poniedziałek, 29 czerwca 2015

Od Max'a

Stałem przed drzwiami wielkiej posiadłości. Byłem pewny że Anna jest w środku, potrafiłbym rozpoznać jej zapach nawet w Piekle. Pachniała słodko, jak jakiś kwiat. Lecz w jej zapachu było coś dziwnego. Nie potrafię określić co, ale wywoływało to u mnie dziwne uczucie. Niestety wyczuwałem też masę wilkołaków, co było dziwne bo wydawało mi się że mieszkają tu same wampiry. Swoją droga to mają niezłą chatę. Stałem tak przed tymi drzwiami dobre dziesięć minut zastanawiając się czy zapukać. Minęło naście lat odkąd widziałem się z Anną. Po chwili drzwi się otworzyły, a przed moimi oczami pojawiła rudowłosa dziewczyna. Szare jak burzowe chmury oczy patrzyły na mnie z zadziwieniem. Chciałem już się przywitać, kiedy moja dawna przyjaciółka zatkała mi usta ręka i pociągnęła trochę dalej od drzwi. 
 -Co ty, do cholery, tutaj robisz?- Dziewczyna mówiła szeptem i miałem wrażenie że się denerwuje. 
 -Liczyłem raczej na: O Max, tak dawno cię nie widziałam, wejdź do środka.- odpowiedziałem, nieudolnie naśladując jej melodyjny głos. 
 -Przymknij się! Bo cię usłyszy!- Nadal szeptała. 
Nagle z domu wyszła jakaś ciemnowłosa dziewczyna.
 -Anna? Co ty robisz?- Podeszła w naszą stronę i zmierzyła mnie spojrzeniem zielonych oczu. - Kto to? 
 -To... To mój dawny znajomy. Już sobie idzie.- Wysłała mi porozumiewawcze spojrzenie. Odeszła parę kroków. ~Jutro. W południe,  w naszej knajpie. Wszystko ci wyjaśnię. - Usłyszałem w myślach. 
Rude włosy zniknęły za drzwiami domu. 

  
***
Usiadłem przy barze koło mojej dawnej przyjaciółki. 
 -Spóźniłeś się.- powiedziała przeglądając się w kieliszku z czerwonym winem. 
 -Ta... miałem robotę.
Popatrzyła na mnie pytająco.
 -Ty masz robotę? Kto by chciał takiego lebiodę jak ty za pracownika.
 -Wyobraź sobie, że sporo teraz dają za latanie i rozdawanie towaru po mieście.
 -Dobra, Max. Nie przyszłam tu na pogaduszki. Po co mnie szukałeś?- Brzmiała poważnie, nie pasowało mi to do Anny, którą pamiętam sprzed lat.
 -Nieźle się ustawiłaś. Masz teraz kasę, dom. Tyle że, kiedy ty odeszłaś, ulice Vegas stały się gorsze. 
 -Gorsze?- Popatrzyła na mnie pytająco.
 -Tak, ten idiota który teraz jest uważany za najsilniejszego ogłosił, że ty nigdy nie istniałaś. Ludzie zapomnieli kto ich wszystkich chronił przez te wszystkie lata, zapomnieli o tobie Anna. A nie powinni. 
 -Max. To już nie mój problem.- Była wkurzona. - Rozumiem, że kochasz ulice Vegas, to twój dom, ale nie mój. Ja nienawidzę tego wszystkiego. Rozumiesz. Nienawidzę wszystkich lat, które spędziłam na zdobywaniu pozycji i szacunku tych szumowin. Moje życie tutaj to tylko wspomnienie. 
 -Jak możesz tak mówić? Wiem, że jesteś teraz szczęśliwa, żyjąc sobie jak królowa i mając wszystko gdzieś. Ja też bym tak chciał. Ale to niemożliwe Anna. Stąd już się nie da uciec. 
 -Mam to gdzieś. 
 -Oni nie wiedzą, prawda? Wiem, że twoi przyjaciele są z bogatych rodów. Czy to nie ich tak nienawidziłaś? To ich wszystkich chciałaś sprowadzić na dno. Co się stanie jeśli to wszystko im powiem? Znienawidzą cię. Razem z twoim kochanym chłopakiem. 
Kiedy na mnie spojrzała miałem wrażenie jakbym uderzył o dno. Jej ciemnoszare oczy wpatrywały się we mnie, nie okazując żadnych emocji. 
 -Jeśli spróbujesz zbliżyć się do któregokolwiek z nich... nie będę łaskawa. - jej głos był zimny i nieczuły- Zabiję ciebie. Avie. Kogokolwiek. A dobrze wiesz, że nie nie mają ze mną szans. 
Wstała.
-Jeśli nie chcesz zginąć z mojej ręki, więcej się do mnie nie zbliżaj. 

4 komentarze:

  1. Kurcze...ale cie pojechała po wewnętrznej...
    Kiedy ciąg dalszy? :) Zapowiada się ciekawie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale ja jestem wredna, martwię się tylko o siebie XD Świetne opo ~Anna

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie piszesz, podobają mi się twoje opowiadania, są ciekawe, tylko kurde... czemu tak rzadko? :'C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję się poprawić ;) ~Max

      Usuń