środa, 17 czerwca 2015

(Wataha Powietrza) od Rena

-Masz może ochotę na lemoniadę?
Uniosłem brew. Co to, do kurwy nędzy, jest lemoniada? Przez krótką chwilę zastanawiałem się czy nie zapytać o to na głos, ale wzruszyłem tylko obojętnie ramionami i usiadłem na krześle.
Wampir potraktował to chyba jako odpowiedź twierdzącą i podał mi szklankę z jakąś żółtą, podejrzanie wyglądającą cieczą. Przeciągnąłem nosem nad szklanką, sprawdzając czy nie jest to jakaś cholerna trucizna albo jakieś inne gówno, które ten śmieszek mógł uznać jako świetny dowcip.
Zapach wydał się w porządku, więc upiłem łyk kurewsko kwaśnego, jak się okazało, napoju i skrzywiłem się z niesmakiem. Ohyda. Jeśli to piją normalni ludzie, to współczuję z całego serca.
-Nie masz zwykłej wody?- Zapytałem, odsuwając szklankę.
-Wybredni...-zamruczał pod nosem chłopak i rzucił mi butelkę wody z tym swoim wkurwiającym uśmieszkiem na twarzy. Ta mała dziewczynka gapiła się na mnie z otwartymi ustami, najwyraźniej zafascynowana widokiem nowej osoby i słodko bawiła się skrawkiem swojej sukienki. Zamrugałem. Mógłbym mieć w przyszłości taką córeczkę. Nie znamy przecież płci dziecka. Równie dobrze może to być dziewczynka tak bardzo podobna do Sol...I równie dobrze za kilka lat może stać przede mną i być tak samo urocza jak to dziecko. Oderwałem wzrok od pięknej wilkołaczej dziewczynki i zająłem się swoją wodą. Wampir obserwował mnie przez chwilę, drażniąc mnie samą swoją obecnością i wywołując w moim ciele coś w rodzaju mdłości obrzydzenia. Czułbym się pewnie o wiele lepiej, gdybym mógł tak po prostu złamać mu nos i pokazać gdzie jest jego miejsce po tej pamiętnej uwadze o sikaniu do basenu, ale niestety takie rozwiązanie mojego tak zwanego "bólu dupy" raczej nie wchodziło na razie w grę. Zacisnąłem więc tylko zęby i uśmiechnąłem się ironicznie.
*
Kilka minut później do kuchni teleportowała się mała brunetka o dużych, przestraszonych niebieskich oczach i bladej twarzy. Wiele wilkołaków to potrafi, chociażby Faith i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby dłonie dziewczyny nie płonęły żywym ogniem. Na dodatek panikowała jak małą dziewczynka, co nie ukrywam, niezmiernie mnie rozbawiło. 
-Jak to zatrzymać?!- Krzyczała. Skłamałbym, gdybym powiedział, że nie była bliska płaczu.
-Uspokój się, to po pierwsze.-Odezwałem się.- Spróbuj je po prostu stłumić.
-Ale jak?
-Po prostu.- parsknąłem.-Wyobraź sobie, że one znikają. I tyle.- Kątem oka widziałem jak wampir zaskoczony wgapia się w waderę. Dziecko nie wyglądało na zbyt poruszone, co było odrobinę niepokojące. Tak, tylko odrobinę.
Wadera jakimś cudem wykonała moje polecenie, a jej dłonie przestały płonąć. Czyli jednak pomogłem, jak na dobrego Alfę przystało.
*
Odetchnąłem z ulgą, kiedy ten, jak mu tam? East? Zresztą, kogo to obchodzi... Wampir i dziewczynka opuścili pomieszczenie. W ciągu jakichś trzydziestu sekund rzuciłem się do szafek kuchennych, w poszukiwaniu czegoś, co byłoby jadalne. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałem coś w żołądku, a siły mogły mi się jeszcze przydać.
Do moich rąk trafił kawałek jakiejś podejrzanej szynki, chleb i coś, co opisano nazwą "masło". 
Cokolwiek to było...Ważne, że jedzenie.
Kiedy z dość marnym skutkiem próbowałem sobie zrobić jakiś posiłek, do kuchni wróciła dziewczyna "płonące dłonie"- Julie, jeśli się nie mylę.
-Ty jesteś Ren, prawda?= Spytała. Rzuciłem jej zdawkowe spojrzenie znad ramienia, nie przerywając swoich prób stworzenia czegoś z niczego.- Dzięki jeszcze raz, że mi pomogłeś. Zauważyłam też, że nie bardzo podoba się tobie i innym mieszkanie u wampirów, więc mam propozycję. Mam dom, pół godziny drogi stąd. Willa z mnóstwem pokoi, ale też z dużym terenem zielonym. Dom stoi pusty, więc jeżeli tylko chcecie, możecie tam zamieszkać.
Skrzywiłem się mimowolnie i odwróciłem, żeby spojrzeć na dziewczynę.
-Miło, że nam to proponujesz, ale nie zrozum mnie źle... Nie możemy mieszkać w domu żadnego ze zwykłych członków watah. Taka jest zasada stada. Albo wszyscy będziemy utrzymywać dom, który będzie każdego w takim samym stopniu, albo to Alfy dadzą dom swojemu stadu. Zresztą...Tutaj mamy przecierpieć tylko maksymalnie kilka tygodni. Potem sami zorganizujemy sobie życie w innym mieście. Przenoszenie się kilka razy tylko nas osłabi i wkurwi...-Wyjaśniłem i posłałem jej (chyba) ciepły uśmiech. - Mimo wszystko dziękuję, że o tym wspomniałaś. Możesz zamieszkać tam sama, jeśli nie dasz rady użerać się tutaj z wampirami jak wszyscy. Możesz też wybrać inną watahę.  Z tego, co się orientuję i tak nie masz obecnie Alfy, bo Nivra została w Niemych Górach.
-Sama nie wiem co powinnam zrobić...-Zamyśliła się.- Jednak, gdybyś zmienił zdanie, dom stoi otworem. 
-Będę pamiętał.- Uśmiechnąłem się cierpko.


1 komentarz:

  1. Jejuuu, ja chcę rozmowę Rena i Faith o tym, że Sol zniknęła, błagam :D

    OdpowiedzUsuń