piątek, 31 lipca 2015

(Wataha Burzy) od Hebi

- To co zamierzacie teraz zrobić?
No właśnie, pomyślałam, i co teraz? W mojej głowie pojawiło się miliony scenariuszy, głównie takich z fatalnym zakończeniem.
Jeśli Rada naprawdę zna nasze położenie, w każdej chwili może nas zaatakować, tak jak rok temu. Przecież właśnie dlatego opuściliśmy Nieme Góry - by nie dopuścić do powtórki z tej obustronnej rzezi, żeby nareszcie ułożyć sobie życie, żeby wreszcie poczuć się bezpiecznie, żeby w przyszłości nasze dzieci mogły czuć się bezpiecznie. Jednak, jeśli Rada odkryła nasze położenie nie możemy być spokojni. Alexius nie zawaha się uderzyć jeszcze raz, czeka tylko na okazję. Gdyby doszło do walk, rzecz jasna byłabym bezużyteczna. Musiałabym uciekać lub szukać schronienia, stałabym się obciążeniem dla reszty, a gdybym zdecydowała się walczyć przypadkiem mogłabym zabić dziecko.
Nawet, gdyby udało nam się uciekać Radzie, dopóki dziecko się nie urodzi, co potem? Będziemy do końca życia uciekać? To nie możliwe, prędzej czy później trafimy na mur, którego nie będziemy w stanie przeskoczyć. Staniemy do walki? Rada tym razem nam nie odpuści, wtedy nie znali naszej siły i liczebności, zlekceważyli nas. Teraz będą przygotowani. Uderzą, tak by zabić, a nie tylko okaleczyć. Kiedyś Macabre opowiadał mi o Radzie. Była to nasza jedyna rozmowa o nich, Mac niechętnie o nich wspominał i zawsze, gdy spróbowałam o tym wspomnieć, zmieniał temat. Jego oczy bardzo się wtedy zmieniały, zdawały się wypatrywać czegoś w oddali i błyszczały niebezpiecznie. Z tej jednej rozmowy zdołałam wywnioskować, że członkowie Rady nie są ludźmi, z którymi można negocjować. Mają swoje sposoby, by nawet w niedostępnej warowni znaleźć słaby punkt i w niego uderzyć. Ponadto, z pewnością będą szukali zemsty i nie odpuszczą dopóki nie odpłacą nam w najbardziej bolesny sposób.
- Hebi?
Kilmeny patrzyła na mnie z niepokojem. Z trudem przywołałam na twarz uśmiech, który i tak prawdopodobnie wypadł dość słabo.
- Wszystko gra, przepraszam. - Dziewczyna uniosła brew dając mi do zrozumienia, że uśmiech wypadł nawet słabiej niż myślałam - Trochę się zamyśliłam. - dodałam.
Czarnowłosa powoli wróciła na swoje miejsce nie odrywając ode mnie wzroku i bez słowa usiadła.
- Jestem w ciąży, to normalne dla kobiet naszego gatunku, nie musicie traktować mnie jak upośledzoną - bąknęłam nie mogąc znieść ciszy jaka zapadła w pokoju. To rozładowało atmosferę, Kilmeny wybuchnęła śmiechem, a ja po chwili do niej dołączyłam.
- Dziękuję, że mnie nie zostawiłaś - powiedziałam zwracając się do przyjaciółki. Posłałam się uśmiech, najszczerszy na jaki było mnie w tym momencie stać. Odpowiedziała mi podobnym.
- Od tego ma się przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz