Z notatnika Tsukikasu (dzień 1)
Niby był to dzień jak wszystkie inne: ciepło "jak cie mogę", ptaki nie śpiewały, w mieście jak zwykle ruch
od rana, słońce zaczynało wschodzić... nic
nowego.
Niestety nie mogłem długo tu siedzieć i przyglądać się wschodowi słońca,
gdyż ścigała mnie ta głupia zielarka… no i przygoda wzywała, muszę w końcu
znaleźć jakąś watahę, ale nie taką jak te tu…
*
Zapisałem na kartkę notatnika, schowałem z powrotem do niebieskiego plecaka i szybko ruszyłem w
drogę.
Niektórzy zastanawiali się po co mi
to było?
No co? Po prostu wziąłem trochę więcej ziela
leczniczego, niż miałem wziąć, przyda się przecież na długą drogę w razie
ran, co nie?
Wtedy objawiła się też moja kolejna
moc...teleportacja. No i przeteleportowałem się na… drzewo przy Watasze Luster.
Niestety źle się po tym teleporcie czułem, więc zostałem na drzewie i uciąłem sobie drzemkę.
Zielarka skapnęła się 2 dni później przy liczeniu towaru i zaczęła o mnie wypytywać i skarżyć się wszystkim okolicznym
watahom, które dawniej odwiedzałem .
Dowiedziałem się tego niedawno od
sokoła, który nadlatywał z tamtych
stron.
-Był tutaj ten Uki?! Głupi złodziej nie
zapłacił za kolejną garść zioła! – mówił, że krzyczała.
Taa, Uki…tak na mnie wołali, sam nie
wiem czemu, może kiedyś jakiś dzieciak
tak powiedział i mi się zostało?
No, ale ja to ja i już dawno byłem
daleeeko.
Tak. Rozumiem mowę zwierząt dzięki naszyjnikowi od brata…
muszę go odnaleźć, to jedyny członek mojej rodziny, który jeszcze żyje, który
opuścił mnie jak byłem małym wilczkiem …i jako jedyny przeżył, tak jak później ja…
Wczoraj słyszałem od wiewiórek, że podobno zmierza na południe, ale
nie wiedzą gdzie.
Muszę go odnaleźć.
Z notatnika Tsukikasu (dzień 2)
W środku nowego, nieznanego mi lasu, niedaleko miasta, z którego wyruszyłem, nie
spotkałem jeszcze żywej duszy.
Ruszyłem truchtem w głąb gdzie drzewa rosły, a przynajmniej powinny
rosnąć gęściej.
Zobaczymy co tu znajdę.
*
Ta część lasu wydawała się
ciemniejsza, może dlatego, że drzewa spowijała na pewnej wysokości mgła…
Po zapisaniu kolejnej notki wstałem i
próbowałem się teleportować metr dalej, niestety nie udawało mi się wcale…
Wkurzony poćwiczyłem tylko rzuty
kulami powietrza.
Nagle usłyszałem kroki
i szybko okryłem się
niewidzialnością.
Przypadkiem jednak
szturchnąłem o drewnianą, wiszącą z drzewa gałązkę…
Opadła na ziemie z trzaskiem.
-Kto tu jest?!- rozległ się kobiecy,
ale niezadowolony głos kilka metrów ode mnie, a ja
milczałem i stałem w miejscu.
Usłyszałem prychnięcie i odgłos oddalających się kroków, ale nikogo nie zobaczyłem…
Gdy wszystko ucichło… zawróciłem w
szybkim biegu.
*
Ktoś tam jest… ktoś, kto pachnie
niebezpieczeństwem…
Woląc być niezauważonym na razie
pozostałem w osłonie niewidzialności.
Zawróciłem do początku lasu i
postanowiłem przejść tajemniczą część
mglistego lasu dookoła, biegnąc w niewielkiej odległości od niego.
Tak będzie bezpieczniej…
*
Noce spędzam przy małym ognisku pół mili od lasu. Leżę sobie w ludzkiej postaci
i zawsze rozmyślam wtedy o moim bracie, próbuję sobie go przypomnieć… ale
pamiętam tylko jego blond włosy…
Gdy robię się zmęczony bawię się
ogniem (w końcu mnie wcale nie parzy) i powoli zasypiam.
Z notatnika Tsukikasu (dzień 3)
Las ciągnie się niemiłosiernie… nie widać końca, ale wciąż idę.
*
Biegnę i obserwuję i końca nie
widać… Wahałem się przez chwilę, ale w końcu odważyłem się znów wkroczyć do
tego dziwnego lasu… brzuch tak burczał mi z głodu jak nigdy, a ja wyczułem zapach
królika… mmm… moja ulubiona przekąska, idealna na śniadanie.
Zaczaiłem się… i hops! Już chwytam jednego za szyję. Za chwile
błyskawicznie dorwałem jeszcze 2 i wyszedłem z nimi z lasu, by upiec je moim
ogniem.
Gdy tylko wyszedłem z mrocznego lasu
los mi dopisał… zobaczyłem dzięki wzrokowi smoka… kilka kilometrów od lasu polanę.
Schowałem szybko do plecaka króliki
i popędziłem w tamtą stronę.
Miałem wrażenie, że ktoś za mną krzyczy, ale byłem tak szczęśliwy, że w końcu dotrę do końca tego dziwnego lasu, że
nawet nie odwracałem się za siebie.
Gdy doleciałem wreszcie zziajany, zmieniłem się w człowieka, telekinezą wziąłem butelkę wody i wziąłem łyka, a jednocześnie usiadłem na łące,
wyjąłem notatnik i zacząłem pisać.
Z notatnika Tsukikasu (dzień 4)
Udało się! Wreszcie dotarłem do drugiego końca tej mglistej części lasu!
Zatrzymałem się na polanie dzielącej ten las z innym, jakby jaśniejszym
…może nawet czerwonawym z daleka w
blasku sło..
*
-Powiedz mi kim ty kurwa jesteś?! I
w ogóle to…! – odezwała się, lecz jej przerwałem… byłem w ludzkiej postaci, upuściłem pióro i notatnik pozostawiając na
kartce bazgroły, gdy rzuciła się na mnie wielka czarna wilczyca z brudnym od krwi pyskiem,
przewracając mnie na plecy.
Szybko zmieniłem się w wilka.
-Fly, Fly, Fly !- krzyknąłem wchodząc
jej w słowa i pojawiły się moje skrzydła, gdy nimi mocno zatrzepotałem zrzuciłem z siebie wilczycę mocnym uderzeniem
wiatru i unosiłem się machając
skrzydłami nad ziemią.
Wadera stanęła na równe nogi
szczerząc kły i wściekle warcząc.
-Jestem Tsukikasu, proszę nie atakuj
mnie!- powiedziałem spokojnie i
stanąłem na ziemi.
Telekinezą schowałem do plecaka rzeczy, które upuściłem jak się na mnie
rzuciła.
-Masz pojęcie, że ścigam cię bez
przerwy od kiedy wyżarłeś MOJE śniadanie
?! Jesteś bezczelny! Nauczę cię, że mi
się nie zjada śniadania, głucholcu!- krzyknęła i chciała się na mnie rzucić, ale
wtedy pojawił się między nami jakiś
blond włosy chłopak stojąc na luzie i z totalnym spokojem…
Zaraz, to niemożliwe…! Brat?!
-Hebi, Alfo kochana… przecież ty go
rozszarpiesz …lepiej odpuść, dużo jest królików u nas w lesie.- odezwał się
-Morda Nataniel! – warknęła –Z
drogi!
-Ech…- westchnął.
(Hebi albo Nataniel? Mógłby ktoś?)
Jasne, młody ;) Do zobaczenia / Nataniel
OdpowiedzUsuńMiałem tylko maleńki problem z uwzględnieniem Niemych, ponieważ Wataha przeniosła się do Vegas. Mam nadzieje, że się nie obrazisz jak zmienię las w Niemych Górach na las koło Vegas / Nat
OdpowiedzUsuńNataniel!!! Ty żyjesz!!! Gdzie twoje opo? ~ Kayla
OdpowiedzUsuń