęłam, jednak chłopak znów uniknął mojego ciosu. 
-Jesteś lepszy niż się spodziewałam. - Znów się zamachnęłam. 
Tym razem chłopak wytrącił mi nóż, chwytając mnie za rękę  i przyciągnął do siebie, tak, że stykaliśmy się niemal nosami.  Jego ręce były bardzo silne, ale jego delikatność mnie zadziwiła. Bez trudu mógł złamać mi nadgarstki, tymczasem ściskał je na tyle mocno, żebym nie dała rady się wyrwać, ale i na tyle delikatnie, żebym nie odczuła bólu. Nie atakował mnie, tylko unikał ciosów. To nie było normalne zachowanie w jego sytuacji... 
-Chcesz mnie zabić? - Nadal trzymał mnie blisko siebie i patrzył mi w oczy wzrokiem, który absolutnie nic nie zdradzał.
-Ależ skąd, przyszłam poplotkować.- Odpowiedziałam słodko, na co na jego twarzy pojawi się piękny, pełen ciepła uśmiech. 
-Więc bardzo mi przykro, ale muszę to zrobić...- Powiedział, krzywiąc się lekko z żalem. - Słodkich snów, Anna. 
Nie wiem co się stało, ale straciłam przytomność. 



2 komentarze:

  1. Dlaczego, dlaczego, dlaczegoooo??? Dlaczego ona chciała go zabić? :( Ale poza tym, opo bardzo mi się podobało, chociaż takie krótkie... Czy ta sytuacja będzie wyjaśniona?

    OdpowiedzUsuń
  2. Postaram się wszystko wyjaśnić ^^ przepraszam że tak krótkie ;-; ale gdybym dodała do tego drugą cześć było by gorsze ~ Anna

    OdpowiedzUsuń