sobota, 20 czerwca 2015

(Wataha Wody) od Faith

Stanęłam przed drzwiami ogromnej willi, marszcząc nos w reakcji na drażniący zapach wampira.
Ze zdenerwowaniem zaczęłam przesuwać między palcami kraj mojej krótkiej białej sukienki ze ślicznej koronki. Nie wiedziałam do końca po jaką cholerę ją na siebie włożyłam, skoro za mniej więcej kilka minut miałam być rozszarpana na strzępy przez będącego w furii Rena, zaraz po tym jak miałam przekazać mu informację o tym, że Sol zaginęła.
Wzięłam głęboki oddech. Może nie powinnam jeszcze mu tego mówić? Może powinnam wynająć sobie jakiś przytulny pokoik w hotelu i przeczekać kilka dni, w nadziei, że Sol sama przyjedzie do Vegas z dzieckiem i wszystko samo się wyjaśni.
Pieprzyć to. I tak jest już za późno. Wyczują, że tutaj byłam...
Zapukałam do drzwi, licząc każde uderzenie mojego serca do momentu, kiedy w wejściu pojawiła się wysoka sylwetka, na szczęście nie Rena, ale North'a, który zmierzył mnie zimnym spojrzeniem fiołkowych oczu i uśmiechnął się sucho.
-Dawno cię nie widziałem.
-Dla ciebie i tak to pewnie było za krótko. - Skomentowałam i przeszłam obok chłopaka, żeby wejść do dużego hallu. Wampir wzruszył ramionami.
-Zgubiłaś tą dziewczynę w ciąży?- Zapytał ironicznie. Zacisnęłam zęby. North potrafił domyślić się zbyt wielu rzeczy...-Bo jakoś jej tutaj nie widzę.- Rozglądnął się teatralnie po pomieszczeniu.
-Nie twój interes - powiedziałam z naciskiem, zaciskając dłonie w pięści.
-Cóż...-zaczął.
-Jestem zmęczona.- Przerwałam mu.- Zajmij się swoimi sprawami.- Syknęłam i ruszyłam znanym mi już korytarzem w kierunku pokoi naszego klanu, podążając za zapachem Rena- piżmem zmieszanym z wonią ogniska i czegoś nieokreślonego, czym pachniał tylko samiec Alfa.
*
Przyłożyłam policzek do zimnej, drewnianej powierzchni drzwi sypialni Rena. Czułam się jakbym spędziła noc w betoniarce. Mdłości podchodziły mi do gardła, a siła, którą miałam w nogach, uleciała gdzieś daleko, zastąpiona czymś w rodzaju waty. Mój oddech stał się jakoś podejrzanie płytki i zaczęłam się zastanawiać, czy nie wykonać szybkiego zwrotu w tył i udawać, że nic się nie stało. Ale nie. Nie jestem tchórzem, jak większość tych wszystkich debili, z którymi wychowywałam się w Arkadii. Potrafię zrobić to, co do mnie należy. Może z wyjątkiem opiekowania się partnerką samca Alfa i jej dzieckiem...
-Mogę wejść?- Uchyliłam lekko drzwi. Ren siedział na skraju łóżka i szukał czegoś w niewielkiej torbie, którą zabrał ze sobą z Niemych Gór. Kiedy usłyszał mój głos, podniósł głowę.
-Faith? Kiedy przyjechałaś? Co z Sol? - Wstrzymałam oddech, kiedy wspomniał o kochance. 
Wyglądał tak ekstrawagancko z potarganymi włosami i gołą klatką piersiową. Musiał wcześniej zdjąć koszulkę. Nie wiem jak to wyjaśnić, ale sam jego widok wciąż przyprawiał mnie o zawroty głowy. Mimo, że miałam Hoax'a, Ren był...idealny. Perfekcyjny w każdym calu. Pociągający, a jednocześnie niebezpieczny, pełen dystansu i emanującej z całego ciała siły...
Pokręciłam głową i weszłam do niewielkiego pokoju, który był jego sypialnią i zamknęłam za sobą cicho drzwi. 
-Przyjechałam sama. Wczoraj wieczorem. Sol... Nie wiem jak mam ci to powiedzieć.... 
-Co się stało z Sol?- Jego oczy w świetle lampki nocnej zapłonęły.-Co ty, kurwa, zrobiłaś, Faith?!
-Ona...Zniknęła.- Wykrztusiłam drżącymi ustami, robiąc krok w tył.- Ta wiedźma mnie przechytrzyła...Od początku miała jakiś plan, ja nie pomyślałam o tym, żeby ją sprawdzić, ja...- Nie dokończyłam, bo Ren znalazł się kilka centymetrów dalej od mojej twarzy, warcząc.
-Powiedz, że żartujesz!- Wysyczał tak, że poczułam jego oddech na policzku. Przełknęłam ślinę.
-Nie. Nie wiem co się stało z Sol. Proszę...Nie oceniaj mnie, chciałam dobrze. Robiłam wszystko, żeby była bezpieczna...Przepraszam.
-Pierdole twoje "przepraszam"! Jesteś idiotką, Fai?!- Wrzasnął, a ja zrobiłam kolejny krok w tył.- Co z dzieckiem?
-Nie mam pojęcia...
Ren schował twarz w dłoniach, a potem raptownie podniósł głowę i zawarczał na tyle głośno, żeby usłyszała go połowa mieszkańców miasta. Jego czarne oczy stały się bardziej wilcze, a wszystkie mięśnie napięły ostrzegawczo.
-Jak mogłaś do tego dopuścić, do jasnej kurwy?!- z furią kopnął stolik nocny, który znajdował się w zasięgu jego ruchu, a ten poleciał na przeciwległa ścianę. Mój puls gwałtownie przyspieszył. Ren nie był już sobą. -Miałaś tylko JEDNO CHOLERNE ZADANIE! Jestem kretynem, że ci zaufałem!
-Uspokój się!- syknęłam, tracąc całe swoje opanowanie.- Sol nie jest pępkiem tego świata, a jeśli sobie sama nie poradzi to znaczy, że jest ofiarą losu! Nie czuję się winna.
Poczułam na policzku uderzenie, które dosłownie zwaliło mnie z nóg. Całym ciężarem swojego ciała przywaliłam o szafę i jęknęłam z bólu. Ren dyszał ciężko, powstrzymując się od skoku, który zapewne podpowiadał mu instynkt. Nigdy nie widziałam go jeszcze w takim stanie.
-Zejdź mi z oczu.-Wysyczał, robiąc krok w moją stronę, na co ja 'przeczołgałam się' bliżej stronę drzwi.
-To nie była MOJA wina.- powiedziałam, czując jak łzy zbierają się w moich oczach. Dotknęłam końcami palców miejsca po uderzeniu, które zrobiło się nienaturalnie gorące.- Nigdy ci tego nie wybaczę - dodałam jeszcze, wstając. Podniosłam się na drżących nogach i nie oglądając się na Rena bijącego furią, otworzyłam drzwi i wypadłam na korytarz.
Biegłam przez chwilę  przed siebie, aż nagle na mojej drodze pojawił się Ice. Wpadłam w jego ramiona i zaczęłam płakać jak mała, upokorzona dziewczynka.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz