niedziela, 28 czerwca 2015

Od Cain'a

Miałem nie wracać, odciąć się, zaszyć gdzieś na drugim końcu świata z masą pieniędzy i prowadzić wygodne życie bez żadnego kontaktu z przeszłością.
Miałem też zamiar być dobrym człowiekiem. Przynajmniej dopóki nie przypomniałem sobie, że właściwie to człowiekiem nie jestem i w drodze dedukcji doszedłem do wniosku, że nie mogę być też dobry. Przyznam szczerze, że zawsze bawiła mnie słabość innych, te wszystkie czułości i nic niewarte ciepłe słówka. Dobre uczynki jakoś nigdy nie pociągały mnie do tego stopnia, że chciałem się zmienić na lepsze. Może miałem takie złudzenie przez ten krótki czas, kiedy miałem jeszcze piękną żonę i młodego potomka, którzy jakoś sprawiali, że czułem się bardziej...stabilny. Ale tak jak powiedziałem - to było tylko złudzenie.
Ostatniej nocy miałem sen. W moich ramionach leżała Lilith, a fiołkowy zapach jej włosów drażnił mi przyjemnie nozdrza. Jej ciemne oczy koloru obsydianu błyszczały w świetle nocnej lampki, a równie czarne włosy opadały kaskadą na nagie, gładkie ramiona. Wpatrywała się z miłością w nasze dziecko, śpiące między nami w białym kocu i głaskała niemowlę po policzku. Oboje tak idealnie do siebie pasowali. Wszyscy do siebie pasowaliśmy. Trzy czarnowłose głowy idealnych ludzi, tworzących rodzinę. W pewnym momencie Lilith poczuła na sobie mój wzrok i spojrzała mi w oczy. Uśmiechnęła się, a ja wstrzymałem oddech. Była cudowną kobietą. Pełną wdzięku, uroku i słodyczy. Jej uśmiech sprawiał, że na chwilę gasł cały świat.
Odgarnąłem leniwie skręcony kosmyk, opadający jej na twarz i przyciągnąłem kobietę delikatnie do siebie, sprawiając, że nasze usta się zetknęły. Jej wargi były tak cudownie ciepłe i miękkie...Tak słodko było znów poczuć smak jej ust. Nie miałem pojęcia jak bardzo tego pragnąłem przez te wszystkie lata...
I wtedy rozległ się płacz. Bezkształtny głos naszego syna zamienił się w wyraźne słowa dorosłego mężczyzny, a Lilith zniknęła, zostawiając po sobie chłód wdzierający się do mojej sypialni przez otwarty balkon i delikatną woń fiołków unoszącą się w powietrzu, za sprawą mojej własnej chorej wyobraźni.
Leżałem sam w ogromnym białym łóżku, w mojej niewielkiej willi nad Morzem Śródziemnym, a w głowie dźwięczał mi głos Rena:
~Tato? Spotkaj się ze mną jutro o tej samej porze w Las Vegas. Proszę.
Mój syn...Tak. Mała, niewiele znacząca cząstka Lilith. I moja.
~Będę.


3 komentarze:

  1. Uwielbiam opowiadania Cain'a *<*
    Chciałabym kiedyś przeczytać coś takiego z perspektywy Alexa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Nie wiem, kto pisze Caina, ale gratuluję opowiadania. Super się czytało szkoda tylko. że takie krótkie ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki świetny styl pisania...zupełnie jakbym czytała książkę...
    Prosze pisz więcej, to naprawdę wciąga *__*

    OdpowiedzUsuń