środa, 24 czerwca 2015

(Wataha Ognia) od Arii

Stałam sparaliżowana, nie mogąc odezwać się ani jednym słowem, jednocześnie czując na sobie wzrok młodego wampira. Z trudem uniosłam głowę, przyglądając mu się badawczo. Niestety, ale z wielkim trudem musiałam przyznać, iż był on bardzo przystojnym, wysokim chłopakiem. Jego brązowe włosy skrzyły się w przytłumionym świetle, co sprawiało, że miałam ochotę zatopić w nich dłonie, a delikatny zarys mięśni pod cienkim materiałem koszulki korcił niemiłosiernie. Szybko jednak opanowałam niebezpieczne fantazje, które chwilę później mogłyby wypełnić całą moją głowę.
- No chyba, że zdradzisz mi dodatkowo swoje imię. Wtedy już będziesz jedynie urocza - rzekł krwiopijca, puszczając do mnie oczko, na co ja cicho prychnęłam.  
- Chcesz znać moje imię… A przecież ja nie znam twojego – odparłam patrząc mu wyzywająco w oczy. Cały czas czułam na sobie jego wzrok, co nie powiem pochlebiało mi, jednak nie zmieniało to faktu, że nigdy nie byłam postawiana w takiej sytuacji jak ta.
- Powiem ci, ale ty najpierw zdradź swoje – jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a ja już wiedziałam, że stąpam po cienkim lodzie.
- Czyli mam rozumieć, że dopóki nie wyjawię ci swojego imienia, będę dla ciebie tą … Jak ty to określiłeś… Nieznajomą wilkołaczycą? – zapytałam udając ton jego głosu w chwili, w której wypowiadał te słowa, jednocześnie wbijając w niego twarde spojrzenie.
Wampir przez chwilę, jakby się zastanawiał nad sensem mojej wypowiedzi, po czym ponownie wlepił we mnie to swoje dziwne spojrzenie, które sprawiło, że cała zadrżałam.
- Albo wiesz co? Nie ważne co o mnie myślisz... I tak prędzej, czy później zmienisz zdanie – zaczęłam, po czym uśmiechnęłam się kokieteryjnie – Z chęcią się przejdę… Ale jest jeden maleńki problem.
- Jaki? – chłopak uniósł brew ze zdziwieniem.
- Hmmm…. Nie wydaje ci się, że mojej garderobie może czegoś brakować? – zagaiłam, wskazując ręką obszar od pasa w dół.
- Ja tam nie widzę w tym problemu – zaśmiał się, ponownie przesuwając wzrokiem, wzdłuż mojego ciała, co już kolejny raz wywołało dziwne ciepło i  nieznośny rumieniec na mojej twarzy.
- Dobrze… Skoro tak stawiasz sprawę – zawtórowałam mu i przeszłam obok niego, delikatnie ocierając się swoim ramieniem o jego ramię, na co on delikatnie się spiął, a ja uśmiechnęłam się z niemałą satysfakcją. Stanęłam kilka metrów od niego, patrząc na jego odwróconą sylwetkę.
– Nie waż się odwracać - Warknęłam ściągając przez głowę koszulkę Alfy Wody, w międzyczasie patrząc podejrzliwie na plecy wampira. Szybko wsunęłam na siebie jedyne ubranie jakie miałam. Złapałam za obydwa rękawy, próbując zawiązać je za szyją, jednak nie dawałam rady.
- Może ja pomogę? – zaproponował jasnowłosy, dotykając palcami mojego karku.
- Miałeś się nie odwracać – syknęłam, co mi się nie udało, gdyż zamiast tego z moich ust wydobył się cichy pomruk. Chłopak zwinnie uporał się z zadaniem i po chwili jego dłonie z powrotem spoczęły na moim karku, delikatnie drażniąc moją skórę.
- To co? Idziemy? – zapytał zmysłowym szeptem, zjeżdżając ręką wzdłuż mojej.
Nagle jak gdyby nigdy nic otrząsnęłam się i uświadomiwszy sobie, na co tak naprawdę miałam teraz ochotę, odsunęłam się więc od nieznajomej nadprzyrodzonej istoty.
- Idziemy – przytaknęłam starając się zachować między nami co najmniej czterdzieści centymetrów odstępu.
****
Przez pierwsze pięć minut spaceru i ja i wampir nie odezwaliśmy się do siebie ani jednym słowem. W sumie, gdyby tak dłużej nad tym pomyśle, nie była to denerwująca cisza. Z niemałym zaciekawieniem patrzyłam się na „świat” dookoła, cały czas czując na sobie wzrok krwiopijcy.
- Nie wychodziłaś za często z domu, nie? – usłyszałam jego szczerze zaciekawiony głos, na którego dźwięk odważyłam się unieść na niego wzrok.
- Trudno nazwać domem miejsce, w którym żyłam – westchnęłam i więcej już nie powiedziałam, bo może i dziwnie działała na mnie jego bliskość, ale to co jest prywatną sprawą,  powinno taką pozostać.
- Rozumiem, że  to drażniący temat.
- Tak… Gdy tylko pomyślę, że miałabym tam wrócić. Wrócić do Niego. ..Moje ciało zgłasza sprzeciw – rzuciłam z niemałą odrazą.  Po dłuższej chwili spojrzałam jednak  na niego i uśmiechnęłam się słabo.
- Wracamy? – zaproponowałam, nerwowo zakładając zbłąkany kosmyk  za ucho. Na moje nieszczęście włosy nie zechciały mnie posłuchać i chwilę później znowu opadły na moją twarz.
Wampir z tym swoim uśmiechem stanął przede mną i już drugi raz tej nocy pomógł mi.  Jego dłoń na dość długą chwilę zatrzymała się na moim policzku, który szybko spłonął rumieńcem.
- Nie masz zamiaru się odsunąć? – warknęłam, wbijając w niego wzrok.
- Ale czy na serio tego chcesz, wilczku? – mruknął do mojego ucha.
- Niczego nie pragnę tak bardzo jak tego, abyś się odsunął – odparłam,  tak naprawdę wątpiąc w prawdziwość swoich własnych słów.
- Dobrze. Skoro tego pragniesz – odsunął się ode mnie, dzięki czemu ponownie mogłam oddychać. Oboje popatrzyliśmy się na siebie i przez długą chwilę staliśmy tak bez słowa.
- Chyba powinniśmy wracać – powiedziałam drżącym głosem, kierując się w stronę, z której przyszliśmy.
W drodze powrotnej na darmo próbowałam uspokoić swój oddech i bicie serca, szybko uświadamiając sobie, że to nie jest takie łatwe. Nie, dopóki On idzie tak blisko mnie. Na mojej twarzy ponownie zawitał uśmiech, gdy tylko przeszłam przez próg domu wampirów. Szybkim krokiem poszłam w kierunku korytarza, który prowadził do skrzydła zamieszkałego przez watahę.
 - Nie pożegnasz się? – usłyszałam nagle za sobą, zaczepny ton głosu wampira. Odwróciłam się na pięcie w jego stronę i westchnęłam.
- Masz racje… Gdzie moje maniery – zaćwierkałam niewinnie spuszczając głowę. Gdy ponownie ją uniosłam, na mojej twarzy zawitał zmysłowy uśmiech. Powolnym krokiem podeszłam do niego i zatrzymałam się dopiero wtedy, gdy nasze twarze dzieliło zaledwie dziesięć centymetrów. Z zaciekawieniem obserwowałam jego reakcję... Wampir popatrzył na mnie ze zdziwieniem, przełykając głośno ślinę.
Z udawaną nieśmiałością położyłam dłoń na jego torsie, przysuwając się do niego jeszcze bliżej. Przysunęłam twarz do linii jego szczęki i minimalnie dotykając wargami jego skóry, skierowałam usta w stronę jego ucha. 
- Aria – mruknęłam, po czym odsunęłam się od niego, nadal pamiętając o tym, aby nie odsunąć rąk od jego umięśnionego brzucha, na którym spoczywały. Starałam się uspokoić oddech, myśląc o wszystkim tylko nie o tym, jak cudownie wyglądałby bez tej koszulki.
- Co? – spytał niemrawo, przez co z moich ust wyrwał się cichy chichot.
- Moje imię. Aria – powtórzyłam, odsuwając się od niego o kolejne kilkanaście centymetrów.
- Ja jestem East – odparł po krótkim namyśle, a na jego twarzy ponownie zawitał zawadiacki uśmiech.
- Dziękuję za spacer ….. East – odrzekłam, wypowiadając jego imię najseksowniej, jak tylko umiałam, jednocześnie smakując je w ustach.

( Co ty na to? To koniec spotkania, czy może masz jakiś pomysł? ) 

2 komentarze:

  1. Uwodziciel i uwodzicielka.... Ciekawe, kto pierwszy pęknie i się zakocha ;) Czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie oboje mniej więcej w tym samym czasie, ale żadne się do tego nie przyzna ;p

    OdpowiedzUsuń