wtorek, 7 lipca 2015

(Wataha Wody) od Hespe

Gdy weszłam do salonu, pierwszą rzeczą jaka przykuła mą uwagę, była para siedząca na kanapie. Ice i Hebi, przytuleni do siebie i uśmiechający się. Byli szczęśliwi ze sobą. On był szczęśliwy. Na ten widok bicie mego serca ustało, ale widząc jego beztroski uśmiech ponownie zaczęło bić. Był moim Alfą, moim przyjacielem. Co do tego mogłam być pewna. I nawet jeżeli w głębi serca chciałabym, aby był kimś więcej, czułam że tak jak jest teraz, też jest dobrze. Westchnęłam cicho i zwróciłam wzrok w drugą stronę. Mimowolnie moje wargi drgnęły. Moim oczom ukazała się twarz przyjaciela, który podejrzliwie i z determinacją taksował sylwetkę blondyna. Nagle jego twarz zwróciła się w moją stronę i tak pozostała. Patrzył się na mnie z bólem, którego nie potrafiłam opisać. Jego zazwyczaj łagodne rysy twarzy, wydawały się teraz bardziej wyraziste. Brutalnie świdrował mnie martwym wzrokiem, a ja bezradnie oparłam się o regał i patrzyłam na niego dalej. To nie był mój przyjaciel, tylko zagubiona dusza. Uwięziona pomiędzy światem zmarłych, a tym ludzkim. Od samego początku byłam świadoma tego, że nie może tu pozostać. Że powinien odejść, ale gdzieś w głębi chciałam aby pozostał. Żeby nadal sobie ze mnie żartował, żeby się ze mną śmiał i mi pomagał. Aby po prostu był. Z trudem powstrzymałam łzy, które zaczęły się szklić w kącikach mych oczu. 
Z bólem odwróciłam wzrok od jego bladego ciała i ponownie zerknęłam na szczęśliwą parę. Z wdzięcznością popatrzyłam na czarnowłosą, która zrobiła dla mnie miejsce na niewielkiej kanapie. Nieufnie zbliżyłam się do nich i uśmiechnąwszy się blado, usiadłam po drugiej stronie sofy, zachowując między mną, a chłopakiem odpowiedniej długości odstęp.
Stało się coś? ~ zapytał Ice, wdzierając się do mojej głowy. Skrzywiłam się lekko, ale nie dałam tego po sobie poznać. 
Zupełnie nic ~ wybełkotałam, zdecydowanie za szybko. Nie chciałam go okłamywać. Coś kazało mi powiedzieć mu całą prawdę, ale wiedziałam, że nie mogę. On nie zrozumie. 
~ Raczej słabo kłamiesz. Jeśli będziesz chciała porozmawiać, zawsze jestem ~ przekazał, a ja nie mogłam się powstrzymać. Popatrzyłam na niego i biłam się sama ze sobą, aby nie ulec jego łagodnemu i aż za bardzo zatroskanemu spojrzeniu błękitnych oczu. Z nieśmiałością stwierdziłam, że i on mi się przyglądał. Jego wzrok utkwiony był we mnie, a ja nie wiedziałam co mam robić. Przyglądał mi się z tak dziwnym wyrazem twarzy. Gdyby nie przeżycia sprzed kilkunastu minut, pewnie spłonęłabym rumieńcem, ale nawet na to nie miałam siły. Obserwowałam go więc dopóki pewien młody wilk nie odwrócił mojej i Ice'a uwagi. 
Gdy zmiennokształtny skończył mówić, ponownie popatrzyłam na blondwłosego Alfę, ale szybko zrezygnowałam. Znów był zajęty swoją dziewczyną, a mi o dziwo to nie przeszkadzało. Nadal coś czułam, ale słowa Mike'a, które non stop przywoływałam w swoich myślach dawały mi siłę. Zawsze tak było. Ten bezczelny chłopak od zawsze był, aż do bólu szczery, ale właśnie ta szczerość od naszych najmłodszych lat dawała mi nadzieję i dodawała odwagi. Dzięki niemu podjęłam decyzję. Chciałam iść do kasyna. Bawić się, wygłupiać. Z Ice'm, albo bez niego. 
Moją twarz rozjaśnił szeroki uśmiech, gdy do salonu jak gdyby nigdy nic wparował Nataniel, na którego widok, aż podskoczyłam. Szybkim krokiem zbliżyłam się do niego i rzuciłam się na jego szyję. Nie obchodziło mnie to, że nie byliśmy sami. Chciałam się bawić i w końcu przestać się smucić i zamartwiać. Wzięłam sobie słowa bruneta do serca i nie miałam zamiaru ich wypuszczać. 
- Idziemy do kasyna. Idziesz z nami? - zapytałam, słodko mrugając oczami. Blondyn przez chwilę zerkał na mnie ze zdziwieniem, ale już chwilę później odpowiedział na mój uścisk i z uśmiechem pokiwał głową. 
- Jasne, że idę - puścił do mnie oczko i mocniej mnie do siebie przycisnął - Coś się stało? Wydajesz się bardziej.... Jak to powiedzieć....  Rozluźniona. 
- Kiedyś trzeba - uśmiechnęłam się do Azjaty i ruszyłam wraz z nim za grupką, wprost na nocne ulice miasta.

*****
- Teraz moja kolej - pisnęłam wesoło, przechwytując od blondyna czarne kostki. Zamachnęłam się delikatnie i je rzuciłam. Małe sześcianiki z impetem odbiły się od przeciwległej ścianki stołu i w końcu zamarły w bezruchu. Na ustach Nataniela wykwitł lisi uśmieszek, który mógł świadczyć tylko i wyłącznie o naszej wygranie. I nie myliłam się, wygraliśmy. Z entuzjazmem rzuciłam się na kolegę i przytuliłam go, piszcząc jak małe dziecko. 
- I co teraz zrobimy z wygraną? - zapytałam nadal nie wierząc naszemu szczęściu. 
- To ty wyrzuciłaś decydującą ilość oczek, więc to twoja wygrana. Zrobisz z nią co zechcesz - powiedział, uśmiechając się do mnie - W sumie mam pomysł. Może pójdziesz jutro ze mną na zakupy? I tak muszę skoczyć w kilka miejsc, więc mogę też z tobą pochodzić po sklepach. Powinnaś kupić sobie jakieś ubrania, żeby nie chodzić w jednym i tym samym. Pomógłbym ci w wyborze. 
Hybryda puściła do mnie oczko i zaśmiała się ciepło. 
- A Aria będzie mogła z nami pójść? - zapytałam niepewnie. 
- Jasne... Ale to jutro, a teraz najmocniej przepraszam - rzucił, zerkając na siedzącą koło baru, długonogą brunetkę, która przyglądała mu się ukradkiem. 
- No idź - odparłam, wzdychając teatralnie - Umiem się sobą zająć. 
blondyn z uśmiechem pocałował mnie w skroń i ruszył w stronę nieznajomej. 
Z podziwem przyglądałam się jeg poczynaniom, nie wierząc w to z jaką łatwością udało mu się omotać tą dziewczynę. 
Z dezaprobatą pokręciłam głową i odwróciłam się na pięcie. Zerknęłam na miejsce, w którym bawiła się reszta klanu i objęłam się rękoma. 
- Hej. Może mógłbym postawić ci drinka - usłyszałam nagle za sobą, czyjś głos. Odwróciłam się niepewnie i wtedy moim oczom ukazała się przystojna twarz nieznajomego chłopaka. 
- Jestem Marco - przedstawił się, uśmiechając się do mnie w dziwny sposób. Pomyślałam sobie, że jeżeli będę cicho, to sobie pójdzie, ale myliłam się.  Brązowowłosy nie miał zamiaru się poddać i chwilę później ciągnął mnie za rękę w stronę jednego ze stolików. 
- Jesteś słodziutka - wychrypiał, przybliżając się do mnie - No powiedz... Jak masz na imię, słońce? 
Skuliłam się, czując jego dłoń na moim ramieniu, ale nie odezwałam się. Cała trzęsłam się z bezradności i strachu. Chciałam, żeby chłopak odszedł, ale on dalej próbował nawiązać ze mną jakiś kontakt. 
- No powiedz... - mruknął mi do ucha, a ja skrzywiłam się. 
Byłam przytłoczona jego obecnością i zapachem, który zdradzał jego nieczyste zamiary wobec mnie. Z nadzieją rozejrzałam się dookoła, szukając jakiejkolwiek znajomej mi twarzy, ale nikogo nie widziałam. Nataniel gdzieś zniknął, a ja byłam sama. 
- Zostaw ją... Nie widzisz, że nie jest zainteresowana?  - usłyszałam nagle znajomy mi głos, na którego dźwięk moje serce ożyło. 
( Nat? Ice? Który mi pomoże? ) 

6 komentarzy:

  1. O jejku... to jest takie słodkie, jak Hespe tuli się do wszystkich... :3 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ratujcie ją!!!!! Ogólnie opowiadanie jest świetne, jak każde z resztą :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu..... Kocham Was :) Ty i Aria wymiatacie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba pomyliłaś/eś opowiadania ;)

      Usuń
    2. Oj... Racja :3

      Usuń
  4. Kocham Cie Hespe. Twoje opowiadania, kocham je :3 są takie słodkie i delikatne.

    OdpowiedzUsuń